Choć to mieszkanie w secesyjnej kamienicy, nie ma w nim antyków i parkietów. Za to jest dużo sklejki, nowoczesnego malarstwa i „ręcznych robótek” gospodarza.
Piotr i Edyta uwielbiają czytać. W starym mieszkaniu książki dosłownie wylewały się z biblioteki, piętrzyły na parapetach, szturmem zdobywały stoły. W pewnym momencie przestały się mieścić. – A że dla nas są nietykalne, więc nie było innego wyjścia, jak znaleźć dla nich więcej miejsca – śmieje się Edyta.
Wymarzone mieszkanie wypatrzyli przez… balkon. To właśnie na barierce wisiał banner „Sprzedam”, który zwrócił ich uwagę. Poznańska dzielnica Wilda, secesyjna kamienica z 1903 roku, ostatnie piętro. Zadzwonili. Chętnych było więcej. – A my, żeby kupić nowy dom, najpierw musieliśmy sprzedać stary. Wtedy pomyślałam: jeśli to mieszkanie poczeka, znaczy, że zostało nam przeznaczone – wspomina Edyta. I poczekało.
Urządzaniem zajął się Piotr, który jest projektantem. Miłośnik niedrogich, praktycznych rozwiązań. No i zaciekły wróg sztampy. Dlatego postanowił, że w domu nie będzie niczego, co mogłoby nasuwać skojarzenia z ponadstuletnią kamienicą: ani antyków, ani fornirowanych mebli, ani podłogi z klepki czy kamienia. Kafelków też nie. Tylko sklejka.
Większość rzeczy to jego dzieło: sam położył podłogę, wyłożył płytą ściany w kuchni i w łazience, powycinał w nich otwory, potem oszklił i podświetlił. Sklejka sprawdziła się już w poprzednim mieszkaniu, tym razem zamówił wodoodporną, szkutniczą (do kuchni i łazienki) w ogromnym składzie pod Rzeszowem (www.sklejka.pl).
Wreszcie sam zaprojektował wiszącą lampę. Najpierw zrobił prototyp z kartonu. Potem wyprofilował abażur ze sklejki. Jego dzieło oświetla pierwszy i najważniejszy mebel w domu – stół. Obok stoi koza – kolejne wielkie marzenie, które udało się spełnić. Nie szkodzi, że muszą taszczyć drewno na ostatnie piętro wysokiej kamienicy. Nawet lubią wdrapywać się po drewnianych schodach, a potem otwierać dwuskrzydłowe skrzypiące drzwi. Pieczołowicie oskrobali je z olejnej farby i opalili, tak że surowe drewno ciekawie odbija od pobielonych ścian.
Teraz, gdy książki nie panoszą się już po całym domu, znalazło się też miejsce na instrumenty (Piotrek skończył szkołę muzyczną, 11-letnia córka Natasza uczy się grać na pianinie). A przede wszystkim pomieściły się obrazy gospodarza. Piotr jest co prawda po architekturze wnętrz i wzornictwie na Poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale malarstwo też zawsze go pociągało. Minimalistyczne prace maluje tylko dla siebie. No, czasem na prezent dla znajomych, choć bywa i tak, że trudno mu się z nimi rozstać. Tak było z dwoma obrazami nad szafką w sypialni. Choć czekały już spakowane, nigdzie nie pojechały.
Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Zdjęcia: Joanna Pawłowska
Kontakt do projektanta: Piotr Banaszek
reklama