Jolanta Szczepaniak uważa, że dobrze zaprojektowany dom potrzebuje czegoś więcej niż ładnego designu. W jej przedwojennej willi na wejściu wita rzeźba „Gracja” postawiona na głowie.
MAŁGORZATA TOMCZYK: Czy to specjalnie z myślą o „Gracji”, rzeźbie Krzysztofa M. Bednarskiego, powstały w twoim domu zakręcona klatka schodowa i podest w kształcie elipsy?
Jolanta Szczepaniak: Kiedy akceptowaliśmy z mężem projekt architektoniczny naszego domu, autorstwa Piotra Majewskiego, nie wiedzieliśmy, że ta piękna rzeźba istnieje. W duszy schodów planowaliśmy postawić dużą roślinę, a w czasie świąt Bożego Narodzenia – choinkę. Później jednak zgodziliśmy się z architektem, że wyrazista rzeźba będzie tu lepiej wyglądać.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by podczas świąt „Grację” przyozdobić...
To prawda, nie jest obiektem muzealnym, żyje razem z nami. Jej autor opowiadał kiedyś, że mieszkając z „Gracją” w Rzymie, na Gwiazdkę wieszał na niej bombki i światełka. Ostatniej zimy, będąc z wizytą u nas, włożył jej czapkę i szalik. My nie mamy takiej odwagi.
Jak trafiliście na rzeźbę, która urządziła ten dom?
Jeszcze podczas renowacji naszej przedwojennej willi na warszawskim Żoliborzu odwiedziliśmy pracownię Krzysztofa M. Bednarskiego, bo interesujemy się sztuką, chętnie w nią inwestujemy, przyjaźnimy się z artystami. „Gracja” od pierwszego wejrzenia nam się spodobała, ale nie byliśmy pewni, czy będzie nas na nią stać. Autor postanowił jednak wyjść nam naprzeciw, przywiózł ją na przymiarkę i gdy już stanęła, wszyscy wiedzieliśmy, że to miejsce jest dla niej wymarzone. Nie było wyjścia, przełożyliśmy kupno fortepianu do salonu.
Co wam się w niej spodobało?
Świetne proporcje, wrażenie ruchu, lustro wypolerowanego jaja z brązu. Wyobraziliśmy sobie, jak fantastycznie będzie wyglądać z góry naszych schodów, z trzeciej kondygnacji. Bardzo lubimy na „Grację” patrzeć z tej perspektywy – przypomina źrenicę oka. Figura jest graficzna, smukła. A układ jej ramion nawiązuje do łuku schodów. To zbieg okoliczności, choć większość naszych gości myśli, że architekt i rzeźbiarz razem nad tym pracowali.
Klasyczne „Gracje” były trzy...
Nasza rzeźba żartobliwie nawiązuje do tamtego posągu. Stoi na głowie, zaprzecza sile grawitacji, trochę niepokoi. Artysta chce, by wyobraźnia pracowała intensywniej. A co do liczby „Gracji” – ograniczył nas metraż podestu.
Taka sztuka nadaje domowi prestiż.
Bardziej zależało nam na emocjach, które wywołuje. Mieliśmy świadomość, że dobrze zaprojektowana przestrzeń potrzebuje czegoś więcej niż ładnego designu. Dlatego mamy w domu tylko niezbędne sprzęty, proste, ponadczasowe wzornictwo, które nie krzyczy o uwagę i nie konkuruje z kolekcją obrazów i rzeźb. Nie lubię przepełnienia, we wszystkim cenię umiar i jakość. Jakiś nieomylny instynkt zawsze prowadzi mnie w stronę przedmiotów ciekawych. I to niekoniecznie najdroższych.
Z waszą sztuką nie sposób się nudzić, na każdym kroku niespodzianki, a nawet kontrowersje... W jadalni erotyczne obrazy Agnieszki Sandomierz. W salonie kąpielowym rzeźba – donica o twarzy Karola Marksa, też zrobiona przez Krzysztofa M. Bednarskiego. Trochę spokojniej w kuchni, gdzie wiszą eleganckie kolaże ze szkiców do waszej „Gracji”. Refleksyjnie, nostalgicznie w salonie dzięki malarstwu Tomasza Tatarczyka. Jak to wszystko udało się wam pogodzić pod jednym dachem?
To są wybory i zestawienia podyktowane wyłącznie fascynacją. Dlatego dobrze im razem. Często twórczość artysty robi na nas takie wrażenie, że nie kończy się na jednym obrazie czy rzeźbie. Tak było z Tatarczykiem, tak jest z Bednarskim. Jeśli podoba nam się obraz, chcemy dowiedzieć się o nim jak najwięcej. O kulisach jego powstania. Pamiętam nasze kolacje w Mięćmierzu z Tatarczykiem, jego opowieści o ukochanym psie zakatowanym przez okolicznych mieszkańców. Obrazy malowane pod wpływem tej traumy, by się z nią uporać, nie dawały mi spokoju. Musiałam je mieć! Sama kocham psy, wychowuję Maksa i Toscę – są traktowane jak członkowie rodziny. Maks przypomina psa z obrazu Tatarczyka.
Co dają takie bogate zbiory sztuki? Przyjemność, radość, satysfakcję?
Pasja kolekcjonerska jest jak uzależnienie. Cały czas się rozwijamy i to poszerzanie własnych horyzontów jest najcenniejsze. Nie bez znaczenia jest dla mnie także fakt, że domowa galeria sztuki dodaje wnętrzom charakteru.
O ARTYŚCIE Krzysztof M. Bednarski rzeźbiarz, akcjoner, twórca obiektów, instalacji i filmów wideo, plakacista. Ur. 25 VII 1953 roku w Krakowie, mieszka w Rzymie. Rzeźby żyją miejscem. Same w sobie nie mają takiej siły oddziaływania jak przez kontekst. Miejsce w tej zabytkowej willi wydaje się dla „Gracji” wprost stworzone. Rozwija się wokół niej spirala schodów, która jest centrum tego domu, i pozwala podziwiać „Grację” z różnych stron i wysokości. Ten zmienny horyzont to ogromny atut ekspozycji. Rzadko się zdarza tak ustawić rzeźbę, tak zdynamizować jej odbiór. Poza tym podoba mi się, że zakręcona forma schodów podkreśla ruch obrotowy „Gracji”. Rzeźba z pełną nonszalancji lekkością zaprzecza prawu grawitacji. Pełni funkcję nie tylko dekoracyjną, ale też skłania do refleksji. Ludzie interesujący się sztuką odczytają w niej wiele cytatów żartobliwie wykorzystanych. Na prośbę właścicielki domu wykonałem także kilka szkiców poświęconych „Gracji”, które znalazły swój właściwy klimat w kuchni i jadalni.
Tekst i stylizacja: Małgorzata Tomczyk
Zdjęcia: Aleksander Rutkowski
Portret Artysty: Andrzej Rybczyński/PAP