Reklamy neonowe
Był grudzień 1910 roku, gdy Georges Claude, chemik i inżynier, pokazał swój wynalazek. Publiczność zgromadzona w Sali Kolumnowej paryskiego Grand Palais zobaczyła szklaną rurę z dwiema elektrodami. Po podłączeniu do prądu ustrojstwo zaświeciło pomarańczowoczerwonym blaskiem. Wynalazca początkowo chciał oświetlić rurami wnętrze. Kolor był jednak tak piękny, że szybko pomyślał o reklamie.
Ta rura to oczywiście neon: szklany pojemnik napełniony szlachetnym gazem i podłączony do prądu. Claude skorzystał z pomysłu Daniela McFarlana Moore’a – ten dziesięć lat wcześniej zdobył rozgłos, rozjaśniając rurami sklepienie kaplicy w Madison Square Garden. Moore napełnił szkło dwutlenkiem węgla. Claude użył szlachetnego neonu, który uzyskał dzięki zastosowaniu autorskiej technologii skraplania powietrza. Jego firma sprzedawała tlen do maszyn spawalniczych. Wkrótce dostała nową nazwę: Claude Neon. Tak zaczęła się kariera świecącej reklamy.
Siatkarka (MDM, ul. Marszałkowska)
Pierwszy komercyjny neon rozbłysł na Champs-Élysées. Napis Cinzano złożony z metrowej wysokości liter reklamował usługi salonu fryzjerskiego. Neonowa technologia była droga, więc mało kto interesował się wynalazkiem Claude’a. Ten ruszył więc na podbój rynku amerykańskiego. Firma Packard zamówiła u niego dwie bliźniacze świecące reklamy. Wkrótce zgłosili się inni. Neony robiły furorę, przechodnie stawali, by popatrzeć na „płynny ogień”. Ameryka, a później Europa rozbłysły blaskiem kolorowych rurek.
– W czasach świetności w Warszawie było około dwóch tysięcy neonów, teraz naliczyliśmy mniej niż sto – opowiada Witek Urbanowicz z Neon Muzeum. Początki muzeum sięgają 2005 roku. Mieszkająca w Wielkiej Brytanii fotografka Ilona Karwińska przywiozła do Polski swojego chłopaka, z zawodu grafika, który zwrócił uwagę na projekty starych warszawskich neonów. Najpierw para tylko je fotografowała, potem postanowiła ratować. Jednym z pierwszych eksponatów pozyskanych do muzeum był świetlny napis Berlin z połowy lat 70. wiszący na Marszałkowskiej, najpierw nad sklepem tekstylno-odzieżowym, potem RTV AGD.
Związki sztuki z neonami są stare jak sama technologia. Już w latach 20. Sonia Delaunay, żona kubistycznego malarza Roberta, stworzyła Zig-Zag, dwuwymiarowy neon-relief. Dostała za niego nagrodę, choć nie za walory artystyczne, lecz… reklamowe. Prawie pół wieku później szerokim echem odbiła się sprawa siatkarki z MDM-u. Artystka, Paulina Ołowska, wyłożyła własne fundusze na remont neonu zaprojektowanego przez Jana Mucharskiego.
Orbis (róg Al. Jerozolimskich i Brackiej)
Przedwojenna Warszawa jaśniała neonami nie mniej niż światowe metropolie. Reklamowały się bary, hotele i drobni przedsiębiorcy. „Pijcie piwo żywieckie” – zachęcał napis browaru Haberbusch i Schiele. „Podróżuj LOT-em” – namawiał inny. W prasie notowano głosy zarówno entuzjastyczne, jak i krytyczne. „Jednostajne, na to samo kopyto robione elektryczne ogłoszenia raczej nużą oko przechodnia, niż je przyciągają” – pisała „Gazeta Polska”.
Wojna zniszczyła Warszawę wraz ze świecącymi rurami. Ale przypomniano sobie o nich podczas odbudowy. – Kamienicę na rogu Jerozolimskich i Brackiej zaprojektowano tak, by na dachu ustawić potężny neon – mówi Witek Urbanowicz. Na specjalnym cokole stanął globus o średnicy sześciu metrów, z zaznaczonymi zarysami kontynentów. Reklama dotrwała do 2011 roku, kiedy to postanowiono ją zdemontować ze względu na fatalny stan techniczny. Najstarszy działający neon Warszawy trafił na złom. Dziś możemy podziwiać jego replikę, która świeci jednak innymi kolorami.
Ambasador (al. Ujazdowskie)
Reklamę restauracji Ambasador uratował… ambasador. Konkretnie, dyplomata z Luksemburga, Ronald Dofing. Przejeżdżał akurat Ujazdowskimi, gdy zauważył, że zdejmowana jest z dachu zamkniętej knajpy. Wysłana na miejsce sekretarka dogadała się z właścicielem lokalu i neon trafił w ręce ambasadora. Ten przekazał go potem muzeum, gdy wyjeżdżał z Polski na nową placówkę.
