Nieśmiertelnik na październik

Zawsze mnie dziwiło, dlaczego kwiaty nieśmiertelników są takie suche. Wszystko stało się jasne, gdy dowiedziałam się, skąd pochodzą. Otóż w naturze są mieszkańcami Australii, gdzie długie okresy bez deszczu nie są niczym szczególnym. Przyroda musi oszczędnie gospodarować wodą – duże kwiaty i liście, z których szybko paruje wilgoć, byłyby marnotrawstwem. Zresztą tamtejsze rośliny często nie mają typowych kwiatów. To, co u nieśmiertelnika bierzemy za płatki, to tak naprawdę kolorowe przylistki. U dzikich roślin są żółte, bo taki kolor wabi owady.

Papierowe stokrotki

Ich botaniczna nazwa brzmi „kocanki ogrodowe” (Xerochrysum bracteatum, dawniej Helichrysum bracteatum). Ja jednak wolę „nieśmiertelniki”, bo to imię najlepiej pasuje do ich natury. Podobne skojarzenia budzą u innych nacji – mówi się o nich słomiane kwiaty, złote wieczniki lub stokrotki z papieru. Liście mają miękkie, ale ich płatki wyrastają od razu sztywne i suche. Paradoksalnie, te trwałe rośliny są jednoroczne. Wyhodowano też odmiany wieloletnie, ale w naszym klimacie jest im za zimno.

Wysiewam kocanki w maju, gdy miną przymrozki. Nasiona są tanie i wydajne – wystarczy jedna paczka na całą rabatę. Potem pikuję roślinki, czyli przesadzam, żeby się wzmocniły. Wybieram dla nich słoneczne miejsce, podrzucam trochę nawozu i, zanim urosną (zwykle osiągają ok. 80 cm), regularnie je podlewam. Tak! Tylko pozornie są suche, bez wody nie przetrwałyby długo.

Suchy bukiet na lata

Nieśmiertelniki kwitną aż do mrozów. Jeśli chcecie, żeby ładnie się krzewiły, przytnijcie im główny pąk, zanim jeszcze się rozwinie. Kwiaty na bukiet zbieram od razu, gdy tylko zaczną prostować pierwsze zew-nętrzne płatki – wtedy się nie osypią (choć robią to malowniczo; ich nasiona wyglądają jak miniaturowe parasolki).

Staram się zrywać rośliny w pogodne dni; gdy jest wilgotno, nieśmiertelniki, zamiast zaschnąć, mogłyby zgnić. Z łodyg usuwam liście, wiążę kwiaty w pęczek i wieszam główkami do dołu na strychu, bo tam jest ciemno i przewiewnie. Dzięki temu zachowują fason i kolor. Ususzone często układam w koszyku – już przecież nie potrzebują wody. Żeby się lepiej prezentowały i nie po-krywały kurzem, czasem funduję im zabieg upiększający. Nie myję im, broń Boże czupryny, za to spryskuję lakierem do włosów.


Tekst: Anna Karska
Zdjęcia: Alamy/Bew, Florapress/Mak Media Agency, Shutterstock.com

reklama