Nowocześnie i przytulnie
Nowoczesne mieszkania są zwykle chłodne. Tutaj, dzięki kolorom i obrazom, powstało wnętrze tak przytulne, że nawet beton nie wygląda surowo. Nic dziwnego, że kolacje z przyjaciółmi przeciągają się często do śniadania.
Stare warszawskie Powiśle, otoczone parkami, a jednak w pobliżu centrum, od razu przypadło do gustu Marysi i Maksymilianowi. Wcześniej urzekło też Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który był jednym z pierwszych lokatorów domu. Dziś legendarny kurier z Warszawy ma tu pomnik – „siedzi” na podwórkowej ławce.
Niestety mieszkanie, niezbyt szczęśliwie rozplanowane, nie było już tak ładne jak okolica. Miało małą, oddzielną kuchnię, niewielki salon, za to hol nieproporcjonalnie duży – trzydziestometrowy. I wszędzie ciemno. Marysia i Maks mieli szczęście, że mogli wprowadzać zmiany już w czasie budowy domu. Poprosili więc o pomoc Dorotę Ważyńską.
Architektka do mieszkania „zaprosiła” więcej światła. Za jej namową właściciele nie tylko wymienili okna na większe (w salonie są we francuskim stylu, do samej podłogi), ale i w suficie wycięli „dziury”. Było to możliwe, bo mieszkają na ostatnim piętrze. Zrobiło się o wiele jaśniej, a i widok na okolicę jest lepszy. Mieszkaniu dobrze służy też nietypowa wysokość – aż trzy i pół metra. Dzięki temu można było zamontować większe drzwi. – To zmyliło kiedyś jednego z sąsiadów. Przyszedł oglądać mieszkanie, a kiedy wrócił do siebie i zauważył różnicę, chciał swoje drzwi reklamować w spółdzielni – wspomina Dorota.
We wnętrzu są trzy kolory – piaskowy, szarawa zieleń i zgaszony bakłażan. – Barwne ściany to idealne tło dla obrazów. Z tego pomysłu korzysta wiele muzeów – tłumaczy architektka. A obrazów w domu Marysi i Maksa rzeczywiście nie brakuje. Mają się czym pochwalić; to prace zaprzyjaźnionych artystów: Bogny Czechowskiej, Jerzego Wójcickiego i Misi Konopki. Są też płótna Marii Collin, ich dalekiej krewnej z Francji.
Nowoczesne meble „zgodnie sąsiadują” tu ze starociami odziedziczonymi po rodzinie – szezlongiem, stolikiem szachowym czy starymi kuframi, które stoją w salonie. Szafki kuchenne, podobnie jak bibliotekę i garderobę zrobił według projektu Doroty niezastąpiony pan Zenon, jej wieloletni współpracownik. Klienci architektki są nim tak zachwyceni, że zazdrośnie strzegą jego numeru telefonu. Choć właściciele często podróżują, w domu niewiele jest pamiątek z ich wypadów. Wyjątkiem są arabskie kapcie przywiezione z Dubaju, które ozdobiły sypialnię.
Od początku Marysia i Maks byli zgodni w jednym: chcieli, żeby mieszkanie zachęcało do towarzyskich i rodzinnych spotkań. I to się udało. Pośrodku salonu stanął ogromny stół z drewna orzecha afrykańskiego. Może przy nim wygodnie zasiąść nawet dwadzieścia osiem osób, bo blat po rozłożeniu ma aż pięć metrów długości. Teraz w każde święta to właśnie u Marysi i Maksa zbiera się rodzina, a przez cały rok chętnie wpadają tu znajomi. – Często zdarza się, że kolacje przechodzą we wspólne śniadania. I to nie jest dla nas problem, a przyjemność – cieszy się pani domu.
Tekst i stylizacja: Katarzyna Mackiewicz
Fotografie: Hanna Długosz