Ogród w lesie? Da się zrobić. Trzeba tylko wybrać takie rośliny, które nie grymaszą: bluszcz, bukszpany, hosty i mało wybredne marcinki.
Na początku był balkon. Przez poręcz zwisały surfinie, w terakotowych donicach rosły drzewka cytrynowe, a w długich skrzyniach walczyły o miejsce bazylia z tymiankiem, oregano z kolendrą. Jaap i René kilka razy brali udział w konkursie na najładniejszy balkon Amsterdamu. I zawsze wygrywali. Głowy mieli pełne pomysłów, tylko miejsca coraz mniej. W końcu zielony pokój tak się zagęścił, że z trudem można było rozstawić krzesło. Zaczęli więc rozglądać się za ogrodem z prawdziwego zdarzenia.
Dzisiaj w konkursach już nie startują, za to oprowadzają po swoim ogrodzie turystów. Choć leży w środku lasu, jest słoneczny i przestronny. Każdy, kto przekracza drewnianą furtkę, staje oniemiały na widok ogromnej polany porośniętej angielskim trawnikiem. To największa duma Jaapa i René, ale i największa zmora, bo murawa non stop zarasta mchem. Inna niespodzianka – stawik z uroczym pomostem. Jednak prawdziwym wyzwaniem były rośliny. Musieli dobrać takie, które przyjmą się na niezbyt żyznej ziemi: postawili więc na kosodrzewinę, płożące jałowce, bukszpany, bluszcz, a z kwiatów: hosty, hortensje, wąskolistną kalmię czy mało wybredne marcinki. Dziś ogród łagodnie przechodzi w otaczający go las. Kto jest lepszy: Jaap i René czy matka natura?
Tekst: Margriet de Groot
Tłumaczenie: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia: Pauline Joosten