Wokół dworu w Radachówce

Ogrody małe i duże

W Radachówce czas stanął w miejscu. Pokochali ją nie tylko właściciele – Maria i Ksawery Szlenkierowie. To także ulubione miejsce filmowców i fotografów.

Pierwszy do dworku trafił Andrzej Wajda. W 1978 roku szukał planu zdjęciowego do filmu „Panny z Wilka”. Gdy zobaczył Radachówkę, nie miał wątpliwości, że to właściwe miejsce. Wprowadził swoje zmiany. – Kazał przemalować pokój stołowy na zieleń z domieszką czerni, coś pięknego. Bardzo lubiłam ten kolor – wspomina pani Maria Szlenkier. Szesnaście lat później Magdalena Łazarkiewicz kręciła w Radachówce „Białe małżeństwo”. Tym razem ściany na parterze pomalowano na ciemnoniebiesko, a sypialnie na czerwono.

Dzisiaj wnętrza toną w pastelowych odcieniach bieli i żółci. – To stary dom, pełen ciężkich, ciemnych mebli, a jasne kolory rozświetlają pokoje – tłumaczy właścicielka. Dwór ma dwieście lat. W XIX wieku należał do rodziny Sybilskich, ale carskie władze odebrały posiadłość w odwecie za powstanie styczniowe. Potem przechodził z rąk do rąk, aż kupił go dziadek pana Ksawerego. W latach międzywojennych służył jako letnisko.

Pan Ksawery, który został ranny w powstaniu warszawskim, stracił najbliższą rodzinę i mieszkanie w stolicy. Po wojnie postanowił przenieść się do Radachówki. Dołączyła do niego świeżo poślubiona żona, pani Maria z Rozmanitów.

– Dom był pusty. Dworek zdewastowali radzieccy żołnierze. Pocięli meble bagnetami, a to, co ocalało, zabrali chłopi. Jednak, gdy się dowiedzieli, że Ksawery wraca, wszystko mu oddali – opowiada pani Maria. Dzięki temu dwór wygląda dziś podobnie jak przed wojną. Do salonu wróciły biedermeiery, a do jadalni ogromny stół i komplet krzeseł w stylu Ludwika Filipa. Ich delikatne oparcia z rafii szczególnie ucierpiały od radzieckich bagnetów. Świetność właściciele przywrócili im, kiedy Wajda kręcił w dworku film.

W Radachówce trudno się nudzić. Zawsze trzeba coś naprawić, odbudować, pomalować. – Ale i tak nie zamienilibyśmy naszego rodzinnego dworku na żaden marmurowy pałac – zapewniają Szlenkierowie. Pan Ksawery to „złota rączka”. Sam troszczy się o dom. Przerobił na kominki stare kaflowe piece, które pochłaniały tony węgla. Odbudował altanę w ogrodzie. Teraz wnuki urządzają tu spotkania przy grillu.

Komórkę, w której przechowuje i rąbie drewno (kiedyś nazywaną drwalnią), zmienił w istne cacko – własnoręcznie zrobił nowe, okazałe drzwi (trójskrzydłowe, rzeźbione, z solidnymi okuciami) i wytoczył ozdobne kolumny. Pani Maria to z kolei wzorowa gospodyni. Jej specjalnością są przetwory. Słoiczki z przecierami, powidłami i grzybami stoją tu dosłownie wszędzie. Nie tylko świetnie smakują, są też oryginalną dekoracją.

Jeszcze bogatszą historię niż dwór ma ogród. Jeden z dębów posadzono 350 lat temu, nieco młodsze są lipy i kasztanowce. Ścieżki ozdobione są polnymi kamieniami odkupionymi od rolników. Domu strzeże kapliczka, którą zrobił pan Ksawery. – Czujemy się tu bezpiecznie – mówi.


Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Joanna Siedlar

reklama