Nawet w nowym mieszkaniu każdy może poczuć się jak w kamienicy. Wystarczy kupić stuletnie drzwi, cegłę z rozbiórki, a na ścianie położyć deski ze starej stodoły.
Najpierw był loft z otwartą przestrzenią
Jeszcze parę lat temu Ana studiowała w Stanach. Miała już pracę załatwioną w Wisconsin, a marzyło jej się San Francisco. Wróciła na chwilę do Polski, żeby zrobić dyplom w łódzkiej filmówce (jest montażystką). Tu poznała Janka i przepadła z kretesem.
Zakochana para zamieszkała na Kabatach. – Ale osaczyły nas dziecięce wózki – wspominają ze śmiechem.
Raz na spacerze z psem Ana spotkała ich 23, a Janek w drodze do sklepu 36. „Przecież my chcemy jeszcze trochę poszaleć”, pomyśleli i… wynieśli się do loftu we Włochach. Otwarta przestrzeń z metalową drabinką na antresolę to było idealne miejsce dla bezdzietnego małżeństwa.
Zamiast kamienicy, apartament z klimatem
Wkrótce jednak okazało się, że Ana jest w ciąży: – Kiedy pewnego dnia, już ze sporym brzuchem, o mało nie spadłam z tej drabinki, postanowiliśmy przeprowadzić się w jakieś bezpieczne miejsce, najlepiej do starej kamienicy. To, co znaleźli, było albo drogie, albo bardzo zniszczone, a im się spieszyło. Kupili więc apartament w Wilanowie z windą, garażem, tarasem i nadali mu klimat.
Ludzie mieszkający w starych domach często wymieniają pełne uroku, lecz nieszczelne drewniane skrzynkowe okna i drzwi na plastiki, a skrzypiące podłogi na pozbawione charakteru panele albo jeszcze bardziej neutralne i praktycznie niezniszczalne żywice poliuretanowe. Ana i Janek zrobili odwrotnie.
Bielone dechy na podłodze, cegła rozbiórkowa na ścianie
Okien co prawda nie wymienili, ale przykryli je stylowymi shuttersami. Na podłogę dali rozbielone drewniane dechy, a drzwi kupili najprawdziwsze, wiekowe, właśnie od takich wygodnickich, którzy się ich pozbywają. Na ścianach położyli cegłę rozbiórkową i pomalowali na biało. Ana wypatrzyła coś podobnego w amerykańskim piśmie, na zdjęciach z nowojorskiego loftu aktorki Whoopi Goldberg.
Deski w sypialni są autentyczne, ze stodoły, nic z nimi nie robili. Podobnie jak z belkami, z których mają blat kuchennego stołu (kiedyś były podłogą na Marymoncie).
Biel, szarości i kolorowe zabawki
Teraz jest tak, jak lubią. Chociaż może dla Any ciut za mało koloru. Tak biało i szaro chciał mieszkać Janek. – Kiedyś ktoś mi powiedział, że czuje się tu jak u Królowej Śniegu, a ja przecież nie jestem zimna – mówi Ana. Wzorcowy dom ma jej przyjaciółka w San Francisco, która szyje i farbuje hipisowskie ciuchy tie-dye (zwija tkaniny, wiąże gumkami lub sznurkami w supełki i barwi). W domu ma ich pełno.
Ostatnio u Any i Janka zrobiło się jednak jakby bardziej kolorowo. To dzięki zabawkom Mii, których mnóstwo we wszystkich kątach.
Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Zdjęcia: Michał Skorupski
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepom: NAP, Duka, House & More i Fabryce Wnętrz.