I jak tu nie wierzyć w siłę przypadku? Wystarczyło, że Oliwia pomyliła ulice i już za zakrętem znalazła wymarzony dom. Apartament w parku nad stawem.
Jest świeżo upieczoną projektantką wnętrz, zakochaną w warszawskim starym Żoliborzu i pobliskich Bielanach. Mieszka tu od dzieciństwa i przy każdej okazji namawia znajomych na przeprowadzkę w okolice. Ma swoje ulubione miejsca. Choćby Pałac Brühla, w którym na hucznych balach bawili się królowie August III Sas i Stanisław August Poniatowski. – Szkoda, że budynek popada w ruinę. Zawsze marzyłam, by mieszkać gdzieś w pobliżu. Może w domu z ogródkiem? Gdyby tylko nie trzeba było się nim zajmować – śmieje się Oliwia.
Kiedyś podczas spaceru przez pomyłkę skręciła w jakąś uliczkę i na jej końcu odkryła osiedle. Kilka dwupiętrowych domów zatopionych w zieleni – w parku ze starymi drzewami i stawem. Trudno było nie polubić tego miejsca. Odnalazła dewelopera i kupiła studwudziestometrowy apartament.
– Mieszkanie w centrum to nie dla mnie – tłumaczy. – Tutaj jest kameralniej. Rozrzucone w parku apartamentowce bardziej przypominają wille niż zwykłe osiedle. Na spacer z psem wychodzę z filiżanką kawy w ręku. No i nie muszę dbać o ogród ani odśnieżać podjazdu – opowiada Oliwia. Zachwyciło ją nie tylko otoczenie. Wrażenie robi też nietypowy układ mieszkania i ogromny taras. Do domu wchodzi się poziom niżej. Drzwi otwierają się wprost na schody prowadzące do obszernego salonu. Wiosną i latem mieszkanie powiększa się o dodatkowe sto metrów, bo życie przenosi się na taras z wygodnymi kanapami i grillem.
Dom Oliwii jest jak ona sama – uporządkowany i bez zbędnych przedmiotów. – Mam wstręt do wszelkich ozdobników – mówi właścicielka. Dlatego wybrała meble proste, ale nie minimalistyczne. – Lubię naturalne materiały. Nie zniosłabym plastiku. Nawet jeśli miałby to być klasyk dizajnu – tłumaczy.
W mieszkaniu ma więc dużo drewna, marmur w łazience, granit na podłodze w kuchni. Niewiele jest też sprzętów i przedmiotów, a jeśli już, to najlepszych marek: meble z Poliformu, kanapa Minotti, zastawa Villeroy & Boch. – Inspiruje mnie styl angielskiej projektantki Kelly Hoppen – dodaje. Ta dizajnerka znana jest z wystudiowanych wnętrz w duchu zen. Uważa, że dom trzeba traktować jak sanktuarium, w którym nie mogą znajdować się rzeczy przypadkowe.
– Ja też lubię harmonijne wnętrza, bo w takich najlepiej relaksuję się po dniu pełnym pracy i wrażeń - przyznaje Oliwia. Choć dom pomógł jej znaleźć szczęśliwy traf, jego urządzania nigdy nie zostawiłaby przypadkowi.
Tekst i stylizacja: Karolina Świderska
Fotografie: Michał Stabro
reklama