Sto lat temu był tu sad gęsty jak puszcza. Teraz zostało urocze siedlisko z kilkoma „zabytkowymi” drzewkami owocowymi. Bo gdzie dziś można skosztować maślanych antonówek albo koszteli?
W ogrodzie Pawła i Magdy jest jak na wsi, na mazowieckiej wsi. Żadnych wyszukanych drzew, krzewów i kwiatów. Wszędzie swojskie rośliny, które można spotkać „za płotem” – kolorowe malwy, najbardziej polskie ze wszystkich kwiatów, łopiany przeniesione z pastwiska osiągające gigantyczne rozmiary, dzikie bzy, kalina, ostróżki, nagietki, pelargonie. Wszystko posadzone jakby przypadkowo, ale jednak idealnie do siebie pasuje. Dużo murków z kamienia, kamyki i podkłady kolejowe na ścieżkach.
Do tego szlachetne sąsiedztwo stuletniego kasztanowca, równie wiekowego dębu oraz jabłonek, śliwek i gruszek, których dzisiaj już prawie nikt nie hoduje, bo wymagają wyjątkowej troski. Jabłonki to oczko w głowie Pawła, który przycina je, skraca gałęzie, bieli pnie i konary z uporem godnym lepszej sprawy, żeby latem i jesienią rodzina mogła smakować w kosztelach i malinówkach.
W Maryninie nie mogło być inaczej. Tę działkę (trzy tysiące metrów) Magda dostała od męża pod choinkę, piętnaście lat temu. Ze wzruszenia się popłakała. Dziś z rozrzewnieniem wspomina, jak na spacerach Paweł układał z zapałek ich przyszły dom. Potem na kartce w kratkę narysował projekt – jedna kratka, jeden metr kwadratowy, a chłopi ze wsi zbudowali wszystko, jak chciał.
Dom swojski, jak ogród, z ogromnymi oknami, przez które drzewa zaglądają do wnętrza. W środku sosnowe sufity i podłogi, betonowe schody, które za pomocą tynku i farby Magda wystylizowała na greckie. Półki, podesty i stoły zrobione z desek po wiejskiej chałupie i jako dekoracje stare maszyny, żelazka, dzbany i garnki. Początki były trudne. Nie mieli tyle pieniędzy, żeby urządzić dom pod klucz. Rzucili posady na uczelni (są pedagogami specjalnymi) i sami wzięli się do pracy. Tyle już zrobili, a końca ciągle nie widać.
W ogrodzie na przykład został ogromny trawnik, który na wiosnę zakwita tysiącem mleczy. To ulubione miejsce kilku krecich rodzin, które przekopują go wzdłuż i wszerz. Ci mieszkańcy każdej wiosny udowadniają, że jest to wiejski ogród, i że ciągle jeszcze udaje się w nim żyć w zgodzie z naturą.
Tekst, stylizacja i fotografie: Monika Lewandowska/Phototapeta
reklama