Projekty neonowych ozdób często wykonywali plastycy i architekci, ale nie traktowali tego jak działalności artystycznej. To było rzemiosło, praca na zamówienie. Wszystko koordynował naczelny plastyk stolicy, który dbał, by reklamy do siebie pasowały. Powstawały plany „dynamizowania” miasta, w których określone ulice miały być „doświetlane” neonami. Reklamy dostawały zakłady większe i mniejsze, kwiaciarnie i magle. Nawet budki milicji zaopatrywano w znak, na którym litera O wpisana była w M. Choć większość neonów to były jednorazówki, zdarzały się całe serie – w ten sam sposób oznaczano apteki i sklepy jubilerskie w całym kraju.
Bar Mleczny (ul. Krucza)
„Jest w Warszawie, proszę dzieci, taka krowa, która świeci” – pisała w wierszyku Wanda Chotomska. I rzeczywiście, na ulicy Kruczej zza butelki po mleku wystawała filuterna krówka z koniczynką w paszczy. – To chyba jeden z najbardziej znanych neonów, ludzie ciągle o niego pytają – mówi rzecznik Neon Muzeum. Neonowej krowy już niestety nie ma, a wierszyk grupa Lombard zamieniła w piosenkę.
Jednak moda na neony wraca. Wkrótce na moście Gdańskim zawiśnie projekt Mariusza Lewczyka „Miło cię widzieć”. To laureat konkursu „Neon dla Warszawy”. Witek Urbanowicz nazywa takie prace „samopoczuciowymi”. Sentencje podnoszące na duchu umieszczano w przestrzeni miejskiej jeszcze w czasach PRL-u. Podróżnych wysiadających na dworcu we Wrocławiu od lat wita instalacja „Dobry wieczór we Wrocławiu” z ludzikiem uchylającym kapelusza. Właśnie ją odrestaurowano. Nie zachowała się niestety „Gdańsk miastem kwiatów”. Na szczęście coraz więcej firm i lokali gastronomicznych inwestuje w ciekawe reklamy. – Fajny jest piekarczyk na piekarni przy kinie Femina czy neon restauracji U Szwejka – zauważa Witek. – Ten ostatni nawiązuje nawet do stojącej niedaleko Siatkarki, bo ma komin puszczający kłęby pary, co przypomina ruch piłki na drugim neonie.
Rozmowa z Jackiem Hanakiem, byłym dyrektorem firmy PUR Reklama, która w PRL-u robiła kultowe neony, obecnie właścicielem Hanak Reklamy Wizualne.
Do PUR Reklama przychodzi właściciel restauracji…
Jaki właściciel, to dzielnice zamawiały neony. Kto miał większą siłę przebicia, ten dopinał swego. Na Ochocie był tak obrotny pierwszy sekretarz, że dwa lata robiliśmy tylko dla niego.
Zatem: otrzymujecie zamówienie na neon, robicie go…
Czasem to trwało nawet siedem lat. Produkowaliśmy dla większej części Polski. W szczytowym momencie pracowało tu trzysta pięćdziesiąt osób.
Skąd taka fascynacja władzy neonami?
Bo ładne. Przecież nie było co reklamować, w sklepach ziało pustkami, zakłady nie mogły nawet zbankrutować. Mimo to na MDM-ie świecił dwunastometrowy kłębek „czystej żywej wełny”. Neony to było oczko w głowie – jak się jakiś zepsuł, zaraz było zdjęcie w gazetach.
(wtrąca się siedzący obok pracownik firmy)
Miasto płaciło studentom, żeby jeździli nocą po ulicach i sprawdzali, czy neony działają. Czasem zabawnie się te napisy psuły. „Ubezpiecz siebie i swoje mienie” gasł tak, że znikało pierwsze słowo, „s” z „siebie”, a potem „i”. Od razu się wyjaśniało, co ubezpieczyciel robi z mieniem…
Dlaczego zaczęły znikać z polskich miast?
Po transformacji każdy musiał sam płacić za ich utrzymanie. Na rogu Okopowej i Solidarności były wizytówki zakładów Waryńskiego, Świerczewskiego, Nowotki… Zniknęły, bo zakłady nie chciały wydawać na nie pieniędzy.
Dziś neonami interesują się artyści.
Robiliśmy neony według projektu Pauliny Ołowskiej czy Maurycego Gomulickiego. Ale też małą kopię neonu z kina Relax. Klient miał na ścianie duże zdjęcie kina i chciał prawdziwe logo. Albo taką małą instalację przypominającą gniazdo jaskółki – zamontowaliśmy ją na domu.
Ile kosztuje taki „domowy” neon?
To zależy. Drogi jest transformator, około 600 złotych. Całość to koszt, powiedzmy, ponad 1000 złotych.
Czy polskie neony wyróżniają się na tle zagranicznych?
U nas byli prawdziwi specjaliści, potrafili zaprojektować nie tylko neon, ale i konstrukcję nośną, tak żeby jak najmniej była widoczna. Widziałem na zdjęciach neony z Paryża i Budapesztu. Nasze ładniejsze!
Tekst: Stanisław Gieżyński
Korzystałem z książki Jarosława Zielińskiego i Izabelli Tarwackiej „Neony. Ulotny ornament warszawskiej nocy”
Zdjęcia: Agencja Gazeta, Grażyna Rutkowska/Forum, Jerzy Makowski/Forum, Mirosław Stankiewicz/Forum, Zbyszko Siemaszko/Forum, Maciej Grzywaczewski/www.wielkopolskie-neony.cba.pl, NAC, Neon Muzeum, Reporter/East News, Shutterstock