Kupno domu trwało miesiąc, tydzień zajęło wymyślanie wnętrza, a po czterech miesiącach można było w nim zamieszkać.
Przy urządzaniu tego domu nie było małżeńskich potyczek ani zasadniczych rozmów. Kasia jest architektem, mąż po prostu jej zaufał. Tomasz na początku powiedział, co jest dla niego ważne. Chciał połączyć kuchnię z salonem (żeby nie musieli szukać się po domu). Marzył też o jednym pomieszczeniu, w którym znalazłyby się sypialnia, łazienka i garderoba (żeby nie trzeba było nigdzie wychodzić, aby się wyszykować od A do Z).
Najwięcej kłopotu przysporzyła im kuchnia. Owszem, wywędrowała na środek parteru, ale nie można było zabrać wraz z nią okna; musieli coś wymyślić. – Podjęłam trudną decyzję – mówi Kasia. – Dlatego naturalne światło wpada do spiżarni, a do kuchni sączy się delikatnie przez szklane drzwi. Zaprojektowałam też podświetlane blaty, szafki i sporo lampek. O żadnych ciemnościach nie ma mowy.
Od pół roku, bo tyle tu mieszkają, pomysł testuje rodzina. Utwierdzili się w przekonaniu, że bez spiżarni żyć nie można, szczególnie przy dwójce dzieci, siedmioletniej Natalce i półtorarocznej Julce. Raz w tygodniu robią potężne zakupy. Musiało być więc miejsce na schowanie zapasów jedzenia, zgrzewek z wodą czy soków dla dziewczynek. – Dla kogoś ważny jest duży salon czy kino domowe. Dla nas liczy się porządek w kuchni – wyjaśnia Kasia. – Mamy w niej rzeczy niezbędne do gotowania. Wszystko co brudne, a nawet mikrofalówkę, schowaliśmy za ścianą.
Mieszkanie „robi” podłoga i ceglana ściana przy kominku. Kasia nie uważa tych pomysłów za specjalnie nowatorskie, stosowała je już w domach swoich klientów. Dębowy parkiet przemysłowy, odpowiednio parzony, ma mnóstwo zalet – jest niedrogi i, co ważne, bardzo łatwy w utrzymaniu. Nie widać na nim brudu, a w tym domu nikt ze szmatą biegał nie będzie. Ponadto wygląda zjawiskowo i odrobinę egzotycznie.
A cegła? Kasia sądzi, że obok kamienia jest najbardziej fascynującym materiałem. Do swojego salonu wybrała bardzo surową, w kolorze burego betonu. Uważa, że ściana przy kominku i murek w kuchni są tylko tłem dla dalszych dekoratorskich działań. – Meble w jednym kolorze i stylu nie wyglądają dobrze – dzieli się swoimi spostrzeżeniami.
– Do jadalni kupiłam stylizowany jasny stół i krzesła, a meble w salonie są ciemne, nowoczesne. Ludzie zwykle boją się takich eksperymentów, a ja lubię sobie pokombinować i we własnym domu mogę to robić. Może dlatego na zimę Kasia zrezygnowała z turkusowych dodatków na parterze (poduszki, wazony, serwetki) na rzecz bardziej ożywionej śliwki. Dom zmienił się, a jego mieszkańcy czują, że wraz z ciepłym kolorem przybyło im energii.
Można powiedzieć, że Kasia i Tomek etap urządzania mają już za sobą. Chcieliby jeszcze dokupić kilka plakatów Rafała Olbińskiego, które oboje tak lubią. Myśleli też, aby dziewczynkom zrobić frajdę i wydrukować ich zdjęcia na ogromnych płótnach. Kto by pomyślał, że jeszcze rok temu o tej porze mieszkali w zwyczajnym bloku na Ursynowie i że wszystko potoczy się tak szybko. Na dodatek dom wygląda doskonale.
Tekst: Beata Woźniak
Stylizacja: Anna Kępińska
Fotografie: Sławomir Frąckowiak
reklama