Len
Każda prawdziwa kobieta ma w swojej szafie coś z lnu. Jak „rosną” nasze koszule i sukienki?
Kiedyś uprawiano go przy każdej wiejskiej chałupie. Latem zakwitał łanami, niebieszcząc się aż po horyzont. Było z niego mnóstwo pożytku, ale i roboty co niemiara. Najpierw siewy: „Chcesz mieć kęs płótna dobrego, siej len na świętego Jerzego” – mawiano.
Gdy dojrzał, wyrywało się go z korzeniami, by nie marnować cennego włókna. Potem obijało się len kijankami do prania i rozkładało na ziemi. Na jesieni znów się go zbierało, suszyło, międliło, a wreszcie czesało. Kobiety przędły kądziel, czyli pęk lnu (stąd określenie „krewny po kądzieli”), zbierając się po chatach na tzw. prządki, wspólnie przy tym śpiewały i snuły opowieści.
Jak to z lnem było
Z lnem wiązały się różne ludowe obyczaje. Na przykład skoki na wysoki len. W zapusty jedna z kobiet pląsała wokół lnianej wiązki, a pozostali z wysokości jej podskoków wróżyli, jaki urośnie len. Jeżdżono też saniami „daleko na len” do sąsiednich wsi. W Boże Ciało zaś zatykano witki brzozy na zagonach, żeby obrodził. Z lnianej przędzy wyplatało się powrozy, liny, sieci i tkało płótno na krosnach. Surowe było szare, więc kobiety bieliły go, wiele razy mocząc i rozkładając na słońcu. Potem szyły koszule, prześcieradła, obrusy, worki.
Dziś kołowrotki, krosna i wrzeciona można zobaczyć tylko w skansenach. Ale len nie odszedł w zapomnienie, bo nie zastąpią go żadne sztuczności. I choć w latach 90. rolnicy prawie zaniechali jego uprawy, ostatnio do niej wracają. Przy gospodarstwach agroturystycznych znów pojawiają się błękitne poletka, organizowane są też pokazy obróbki lnu.
Len na zdrowie
Nasiona lnu, zwane siemieniem, przydadzą się na wypadek oparzeń, wyprysków, a także przy problemach z trawieniem i wrzodami. Wytłacza się też z nich olej nazywany polskim złotem. Nie dość, że len służy do produkcji farb, lakierów i pokostu – naturalnego środka do impregnacji drewna – to jeszcze okazało się, że jest nieoceniony dla zdrowia. Ma mnóstwo nienasyconych kwasów tłuszczowych, które obniżają poziom cholesterolu, wzmacnia włosy i paznokcie, leczy trądzik, a ostatnio głośno nawet o jego właściwościach antyrakowych.
Len to wyjątkowa roślina, z której nic się nie marnuje. Nawet zdrewniałe fragmenty łodyg przetwarza się na płyty paździerzowe, a wytłoki na pasze. Przy całej swej użyteczności len ma dużo wdzięku. W połowie kwietnia warto wysiać trochę nasion na słonecznej grządce czy w dużej donicy. Latem kwiaty ucieszą oczy czystym błękitem i wreszcie zobaczymy z bliska, jak „rosną” nasze sukienki i obrusy.
Len do ogródka
To również roślina ozdobna. Wykorzystywany od wieków len zwyczajny (Linum usitatissimum) doskonale pasuje do wiejskich ogródków, na rabaty pełne tradycyjnych letnich kwiatów, takich jak maki, dzwonki, ostróżki czy goździki brodate. Najlepiej wysiać go w połowie kwietnia na słonecznej grządce. Wymagania ma niewielkie, wytrzymuje suszę, ale lubi słońce. Jest rośliną jednoroczną.
Niebieskie kwiaty ma także len trwały (L. perenne), ale wygląda bardziej atrakcyjnie i to on głównie pojawia się w ogrodach. Kwitnie od czerwca do sierpnia. Jest niewysoką (ma około dwudziestu pięciu centymetrów) byliną, która dobrze znosi suszę, nadaje się więc na skalniaki. Na zimę warto okryć go przed wilgocią i mrozem. Len może mieć też inny kolor kwiatów.
U lnu złocistego (L. flavum) są one żółte, u wielkokwiatowego (L. grandiflorum) – jednorocznego, rodem z Afryki – czerwone, bardzo efektowne (torebki nasienne po zasuszeniu doskonale nadają się do zimowych bukietów). Ten ostatni doceni bardziej wilgotną ziemię. Na koniec warto pamiętać o jednej zasadzie: lny jednoroczne rozmnaża się z nasion, wieloletnie – z nasion lub sadzonek.
Tekst: Anna Karska
Fotografie: Lilianna Sokołowska, BE&W, Biosphoto/Mak Media, Shutterstock.com