Wakacji we Włoszech państwo Peda nie zamieniliby na żadne inne. Te wycieczki – wspólnie z dziećmi – to ich rodzinna tradycja. Z Południa przywożą zdjęcia, smakołyki, wyborne wina, a ostatnio także... dom.
Włochy zauroczyły nas po prostu wszystkim: słońcem, kolorami, atmosferą, kuchnią, przyrodą, kulturą i, oczywiście, architekturą – opowiada gospodarz. – Chcieliśmy za wszelką cenę przenieść włoski klimat do naszego rodzinnego domu. Nic więc dziwnego, że tygodniami – całą rodziną, czyli prawdziwie po włosku – potrafili wygrzewać się na śródziemnomorskich plażach. Podczas gdy Elżbieta z Patrycją i Patrykiem odpoczywali nad morzem, Zbyszek jeździł na rolkach po okolicy i pieczołowicie fotografował domy, ogrody, podjazdy.
Potem, patrząc na te zdjęcia, wymyślili dla siebie dom i kiedy kupili działkę w podwarszawskim Zalesiu, w głowach mieli już każdy jego szczegół. Potrzebowali tylko fachowca, który wszystko rozrysuje i policzy. I wtedy zaczęły się problemy. Jeden, drugi, trzeci architekt i porażka za porażką. Z żadnym nie potrafili się dogadać. – Zawsze proponowali nam dworki ze ściętymi dachami i rzędami kolumn. Byliśmy załamani – wspomina Elżbieta. Aż któregoś dnia, podczas spaceru po okolicy, zobaczyła, że w pobliżu ich działki wyrasta osiedle domów podobnych do tego, jaki sobie wymarzyli.
Szybko znalazła w internecie nazwisko projektantki i zadzwoniła. Niestety, okazało się, że pani Anna Kalbarczyk nie robi pojedynczych projektów. Gdy wydawało się, że architektki nic już nie przekona i poszukiwania trzeba będzie zacząć od nowa, okazało się, że państwo Peda są jej sąsiadami. A sąsiadom się przecież nie odmawia. – Współpraca z Anią to był strzał w dziesiątkę! W mgnieniu oka nasz włoski dom pojawił się na papierze – wspomina gospodyni. Ale na tym kłopoty się nie skończyły. Żeby wszystko wyszło idealnie, potrzebowali sprawdzonej ekipy budowlanej. Zanim taką znaleźli, było kilka wpadek.
Dziś mieszkają prawdziwie po włosku: dużo tu kamienia – taras i kolumny z piaskowca, granit i zwyczajne otoczaki wokół domu, a wewnątrz trawertyn – do tego duże, wygodne, proste i eleganckie kanapy, takie, jakie Włosi lubią najbardziej, oraz stół, który spokojnie pomieści kilka pokoleń. Nie wszystko jeszcze zdążyli urządzić – przed nimi zakup kilku mebli, choćby gablotki na puchary Zbyszka, który jest piłkarzem-amatorem i uzbierał pokaźną kolekcję sportowych trofeów. Gablota musi być obszerna, bo ojca goni syn. Sześcioletni Patryk już potrafi z piłką wyczyniać cuda i poważnie myśli o profesjonalnym futbolu!
Ostatnio cała rodzina z zapałem uczy się włoskiego. Przyda im się nie tylko podczas wakacyjnych wojaży. Choć niedawno powstał ich „włoski” dom w Zalesiu, już marzą o drugim, tym razem włoskim w stu procentach. Gdzieś w Toskanii.
Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Michał Przeździk
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepom: Belbazaar, AlmiDecor, Home Concept Store
reklama