W salonie koty bujają się w hamaku, podłoga odbija wnętrze jak lustro wody, pachnie kawą... Pani domu przywiązuje wielką wagę do tego, jak mieszka. A mieszka kolorowo, z niezłą dawką szaleństwa.
Dorota Sulich-Długosz od lat jest związana z warszawską Saską Kępą. Mieszkania dla siebie, dwóch synów i dwóch kotów szukała więc w okolicy. Zupełnie nie wyobraża sobie życia w pomalowanym na pastelowo bloku na n-tym piętrze. Uważa, że im coś starsze, tym więcej ma duszy.
Rasowa warszawska kamienica
Nic dziwnego, że ogłoszenie o sprzedaży mieszkań w ponad 100-letnim budynku bardzo ją zaintrygowało. Tym bardziej że kamienica została odrestaurowana z klasą, spokojnie mogłaby stać w Paryżu czy Berlinie. Szarawa elewacja, gzymsy tam, gdzie trzeba, dyskretne balkoniki, granitowy bruk na dziedzińcach, subtelne podświetlenia. Do apartamentów prowadzą drewniane schody na wysoki połysk z wstawkami z rudawego marmuru. Nie było się nad czym zastanawiać, zwłaszcza że i cena wydawała się atrakcyjna.
Dorota pamięta, jak po raz pierwszy ze swoją przyjaciółką i architektką Kasią Sybilską z Living Home weszły do mieszkania. Na podłodze była wylewka, na ścianach odsłonięta carska cegła. Ponieważ brakowało ścianek działowych, sprawiało wrażenie, że ma dużo więcej metrów niż w rzeczywistości. Zapowiadał się niezły remont, ale też pole do popisu było duże.
Przeszklony loft z pazurem
Dorota jednego była pewna – nie chciała mieć apartamentu ze sztukateriami, jodełką na podłodze i kredensem po babci. Ze statecznym mieszczaństwem w urządzaniu domu nie było jej po drodze. Za to loftowy klimat wydawał się idealny. Nie męski, w smutnawych szarościach, lecz babski, radosny, z pazurem. Kasia Sybilska rozumiała ideę bez słów.
Na początek dziewczyny zrobiły wędrówkę po świeżo wykończonych mieszkaniach sąsiadów i wiedziały już, że nie postawią normalnych ścian działowych, bo identyczne mieszkania dramatycznie straciły na przestrzeni. I tak narodził się pomysł na szyby w metalowych ramach. Zobaczymy je nawet w łazience, która znajduje się na wprost drzwi wejściowych. – Nie zdarzyło się jeszcze, żeby listonosz przyłapał mnie w kąpieli – śmieje się Dorota.
{google_adsense}
Zwykła ściana pojawia się jedynie wokół w.c. Wszędzie króluje cegła (gdzieniegdzie pięknie układa się w łuki) i beton na stropach. Tynk pojawia się tylko w salonie przy białej komodzie i na suficie. Dziewczyny bały się po prostu, że babskie gniazdko zmienią w piwniczny loch.
Na podłodze pojawiła się bezbarwna wylewka żywiczna. Jest trochę łaciata, nierówna, ale to zamierzone i przy okazji bardzo wygodne (nie widać śladów kocich łap). Jak na prawdziwy loft przystało, kable elektryczne wędrują po ścianach, choć nie obyło się bez wpadki. W salonie, gdzie jest najwięcej źródeł światła, niepokojąco oplotły sufit. Wyglądały niczym pajęcza sieć. Dlatego wyjątkowo postanowiły ukryć je pod tynkiem.
Jest też ukłon w stronę starej kamienicy – w holu i łazienkach pojawiła się klasyczna terakota.
Meble z różnych bajek i stylowy miks dekoracji
Dorota uważa, że jeśli chcesz zrobić loft z pazurem, nie można wszystkiego kupić za jednym zamachem, ponieważ wyjdzie wnętrze jak z katalogu. – Aby było prawdziwie, przedmioty zbierałam latami, dokupiłam sobie obrazek z jelonkiem. Bo turkusowy, bo z rogami i pasuje – tłumaczy.
Sporo mebli i drobiazgów już miała. Znajomi twierdzą, że u niej można zawiesić oko na tylu rzeczach, np. na kryształowym żyrandolu (znaleziony dawno temu na Kole), zestawionym z ceglaną ścianą, albo królewskim gzymsie kaflowego pieca, który wciąż grzeje, choć pamięta jeszcze XIX wiek (nie trzeba targać na trzecie piętro węgla, bo podłączony jest do sieci miejskiej). Fajne są kredowa tablica z menu (to z bistro, które kiedyś prowadziła Dorota) i mozaika z Napoleonem (kosztowny, lecz mocny akcent na wejściu) czy sztychy w holu (z rozwagą dobrane ramki).
Właścicielka lubi miksować przedmioty w różnych stylach, jednak wszystko razem gra. Potrafi też mistrzowsko zestawiać rzeczy drogie (w zdecydowanej mniejszości) i tanie, uzyskując spektakularny efekt.
Droższe są ściany, ale tańsza kuchnia z IKEA. Kosztowna była skórzana kanapa, ale okazyjnie udało się wyszukać na Allegro ebonitowe czarne gniazdka czy oskrobany stół z kolonią korników.
Loft ożywiły turkusowe dodatki. W tym kolorze są dywany, poduchy i tkaniny w sypialni. Aby odgrodzić się od świata, Dorota może zaciągnąć zasłony w oknach i na szklanej ścianie. Ma wtedy wrażenie... otulenia.
Jest jeszcze hamak. – Najczęściej bujają się na nim dzieci i koty. Ja wypróbowałam go raz. To było jak spełnienie dziecięcego marzenia – mówi.
tekst: Beata Woźniak
zdjęcia: Radosław Wojnar
stylizacja: Dorota Karpińska
projektantka: Katarzyna Sybilska
Katarzyna urządza wnętrza w różnej stylistyce – od nowoczesnych po glamour, a nawet pałacowe – ale w każdym jest odrobina zabawy, puszczenie oka. Lubi mocne akcenty. Jej zdaniem wyjątkowy mebel, zdecydowany kolor czy wyrazisty motyw mogą zrobić całe wnętrze. Uważnie słucha klientów, bo to oni mają czuć się komfortowo w swoim domu. Pomysł na mieszkanie Doroty narodził się w ciągu kilku rozmów, obyło się nawet bez rysunków i zmian. Przyjaźń sprzyjała wenie.
kontakt do projektantki: www.livinghome.pl