Ilona Łepkowska o swoim domu
Po pięćdziesiątce zakochała się na zabój i wyprowadziła z Warszawy. Królowa seriali – Ilona Łepkowska – chce zrezygnować z pisania scenariuszy i oddać się przyjemności życia we dwoje.
Ilona Łepkowska - pierwsze własne M
Pierwszy własny kąt? M-3 na Stegnach, sztandarowym osiedlu epoki gierkowskiej. Wprowadziłam się tam z moim drugim mężem i naszą trzyletnią córką. Początek lat osiemdziesiątych – w sklepach pustki, wszystkiego brak. Oboje stawaliśmy na głowie, aby jakoś je urządzić. W tamtych czasach polowało się, nie kupowało. Po znajomości zdobyliśmy meble z nidzickiej fabryki produkowane dla IKEA – tzw. odrzuty z eksportu. Trofea z czerwonymi drzwiczkami pełniły rolę szafek kuchennych. W pokoju stanęły słynne fotele Kon-Tiki. Nie spod lady, ale uczciwie wystane w kolejce do Emilki, gdzie działała tzw. lista społeczna. Konstrukcją przypominały plażowe leżaki i były szczytem marzeń młodych małżeństw. Wytapetowaliśmy sami wszystkie ściany.
Ilona Łepkowska - urządzanie wnętrz nie było moją pasją
Przyznaję jednak, że nigdy nie było moją pasją urządzanie wnętrz. Słucham jak bajki o żelaznym wilku opowieści o ludziach, którzy jeżdżą po Polsce i wyszukują stare meble. A potem sami je odnawiają. Od wielu lat intensywnie pracuję, im jestem starsza, tym więcej obowiązków mi przybywa. Scenarzystka, producentka, kierownik literacki – za dużo wzięłam na swoje barki i teraz kombinuję, jak elegancko wycofać się z większości zobowiązań.
Mieszkam pod Warszawą na skraju Skulskiego Lasu w posiadłości mojego partnera, architekta i polityka, Czesława Bieleckiego. Sam zaprojektował imponujący kamienny dom. Jesteśmy parą od niedawna, ale znamy się od ponad 50 lat. Nasze rodziny mieszkały drzwi w drzwi w kamienicy przy ulicy Polnej niedaleko Politechniki Warszawskiej. Gdy się poznaliśmy, miałam pięć lat, a on jedenaście. Widziałam, jak podczas wypadków marcowych w 1968 roku odbywała się u Sławka rewizja. Potem do Izraela wyemigrowali jego bliscy – rodzice i siostra.
W latach osiemdziesiątych dwa razy siedział w więzieniu za działalność opozycyjną. Imponowało mi, że do wszystkiego, co robił, podchodził z pasją: i do zawodu, i do działalności opozycyjnej, a potem publicznej. Gdy spotkaliśmy się po latach, zaiskrzyło między nami – mieliśmy o czym rozmawiać i co wspominać. Historia lubi się powtarzać, bo moi rodzice też zostali parą, a jako dzieci mieszkali w sąsiedztwie, chodzili do tego samego kółka teatralnego na Rakowcu. Oboje zagrali w „Kordianie”, zachowały się nawet zdjęcia z tego wydarzenia. Przez wiele lat tworzyli zgodne małżeństwo.
Dla mnie otoczenie nie ma znaczenia, liczy się człowiek, którego kocham.
Nigdy nie namawiałam Sławka do przeprowadzki, bo dla niego ważna jest okolica, a Warszawa mierzi go architektoniczną brzydotą. Wprowadziłam się więc do jego domu kompletnie urządzonego. Wstawiłam w łazience swoją szczoteczkę do zębów, na półkach ułożyłam książki, a w szafie powiesiłam ciuchy. To musiało wystarczyć do oswojenia przestrzeni. Ale też nie mam rodowych mebli i pamiątek po przodkach, bo wszystko przepadło w czasie wojny, więc nie ciągnę za sobą bagażu przeszłości.
Ilona Łepkowska: nie mam specjalnych wymagań, mogę pisać wszędzie
Sławek odstąpił mi gabinet, gdzie mogę rozłożyć się z laptopem. Nie mam specjalnych wymagań. Mogę pisać wszędzie. Nie zdążyłam jeszcze skorzystać z uroków życia na wsi. Latem ani razu nie położyłam się na leżaku, nie udało mi się też pospacerować w pobliskim lesie. To wszystko musi poczekać, aż wyplączę się z morderczych zobowiązań. Cudem wykradłam kilkadziesiąt godzin, by udzielić pierwszego wywiadu rzeki (właśnie ukazała się książka Andrzeja Opali „Ł jak Łepkowska” – red.). Chcę zwolnić, napisać raz na rok fabułę, może powieść albo sztukę. Marzę, by mieć czas na przeczytanie dziesiątek książek odłożonych na później, na obejrzenie filmów, których nie zobaczyłam w kinie, na gotowanie, które tak lubię.
Sławek ma dużą wesołą rodzinę uwielbiającą biesiadować, więc jest dla kogo pitrasić. Fantastyczna była Wigilia na trzydzieści dwie osoby. Zawsze tęskniłam do takich ciepłych domowych klimatów. Duże rodziny stworzyłam w serialu „Klan” i „M jak miłość”. Widzę siebie robiącą na drutach – to miły przerywnik. Aha, i myślę o nordic walkingu, bo okolica jest wymarzona dla tego sportu. Tymczasem na przeprowadzce najbardziej skorzystał mój pies, który szaleje po ogrodzie i jest pijany wolnością.
Wysłuchała: Anna Stefopulos
Zdjęcia: Archiwum Ilony Łepkowskiej, Paweł Sonnenburg