Jeśli ma powstać mieszkanie, które będziemy kochać, to między architektem a właścicielami musi zaiskrzyć. Mokotowski apartament miał do takiej chemii szczęście.
Starocie i przedmioty niekoniecznie modne
Pierwsze spotkanie z panią Gabrielą? – Jej mąż od razu mnie uprzedził, że wybiera inne rzeczy niż wszyscy – wspomina architektka Anna Casciarri. – Szybko zaświtało mi w głowie, że to może być początek świetnej współpracy. I tak było. Ma swoje zdanie, nie ulega modom, przywiązuje się do przedmiotów, lecz jest otwarta na pomysły. – To ważne, żeby dać się wprowadzić w świat dizajnu i umieć zachować tożsamość – mówi Gabriela. – My lubimy starocie i przedmioty niekoniecznie modne. Dobry projektant nie tylko czuje, czego potrzebujemy, lecz także potrafi wydobyć z nas nieuświadomiony do końca obraz domu marzeń.
A marzenia Gabrieli krążyły wokół domu babci. – Miała duże mieszkanie w starych blokach kolejowych. Lubiłam słuchać jej opowieści o czasach przed wojną. Fascynował mnie fortepian, wiekowy śpiewnik kościelny. To z jej domu przyjechały szafka i komoda w sypialni.
Pięknych rzeczy nie kupuje się w sklepie
W kuchni do babci należy cała ściana. Gabriela, wspólnie z koleżanką, wybrała kilkadziesiąt kartek z jej ręcznie spisanej książki kucharskiej, które zostały zeskanowane i powstała... tapeta. – Często robimy dania ze ściany – opowiada. – Uwielbiamy gulasz wołowy z fasolką. Mam w kuchni jeszcze jeden smaczek. Wałkuję ciasto tym samym drewnianym wałkiem, co ona.
Od kustosza zamku w Grodźcu Śląskim Gabriela usłyszała kiedyś, że „pięknych rzeczy nie kupuje się w sklepie”. W jej domu, poza rodzinnymi pamiątkami, większość wymyśliła Anna Casciarri. Pomogła ustawić je w nowoczesnym wnętrzu. Doradziła, jakie dobrać tapety (Fornasetti w sypialni), czym obić fotele (ze staroci, ale w nowych szatach od Williama Morrisa). Namówiła Gabrielę na czeczotkową bibliotekę, która świetnie pasuje do artdecowskich mebli. Na przykład stołu na kolumnowej nodze. – Miałam tylko tę nogę. Znajomi wiedzą, że jesteśmy zbieraczami, więc podrzucają nam na działkę różne skarby. Anna od razu wpadła na pomysł, jak wykorzystać taki detal. Stolarz nogę uratował, dorobił dębowy blat. Podobnie wyszykował przedwojenną komódkę w salonie.
Wysmakowane dodatki
Piękno odnowionych mebli podkreślają wysmakowane dodatki: w kuchni lampa Artemide z ruchomymi ramionami, w jadalni – opalizująca Penta, dębowa postarzana posadzka ułożona w rybi szkielet, płytki z kamienia z Morawicy, z którego przed wojną wybudowano mnóstwo banków, ręcznie tkany wełniany dywan z wzorem Buchara. Miks klasyki z nowoczesnością w najlepszym wydaniu. W poprzednich mieszkaniach pani Gabrieli kolory były inne, bardziej energetyczne: dużo odcieni kremowych, żółci, czerwieni. Tu, w apartamencie z wielkimi oknami, przez które widać chmury i korony falujących na wietrze topoli, rodzina zapragnęła klasyki i spokoju. Gołębie szarości i ciepłe, połyskliwe błękity idealnie pasują do tego, co za oknem i co w duszy. – Zamykamy za sobą drzwi i jesteśmy w innym świecie – uśmiecha się Gabriela.
POLECAMY: Szarości: kolor do każdego wnętrza
Tekst: Joanna Halena
Zdjęcia: Aneta Tryczyńska; Stylizacja: Michał Zomer, Aneta Tryczyńska
Projekt: Anna Casciarri, www.studiocasciarri.pl