Pierwsza randka zawsze jest wyjątkowa: pierwszy uśmiech, spojrzenie w oczy, pierwszy pocałunek. W ich przypadku to spotkanie było wyjątkowe podwójnie – wtedy wypatrzyli swój przyszły dom.
Wracając z kolacji w Wilanowie, tak bardzo nie chciało im się rozstać, że jeszcze długo krążyli samochodem po okolicy. Gdy przypadkiem skręcili w ulicę Marconich, westchnęli niemal jednocześnie: „fajnie byłoby tu zamieszkać”.
Rok później, rozglądając się za wspólnym domem, z ciekawości znów pojechali do Wilanowa. Mieszkanie na nich czekało. – Mam jeszcze jedno wspomnienie związane z tym miejscem – opowiada Magda. – Pochodzę z Konina, ale w dzieciństwie często odwiedzałam rodzinę w Warszawie. Za każdym razem szliśmy na spacer do Wilanowa. Pałac kojarzył mi się zawsze z czymś odświętnym, uroczystym – dodaje. Nie trzeba dodawać, że zdecydowali się od razu.
O zaprojektowanie dwupoziomowego mieszkania (165 metrów) poprosili Joannę Lengiewicz i Roberta Charkiewicza, którzy urządzili dom znajomych. – Jesteśmy ekonomistami, nie znamy się na tym, a z Asią od razu przypadłyśmy sobie do gustu – mówi Magda. – Była serdeczna, wzbudzała zaufanie. Zasugerowałam tylko kolory – ciepłe brązy, beże i dużo drewna – dodaje. Okazało się, że ochra, barwy ziemi, piaskowce i trawertyny to znak firmowy pracowni Lengiewicz/Charkiewicz. – Są harmonijne i dobrze się kojarzą – tłumaczy architekt. – Powodują, że mieszkanie tak szybko się nie opatrzy.
Zmian było sporo – przede wszystkim małe okna w salonie zamieniono na weneckie i pokryto od zewnątrz lustrzaną folią, która odbija słońce. Dzięki temu parter mieszkania stał się widny i jakby zyskał metrów. Właścicielom spodobał się fornir, który zastali w kuchni i salonie. – Kuchnia wydaje się płynąć – tłumaczy Magda. Dlatego architekci postanowili konsekwentnie użyć go i w innych częściach domu. Palisander santos powędrował też do holu. Przedpokój wymagał zresztą nie lada ekwilibrystyki.
– Był mały i wąski, więc postanowiliśmy zastosować różne „oszustwa”, żeby go powiększyć, skosy, podwieszki – mówi Robert Charkiewicz. – Palisander, lśniący czarny granit, szkło, jasne ściany – na takich powierzchniach światło ładnie się załamuje.
Nic jednak nie pobije głównego bohatera: granitowego kominka z onyksem. Kamienny pas wydaje się ciągle płonąć. – Onyks bywa ryzykowny – żartuje Robert. – Kiedyś zaprojektowaliśmy podświetlaną ścianę z tego kamienia i właścicielom tak się spodobała, że ogień w kominku przestał na nich robić wrażenie – śmieje się. Dziś praca pognała Olafa i Magdę z Igorkiem w szeroki świat. Ale jedno się nie zmieniło – cały czas lubią swoje warszawskie mieszkanie.
Tekst: Monika A. Utnik
Stylizacja: Dorota Karpińska
Fotografie: Aleksander Rutkowski
Kontakt z architektami: www.lengiewicz-charkiewicz.com
reklama