Jest jak kobieta – piękny, niebezpieczny, pełen sprzeczności. Raz bywa używką, raz ozdobą. Dla tytoniu tracą głowę palacze i ogrodnicy.
Jak tytoń trafił do Europy?
Był rok 1492, gdy podczas pierwszej wyprawy Kolumba jego okręty dotarły do wybrzeży Hispanioli – dzisiejszej Kuby, kilka osób z załogi ruszyło na zwiady. Po powrocie opowiadali, że widzieli mężczyzn palących wydrążone kawałki drewna, w których tliło się jakieś zioło. Potem jeden z żeglarzy próbował wciągać dym z nieznanej rośliny i tak się rozsmakował, że historia zapisała go jako pierwszego palacza Europy. Niecałe trzydzieści lat później Hiszpanie przywieźli tytoń do Europy. W roku 1559 francuski ambasador w Lizbonie, Jean Nicot (od jego nazwiska pochodzi łacińska nazwa – Nicotiana) przesłał próbki rośliny do Paryża, nazywając tytoń „świętym ziołem”, bardzo przydatnym w medycynie. Niebawem hiszpański lekarz Nicolas Monardes w dziele o ziołach wymienił go jako środek pomocny w aż 36 schorzeniach!
Wśród chóru entuzjastów zdarzały się jednak głosy krytyczne. Już w 1604 roku angielski król Jakub I opublikował traktat „Przeciw tytoniowi”, w którym opisuje szkodliwe działanie rośliny na płuca, a jej zapach uważa za odrażający. Niechętny używce nakazał obłożyć ją podatkiem. Na niewiele to się zdało.
W 1609 roku John Rolfe pierwszy w Ameryce zaczął uprawiać tytoń na skalę przemysłową, węsząc w tym świetny interes. Nie pomylił się. Zbił fortunę, a tytoń popłynął za ocean.
Suszone liście – tytoń na kilka sposobów
Przez wieki tytoń zażywano w różnej postaci. Nasi dziadkowie wciągali nosem tabakę, czyli tytoń sproszkowany – luksus dostępny tylko wyższym sferom. Ludzie gorszego urodzenia zadowalali się żuciem tytoniu, bo w tej postaci był tańszy. Zwyczaj przetrwał do dziś w niektórych krajach Ameryki Południowej. Dopiero w XIX wieku w Europie zapanowała moda na cygara, czyli tytoniowe liście zwinięte w rurki. Najsłynniejsze są kubańskie, robione ręcznie i pakowane w pudełka z cedrowego drewna. Jednak to papierosy zawojowały świat. A wszystko znowu zaczęło się w Ameryce, kiedy pod koniec XIX wieku pewien niemiecki emigrant, James Albert Bonsack, wymyślił maszynę do ich produkowania.
Wcześniej znane były już co prawda tzw. cygaretki, czyli małe cygara, ale proces ich zwijania był bardzo pracochłonny. Maszyna Bonsacka zaś automatycznie zwijała ścinki tytoniu i kroiła na cienkie rurki. Produkowała papierosy jednak w takiej ilości, że Niemiec nie był w stanie ich sprzedać. Wtedy jego pracownik wpadł na pomysł, żeby każdemu emigrantowi wysiadającemu ze statku na Ellis Island rozdawać po kilka paczek i w ten sposób rozpowszechnić je.
W przyrodzie występuje około stu gatunków tytoniu, ale przemysł wykorzystuje tylko dwa: tytoń szlachetny (N. tabacum) – krzyżówkę, która nie rośnie w przyrodzie, oraz tytoń, zwany machorką (N. rustica), używany do produkcji słabych jakościowo, ale szalenie mocnych papierosów (zawiera 10-krotnie więcej nikotyny niż tytoń szlachetny). Tytoniowi giganci to Chiny, USA, Indie i Brazylia. Polska jest najdalej na północ wysuniętym krajem, gdzie uprawia się tę roślinę.
Feralna nikotyna
Znajdująca się w tytoniu nikotyna to trujący alkaloid odpowiedzialny za szybkie uzależnienie. Po 7 sekundach od zaciągnięcia się dymem trafia przez płuca do krwi, a z nią wędruje do mózgu. W małych ilościach zwiększa wydzielanie adrenaliny, przez co chwilowo czujemy się lepiej. Duże dawki powodują halucynacje, drgawki, a nawet śmierć. Nikotynę zwolnionio natomiast z odpowiedzialności za powstawanie nowotworów – te, zdaniem naukowców, wywoływane są przez pozostałe związki wydzielające się podczas palenia tytoniu.
Tytoń ozdobny w ogrodzie – konkurencja dla pelargonii
Tytoń coraz częściej gości nie tylko w naszych papierośnicach, ale również... w ogródkach, a nawet na osiedlowych klombach, bo potrafi znieść iście spartańskie warunki. Zależnie od odmiany szczyci się białymi, żółtymi, różowymi lub czerwonymi kielichami. W upalne dni kwiaty zamykają się, a rozchylają wieczorem, wydzielając... (!) piękny zapach.
Do najczęściej spotykanych należy tytoń oskrzydlony (Nicotiana alata), roślina o rozgałęzionej łodydze dochodzącej do wysokości nawet 50-100 cm, kwitnąca od lipca aż do pierwszych przymrozków. Efektowny jest także tytoń karłowaty – Sandera (N. sanderae), bo osiąga tylko 30-40 cm wysokości – może być ciekawą alternatywą dla balkonowych pelargonii czy surfinii. Znajdziemy też krzyżówki międzygatunkowe. W sklepach całe to towarzystwo występuje często po prostu jako tytoń ozdobny.
Kupując nasiona, pamiętajmy, że są drobne jak pył – w jednym gramie jest ich około 700! Z powodzeniem starczą na obsianie całego ogrodu. Roślina potrzebuje trzech miesięcy, by zakwitnąć, dlatego najlepiej wysiać ją pod koniec marca lub na początku kwietnia. Ale nie na rabaty, lecz do pojemników ustawionych w mieszkaniu, bo tytoń mrozu nie zniesie. Uwielbia za to pławić się w słońcu – w końcu pochodzi z Południa.
Z tytoniem na szkodnika
Tytoń od stuleci wykorzystywany jest jako środek owadobójczy. Preparat na szkodniki można zrobić też samemu. Wystarczy ugotować „zupę” z wody i kilku papierosów, a potem porządnie spryskać roślinę. Po mszycach, mączlikach i misecznikach nie będzie śladu. A jaka lekcja poglądowa dla palacza...
Zobacz także: Rośliny ogrodowe: karmnik ościsty.
Tekst: Anna Karska
Fotografie: Anna Słomczyńska, Medium