Minimalizm z rumieńcem.
Cały pokój zamieniał się w puszczę albo sawannę, kiedy tata opowiadał o polowaniach – wspomina Rafał. – Mówił tak pięknie, że nie mogłem się doczekać, kiedy wróci z myśliwskich wypraw. Ten dom ma o nim przypominać.
Siedzi przy biurku, którego nogi zrobione są z poroży jeleni. Ze ścian patrzy na niego dwadzieścia par oczu. Zebra i antylopa, trofea z Kenii (w salonie) przypominają o tym, jak tata, stojąc na czatach, omal nie został kolacją dla rodziny lwów. Guziec i bawół przyjechały z Sudanu po długich „negocjacjach” z głodnymi hienami. – Po śmierci ojca te zdobycze stały się dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowe. Właśnie planowałem przemeblowanie i wiedziałem, że znajdę dla nich honorowe miejsce.
Przemeblowanie to zresztą mało powiedziane – w domu odbyła się prawdziwa rewolucja: burzenie i przesuwanie ścian, przebudowanie schodów z nierównymi stopniami, w końcu zrywanie wszechobecnej boazerii.
Rafał miał na szczęście silne wsparcie: mamę, z którą zamieszkał, zaufaną projektantkę Agnieszkę Pudlik z Bed&Breakfast Home. Poznali się w jej sklepie. Lubił tam zaglądać i nigdy nie mógł się powstrzymać od kupienia choćby drobiazgu. Ale najbardziej podobały mu się zaprojektowane przez Agnieszkę meble, kiedy więc zdecydował się na remont, od razu wiedział, kogo poprosi o pomoc.
– Chociaż zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, obawiałam się, jak zareagują na moje propozycje. W końcu chciałam zmienić wszystko, co zbudował ukochany tata i mąż. Wymagało to od nich sporej odwagi – wspomina projektantka. Kolejne trudne zadanie, z jakim musiała się zmierzyć, to połączenie w jednym miejscu stylu prowansalskiego, do którego ma słabość mama Rafała, z ulubionym przez niego minimalizmem. Agnieszka znalazła i na to sposób: wspólny mianownik dla wszystkich pokoi, czyli identyczne kolory: beż, biele i szarość.
Przytulne tło jest idealne zarówno dla zimnych chromowanych mebli i dodatków z B&B Home, jak i drewnianych komódek czy szafek. Charakterem różnią się sypialnie i łazienki, za to gusta mamy i syna udało się pogodzić w kuchni i w salonie. Dzięki nowoczesnej klasyce. Cóż to takiego? Najprościej wyjaśnić na przykładzie komody – ma prosty kształt, jak to meble klasyczne, ale powstała z metalu, ze szklanymi półkami, za to w środku wyłożona została welurem.
– Pilnuję, żeby panowała równowaga, żeby żaden materiał nie dominował. W salonie jest metal, szkło, ale też drewno i tkaniny. Te pierwsze w dodatku odbijają światło, więc meble z nich zrobione wydają się lekkie – tłumaczy projektantka. Podobnie w kuchni – minimalistyczne szafki oraz zimny, czarny granit na blatach i ścianie ociepliła dodatkami: roletą w beżowo-brązową kratę, stylizowanym zegarem i grzejnikiem Charleston (klasyczny kształt, ale z surowej stali).
Odważne decyzje, o które Rafał sam wcześniej nawet by siebie nie podejrzewał, sprawiły, że zmiany zaszły nie tylko w czterech ścianach. Myślistwo było pasją wyłącznie ojca, dziś coraz częściej i on wyrusza w wyobraźni na polowania, żeby stanąć „twarzą w twarz” z dzikim zwierzem.
Tekst: Dorota Paśniewska
Fotografie i stylizacja: Anna Orłowska, Mateusz Lipiński