Tyle tu planów, rekwizytów, tajemniczych zwrotów akcji. Mieszkanie ma tylko 60 metrów, a ile się dzieje.

Nie ma się zresztą co dziwić. Teatralne skojarzenia są jak najbardziej na miejscu. Właściciele apartamentu są ludźmi show-biznesu – reżyserują i piszą scenariusze. A architektki, które wszystko zaprojektowały – Karolina Benoit i Małgorzata Łotysz – pracowały w teatrze przy tworzeniu scenografii do przedstawień.

Remont zamiast małego liftingu

Na początku nic nie zapowiadało tu wielkiego burzenia. Właściciele mieszkania nie mieli w planach remontu, chcieli tylko delikatnego liftingu. – Weszłyśmy, żeby sobie wszystko obejrzeć, i zobaczyłyśmy ścianki działowe oraz półki z karton-gipsu, które potwornie tłamsiły i tak niewielką przestrzeń – opowiada Małgorzata Łotysz. – Wrażenie przytłaczające. Wszystko jakby zamknięte, zduszone.

Projektowanie nowych wnętrz nie było wcale proste – trwało prawie rok. Lifting okazał się niewystarczający, potrzebne było usuwanie ścian. Na szczęście właściciele nie powiedzieli „nie”. – Zaczęliśmy się spotykać, polubiliśmy się. W miarę poznawania się odważałyśmy się na coraz więcej. Wszystkich zaczęły cieszyć te nasze burze mózgów i to, co razem wymyślamy – wspomina Karolina Benoit. – Gospodarze sporo podróżują – Paryż, Nowy Jork. Rozkręcili się, podsuwali mnóstwo inspiracji. Szczęśliwie mieli gdzie mieszkać – dodaje ze śmiechem.

Urządzanie wnętrz pod klienta
Każdy dom czy mieszkanie, które projektują Karolina z Małgorzatą, dostaje nazwę. Zawsze jednak na zwieńczenie, a nie na początek prac. – Nigdy nie zaczynamy od nazwania stylu, w jakim będzie wnętrze – opowiadają. – W czasie spotkań i rozmów wyciągamy z klientów mnóstwo informacji. Co lubią, a czego nie, na co mają ochotę, co czytają, gdzie, w jakiej pozycji najchętniej, czego słuchają...

Zachowujemy się trochę jak psychoanalitycy. Z tych wszystkich informacji budujemy obraz człowieka, a potem mieszkania, w którym będzie się, naszym zdaniem, dobrze czuł. Bo to jest ważniejsze niż określenie stylu. Robimy też badania terenowe, tak to sobie nazywamy. Jeździmy do sklepów, mierzymy meble, klientów, sprawdzamy, czy się zgrają. Może się okazać, że człowiek na początku chce mieć dom prowansalski, ale z pogawędki z nami wynika, że pasuje do niego kompletnie co innego. Wtedy rozmawiamy. Dopiero potem robimy projekt, a na końcu nadajemy mu imię.

W tym wypadku nazwały apartament „nowojorskim”. – Skala jest oczywiście nieco inna, bo w Nowym Jorku miałby set metrów, a w Warszawie ma dzieści, ale liczy się klimat, otwarta przestrzeń, duże meble, a te są większe niż normalnie, specjalnie do tego miejsca projektowane – opowiadają. – Wreszcie materiały: kamień i drewno, szlachetne forniry. I nieustanne krążenie pomiędzy retro a czymś nowoczesnym. Uwielbiamy żonglować stylami. Ten apartament wyszedł nam tak, że mogłybyśmy w nim same zamieszkać. Znajomi mówią, że od razu widać naszą rękę.

Teatralne dekoracje we wnętrzu

Przede wszystkim otworzyły salon na kuchnię. Trzeba to było zrobić tak, żeby nie siedziało się wśród garnków. Wymyśliły więc akwarium - ścianę ze szklanych tafli w metalowych ramach, za którą ukryły białe szafki, duży bufet z blatem, lodówkę. Nie tylko tworzy kolejne plany, ale i wydziela kawałek pokoju, niczego jednocześnie nie zamykając. Pokój zyskał niesamowitą głębię dzięki odważnemu kolorowi: najdłuższą ścianę pomalowały czarną matową farbą. – Wygląda teraz zupełnie jak scena w teatrze – mówią. Na takim matowym tle widziały błyszczącą komodę w pięknym fornirze z palisandru. – Cały czas inspirował nas duński dizajn z lat 60., ale oryginały nie pasowały do mieszkania. Potrzebny był mebel dwumetrowej długości, za to bardzo wąski – wspominają. – Zaprojektowałyśmy więc komodę, a zrobił ją stary warszawski stolarz. Do tego pikowana welurowa kanapa (Karolina i Małgosia dopasowały siedziska i oparcia pod wymiar właścicieli). Prywatną część mieszkania sprytnie ukryły za drewnianym słupem - zamykaną jak szkatuła orzechową biblioteką.

Karolina i Małgorzata wciąż się dziwią, ile udało się zmieścić na 60 metrach. Gospodarze to doceniają. – Mówią, że nas nie lubią – śmieje się Małgorzata. – Dlaczego? Bo chcieliby mieć większe mieszkanie, ale tak im tu wszystko zgrabnie zaprojektowałyśmy, że nigdy się nie wyprowadzą.

Tekst: Joanna Halena
Zdjęcia: Rafał Lipski
Stylizacja: Anna Tyślerowicz

Architektki: Małgorzata Łotysz i Karolina Benoit
Projektują razem od 15 lat, zarówno domy, jak i przestrzenie publiczne. Mają w dorobku kolekcję autorskich mebli. – Funkcja jest ważna – podkreślają – ale najważniejsze jest poczucie obcowania ze sztuką, bo to daje wyraziste artystycznie wnętrza.
k.benoit@wp.pl, m.lotysz@wp.pl

reklama