
Całe życie w ogrodzie
Znani i lubiani w domuMaja Popielarska o swoim domu
Wychowała się w ogrodzie i ma do niego słabość. Najpierw pachniał trawą cytrynową i mango, dziś ma zapach swojskiej papierówki. W podróż nie tylko po Afryce i Ursynowie zaprosiła nas pogodynka Maja Popielarska.
Maja Popielarska: mój ogród jest niewielki
Prawie każde spotkanie towarzyskie zaczyna się od pytania, czy mam ogród. Tak mocno zapadł ludziom w pamięci tytuł mojego programu „Maja w ogrodzie”. Odpowiadam więc, że mam, ale niewielki. Z ogromną hortensją bukietową, azaliami, bukszpanem, papierówką, której gałęzie układają się w malowniczy parasol, dwoma cisami i modrzewiem. Znakomicie czuję się w domu schowanym wśród zieleni. Wypatrzyłam go kilka lat temu. Był niepozorny, sfatygowany, ale ogród przemawiał na jego korzyść. Od razu poczułam magię tego miejsca. Wtedy jeszcze nie był na sprzedaż, więc cierpliwie czekałam i się doczekałam.
Udało mi się połączyć dwa sprzeczne pragnienia – mieszkać wśród natury i jednocześnie blisko miasta, które też kocham. Mam w sobie sporo romantyzmu, a jednocześnie lubię ostre tempo pracy w telewizji, choć momentami jestem zmęczona. Wtedy dzwonię do taty, który mieszka na Pojezierzu Wałeckim w pobliżu cudownego lasu. Słyszę, że właśnie obudził się z poobiedniej drzemki i pije herbatkę – zupełnie inny świat.
Maja Popielarska: łączę style, nie cierpię kompletów
Tak jak w moim domu urządzonym w ulubionych klimatach angielskich, francuskich i polskich oczywiście. Łączę style, nie cierpię kompletów. Jedyny, jaki mam, to kremowy serwis obiadowy. Od niedawna kolekcjonuję mleczniki. Dumna jestem też z mebli po dziadkach i rodzicach – stół, krzesła, szafa. Syn Kuba jest czwartym pokoleniem, które z nich korzysta. Cieszę się, że zachowałam kawałek historii naszej rodziny.
Maja Popielarska - wspomnienia z Afryki
Kiedy przygotowywałam ostatnio obiad, poczułam zapach bazylii. Od razu wróciły wspomnienia z dzieciństwa, z Afryki. Jako czteroletnia dziewczynka wyjechałam z rodzicami do Ghany i Liberii na prawie pięć lat. Ojciec pracował tam w przemyśle drzewnym. Dom w buszu miał kamienne chłodne podłogi i siatki w oknach, by nie zaglądali nieproszeni goście – jadowite węże i pająki. Większość dnia spędzałam w ogrodzie, o który dbała mama.
Pamiętam mnóstwo dziwnych roślin, jak na przykład fasolę o olbrzymich, prawie metrowych strąkach. Dwa z nich wystarczały na obiad dla trzech osób. Szukałam potem tej odmiany w Polsce, ale nigdy na nią nie natrafiłam. Była też trawa cytrynowa, chili, guawa, drzewo mango – opychałam się jego owocami, dopóki nie rozbolał mnie brzuch. Obok domu rósł olbrzymi, dziwnie pachnący krzak. Dziś wiem, że to była bazylia. Już zawsze będzie mi się kojarzyła z Afryką.
Chodziłam do szkoły z samymi czarnymi dziećmi. Trochę czasu upłynęło, zanim koledzy przyzwyczaili się do mnie. Na początku szczypali i dotykali egzotycznych blond włosów. W Ghanie była straszna bieda. Na półkach stał tylko ocet i kakao. Jadło się jedynie słodkie ziemniaki yam. Choć mama przyrządzała je na wszystkie możliwe sposoby, miałam serdecznie dość. Teraz wiele bym dała, żeby znów ich skosztować.
Maja Popielarska - przeprowadzka do Polski
Przez chwilę mieszkałam nad Oceanem. Spacerowałyśmy z mamą kilometrami plażą, zbierając muszle i kawałki koralowców. Kiedy po raz pierwszy pojechałam nad Bałtyk, nie mogłam się nadziwić, że muszelki są takie maleńkie, a woda bura i zimna. Dopiero, będąc już dorosła, doceniłam surową urodę naszego morza.
Gdy wróciłam do Polski, a rodzice zostali w Liberii, zamieszkałam u cioci na Ursynowie – wtedy jednym wielkim placu budowy. Wszędzie było cudowne błoto. Zbieraliśmy połamane kafelki i porównywaliśmy, kto ma więcej i czyje są ładniejsze. Bawiliśmy się w podchody, klasy, zbijaka, graliśmy w gumę. Ogromne podwórko pełne dzieci, kipiące życiem, śmiechem. Parę lat temu znowu wróciłam na chwilę na Ursynów. Było cicho i smutno. Spytałam: „Ciociu, dlaczego?”. Usłyszałam „Komputery!”.
Pokolenie żyjące w wirtualnym świecie wiele traci. Co oni będą wspominać? Ja do dziś pamiętam jak z afrykańskimi dzieciakami wspinaliśmy się na palmy, huśtaliśmy na oponach, kijem toczyliśmy na wyścigi obręcze. Obiecałam Kubie, że kiedyś tam razem pojedziemy i pokażę mu barwy i zapachy mojego dzieciństwa.
Wysłuchała: Anna Stefopulos
Fotografia: Bartosz Krupa/East News, Archiwum M. Popielarskiej