Styl zen we wnętrzach – kolory ziemi i naturalne materiały
Styl nowoczesnyTen dom jest tak wygodny, że aż rozleniwia. Ewa i Robert mieli ambitne plany: chcieli dużo czytać i uczyć się. Tymczasem najchętniej bujają się na hamaku i podglądają łabędzie.
Nowoczesny dom w stylu zen – najważniejszy jest spokój
Gdy serce kłóci się z rozumem, czasem warto posłuchać tego pierwszego. Tak właśnie zrobili właściciele willi w Wielkopolsce i nie żałują. Ewa i Robert najpierw zakochali się… w działce. Była rzeczywiście wyjątkowa – tuż obok parku krajobrazowego, z widokiem na rozległe łąki i las, a zaledwie pół godziny od miasta, na kameralnym osiedlu. Jej granicę wyznaczała mała rzeczka. Niestety, miała też wady: kształt trójkąta, więc trudno było ją zabudować, torfową ziemię i na dokładkę opadała dość stromo do wody. Mimo to kupili ją, by chwilę później… sprzedać. Polegli na projekcie domu.
Znaleźli inny, łatwiejszy kawałek terenu nieopodal i wybudowali tam dworek polski. Ale malownicza działka z rzeczką wciąż nie dawała im spokoju. Tak bardzo, że w końcu… kupili ją po raz drugi. Na szczęście nowi właściciele zgodzili się odsprzedać. Znalazł się też architekt – Adam Mikulicz – który zaprojektował na tym trudnym terenie dom, postawiony na specjalnych fundamentach.
Główna część mieści się na parterze. W holu, dość nietypowo, nie ma schodów w górę, a klatka prowadzi w dół do reszty rezydencji: klubu muzycznego z fortepianem i biblioteką, sali ćwiczeń oraz oszklonego spa z sauną i jacuzzi. Widoki na okolicę są oszałamiające, można stąd także wyjść wprost na taras i do ogrodu, zimą skorzystać z ruskiej bani na zewnątrz albo zejść w dół na pomost, do którego podpływają kaczki oraz łabędzie. Te ostatnie już tak zaprzyjaźniły się z gospodarzami, że gdy tylko Robert podjeżdża i parkuje samochód, pan łabędź od razu płynie się z nim przywitać.
Kolory ziemi i naturalne materiały we wnętrzach
Ewa i Robert chcieli, by w domu dobrze czuły się trzy pokolenia – oni, ich synowie i rodzice. Urządzenie wnętrz i wykończenie elewacji powierzyli warszawskiej architektce Katarzynie Kraszewskiej. Spodobały im się jej stonowane i ponadczasowe projekty wnętrz.
Na elewację wybrała impregnowane drewno połączone z otynkowanymi na biało i szaro ścianami, schody wyłożyła granitowymi płytami. W domu też jest naturalnie. Na podłogach ułożony został bielony dąb. Architektka zestawiła go z ciepłym orzechowym drewnem, z którego zrobione są stoliki w salonie, kuchenny blat, drzwi wysokie od podłogi do sufitu i regały. Z kolei dwustronny kominek (który zarazem oddziela salon od części jadalnej) i filary na jednej ze ścian w salonie wyłożyła zmatowionym trawertynem, a klatkę schodową jasnym marmurem – Crema Marfil.
Dom urządzony praktycznie i wygodnie
– Dom ma 630 metrów, a przeprowadziliśmy się z mieszkania w bloku, więc obawialiśmy się, że się w tej przestrzeni zagubimy. Dlatego prosiliśmy architektów, by był wyraźnie podzielony na części: wspólną, prywatną i rekreacyjną, żebyśmy w każdej czuli się kameralnie – tłumaczy Robert. Centralne miejsce zajmuje kuchnia połączona z jadalnią i salonem z dwiema wygodnymi sofami. Ważnym meblem jest tu elektroniczne pianino Yamaha – Ewa już jako dorosła osoba zaczęła uczyć się grać, a przy okazji okazało się, że naturalny talent muzyczny ma ich dziewiętnastoletni syn – usiadł i z miejsca zagrał ze słuchu. To dla niego kupili drugi, analogowy fortepian, stuletniego Steinwaya, który przez lata stał w kawiarni warszawskiego Hotelu Europejskiego, a teraz jest ozdobą klubu muzycznego w ich domu.
Na parterze znalazło się też miejsce na sypialnie właścicieli i ich synów, łazienki, garderobę i dwa gabinety: biały dla niej i granatowy dla niego, do których wchodzi się przez przesuwne drzwi wprost z salonu (dyskretnie przysłania je ażurowy regał, gdzie stoją pamiątki z podróży i ulubione drobiazgi).
Wygodne i praktyczne – takie są projekty Katarzyny Kraszewskiej. Widać to na przykład w kuchni, gdzie do szafek pod oknem przylega spory półwysep, przy którym posiłki może spokojnie przygotowywać nawet parę osób. Jego blat został też specjalnie przedłużony. Teraz tworzy stolik idealny do wypicia szybkiej porannej kawy. Ale projektantka wpuściła do wnętrza także ciut ekstrawagancji.
> Zobacz także: Praktycznie i przytulnie: podwarszawski dom w szarości, brązie i karmelu <
W holu powiesiła lampy jak kostki lodu, które wraz z balustradą ze szkła i podświetlanymi stopniami schodów sprawiają, że można się tu poczuć jak w baśniowej grocie elfów. Łazienka dla gości natomiast ma klimat księżycowy – całą ścianę wyłożono izraelską mozaiką z polerowanej stali, a z sufitu świecą lampy Sfery marki Vibia. Najważniejsze jednak były książki.
Książki, zen i fortepian
– Klienci kochają je, czytają i namiętnie kolekcjonują – mówi Katarzyna Kraszewska. – Od razu zaznaczyli, że musi się dla nich znaleźć bardzo dużo miejsca, więc zaprosiłam je do różnych pomieszczeń, nawet… do łazienki. Specjalne półki umieściła w obudowie wanny, by leżąc w kąpieli, można było po nie sięgnąć i poczytać przy lampce wina. – Ale przede wszystkim zaprojektowałam w korytarzu wielką ścianę z książek, które witają każdego gościa – mówi.
– Duże biblioteczki są też w obu gabinetach, a w sypialni gospodarzy przy łóżkach stanęły podwójne, wsuwane w siebie stoliki, by na lektury było wystarczająco dużo miejsca. – Mieliśmy tutaj dużo czytać, a nawet się dokształcać, ale nasz dom rozleniwia – śmieje się Ewa. – Wracamy, zasiadamy na sofach, leżakach albo w hamaku i cieszymy się przyrodą, która pięknie zmienia się z porami roku. W życiu nie chcielibyśmy znów mieszkać w mieście. Czujemy się tu trochę jak na wiecznych wakacjach. A kto by chciał wracać z wakacji?
Kontakt do projektantki: Katarzyna Kraszewska Architektura Wnętrz, kraszewska.com
Zobacz całą sesję w galerii zdjęć.
TEKST: AGNIESZKA WÓJCIŃSKA
ZDJĘCIA: TOM KUREK, STYLIZACJA: ELIZA MROZIŃSKA