Ten ogród znowu tonie w kwiatach, jak w czasach, kiedy spacerowały po nim damy w krynolinach. Zapewne spodobałaby im się nowa fontanna, pergole i kryjówka na automobil.
Posiadłość w Nałęczowie miała szczęście
Ponadstuletni dom w równie wiekowym parku kupił znany lubelski architekt. Kiedy właściciel skończył restaurację zabytkowej willi, postanowił zadbać o jej otoczenie. Do współpracy zaprosił architektów krajobrazu Wojciecha Januszczyka i Piotra Szkołuta. Panowie wcześniej razem pracowali i bardzo lubią takie historyczne wyzwania. Zaczęli od wertowania archiwów. Dowiedzieli się, że w XIX wieku na tym kawałku ziemi był ogród kwaterowy z kolekcją róż, i postanowili trzymać się tej koncepcji.
Wokół domu pojawiły się więc poletka obwiedzione bukszpanami
W takich naturalnych zielonych ramach pan Wojciech posadził stare odmiany róż w kolorach herbacianych i czerwonych. Specjalnie dla róż pnących o dużych kielichach zaplanowali prostą pergolę z drewna pomalowanego na czarno, tak samo jak dom. Kwiaty podziwiać możemy, spacerując żwirowymi alejkami, a jeśli się zmęczymy, znajdą się też ławki i drewniane leżaki. Wielką atrakcją jest fontanna. Choć sprawia wrażenie, jakby stała tu od zawsze, to nowy nabytek. Zrobił ją zaprzyjaźniony kamieniarz z jednego bloku piaskowca, a transport takiej kilkunastotonowej niecki był nie lada wyzwaniem. Na wodzie unoszą się miniaturowe lilie wodne, romantycznego klimatu dopełniają rosnące w pobliżu dwa ogromne jesiony. Pomysłowa jest nawet wiata, pod którą właściciel ukrywa samochód. Zamiast bramy zobaczymy kurtynę z pędów winobluszczu pięciolistkowego.
Trochę dalej od domu, w ogrodzie angielskim, możemy odpocząć od geometrii
Dotrzemy tam alejką wiodącą przy szpalerze grabów, mijając łany paproci. Nie ma tam róż, bo miejsce zostawiono na wiosenny spektakl. Co roku jesienią pan Wojciech dosadza w trawniku po kilkaset cebulek krokusów, tulipanów, żonkili, wszystkie w białym kolorze. To zamierzona kontra do kolorów domu i małej architektury. Kiedy kwiaty zakwitną, można mieć wrażenie, jakby spadł śnieg, choć są symbolem wiosny. Ogród zamyka kolekcja młodych brzóz z jasną korą rozświetlającą ogród, ale trzeba też dodać, że na działce jest sporo ponadstuletnich drzew. Właściciel i architekt przyjęli zasadę, że nie wytną ani jednego. To nowe rośliny dopasowały się do kasztanowców, świerków oraz rozłożystych cisów. Piętra zieleni aż pod niebo robią niesłychane wrażenie.
Raz na dwa tygodnie pan Wojciech z pracownikami odwiedza ogród
Przychodzi, aby zrobić w nim porządki, zupełnie jak w domu. Zresztą jego motto to „Ogród to też dom”. Właściciel, który żyje w szybkim tempie i marzy o odpoczynku, gdy przyjeżdża na weekend do uzdrowiska, nie musi od razu łapać za grabie czy łopatę. Kiedy otwiera bramę, po profesjonalnej ekipie nie ma już śladu, a ogród lśni. Co najwyżej może skomponować bukiet do wazonu, popatrzeć na ptaki kąpiące się w fontannie, podziwiać, spacerować, odpoczywać, mieszkać w ogrodzie...
I właściciel, i architekci krajobrazu nie spoczęli na laurach. Cały czas szukają gatunków roślin, które pasowałyby do kolekcji. Przybywa więc róż – to oczywiste, ale także drzewek o ciekawym pokroju, wyjątkowych krzewów iglastych i kolejnych cebulowych.
Tekst: Beata Woźniak