Liliowiec – piękność dnia
RoślinyLiliowiec
Jest wśród roślin królowa jednej nocy, jest i piękność dnia. Tak właśnie nazwał liliowiec szwedzki przyrodnik Karol Linneusz: Hemerocallis, od greckiego hemera – dzień i kallos – piękny. Podobnie ochrzcili roślinę Anglicy, Niemcy, Hiszpanie i Francuzi – lilią dnia (daylily, Taglilie, lirio de un dia, lis de un jour). Wszystko z powodu efemerycznych jednodniowych kwiatów. Ale nie martwmy się – liliowiec tygodniami codziennie rozwija nowe. W dodatku jest długowieczny i odporny, więc może przez wiele lat zdobić nasze rabatki.
Moda na liliowce
Dzikie liliowce, które podziwiał Linneusz, to kopciuszki w porównaniu ze współczesnymi pięknościami. Liliowcowy boom zaczął się w latach 30. XX wieku, kiedy to Amerykanin, Arlow Stout, przeprowadził dziesiątki tysięcy eksperymentów, polegających na przenoszeniu pyłku z jednej rośliny na drugą, i wyhodował setkę nowych odmian. Liliowce stały się szalenie modne. Towarzystwa ich miłośników zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Trudno uwierzyć, ale do dziś zarejestrowano ponad 40 tysięcy odmian!
Dzięki hodowli pojawiły się dziesiątki nowych kolorów – do żółtych, pomarańczowych i bladoróżowych dołączyły czerwienie, fiolety, brązy, a nawet odcień bliski czerni. Kielichy bywają ogromne, o średnicy prawie 30 centymetrów, albo malutkie, kilkucentymetrowe. Dwubarwne, z falbanką, kryzą, o płatkach szerokich lub długich i wąskich (tzw. pająki). Kwiaty niektórych odmian lśnią metalicznie albo mienią się, jakby były posypane brokatem. Dekoracyjne są też gęste liście podobne do ozdobnych traw.
Liliowiec - właściwości lecznicze
Wydaje się nieprawdopodobne, że liliowce zrobiły karierę dopiero w XX wieku. Tak naprawdę, zyskały sławę znacznie wcześniej, bo już w starożytności! Ale nie jako kwiaty, lecz warzywa. A także lekarstwa. Rośliny te pochodzą z Azji – dziko rosną w Indiach, Mongolii i na Dalekim Wschodzie – i to tam odkryto ich rozmaite zalety.
Według chińskich traktatów medycznych korzeń „dziennej lilii” miał działanie przeciwbólowe i moczopędne, podobnie młode pędy. Chińczycy zasmakowali też w młodych liściach – za sprawą ich lekko toksycznego, oszałamiającego działania liliowce nazywano lekiem na zmartwienia. I właśnie z taką sławą liliowce dotarły do Europy – w XVI wieku wraz z kupcami podróżującymi jedwabnym szlakiem. Dziś ich pąki nadal można kupić, i to nie tylko na azjatyckich straganach (znalazłam je w warszawskim markecie). Mają słodki, lekko pikantny smak.
W Chinach nazywane są złotymi warzywami albo złotymi igłami. Jada się je suszone, gotowane, marynowane, dodaje m.in. do noworocznej potrawy zwanej Rozkoszą Buddy, tradycyjnej kwaśnej zupy, wieprzowiny smażonej z jajkami i grzybami. Za najsmaczniejsze uchodzą pączki odmian jasnożółtych i pomarańczowych.
Odporny jak liliowiec
Liliowce to doskonałe kwiaty nawet dla zupełnego laika. Radzą sobie i w słońcu, i w półcieniu, w miejscach wilgotnych, ale także suchych, choć – jak większość roślin – bujniej się rozrastają w żyznej ziemi. Kępy co 3–5 lat można dzielić na kilka części, tak aby każda miała liście i korzenie, po czym rozsadzić. To dobry sposób na jednoczesne odmłodzenie i rozmnożenie liliowców.
Tekst: Anna Karska
Fotografie: Flora Press, Cathy Sunset