Chałupę kupili w ciemno. Trzeba było ją na nowo złożyć. Iwona i Michał mogli mieć tylko nadzieję, że będzie dość duża dla nich i gości i, co ważne, cała. Ale działka urzekła ich od razu.

Oby­dwo­je są za­pa­lo­ny­mi że­gla­rza­mi. W wa­ka­cje więk­szość cza­su spędza­ją na wo­dzie. Jesz­cze pięć lat te­mu każde zejście na ląd kończyło się ka­ta­stro­fą, któ­ra psuła cały urok pływania. Nie mie­li wyjścia – mu­sie­li zbu­do­wać dom. Te­raz z po­dwór­ka wi­dzą łód­ki na przy­sta­ni.

Zie­mię i wie­ko­wą chału­pę ku­pi­li wcze­sną wio­sną. Wy­na­jęli eki­pę gó­ra­li, aby złoży­li ją do ku­py, a sa­mi zro­bi­li krót­ki wy­pad na nar­ty. Kie­dy wró­ci­li, ścia­ny już stały. Wy­glądały jak sce­no­gra­fia do fil­mu, a to, na­tu­ral­nie, po­ru­szało wy­obraźnię. Iwo­na, pro­jek­tant­ka wnętrz, oczami wyobraźni uj­rzała kuch­nię z lu­do­wym pie­cem, a na­wet me­ble w sa­lo­nie. Wi­działa też pierw­sze przy­jęcie, któ­re urządzą dla ro­dzi­ny i przy­ja­ciół. W pie­cu buch­nie ogień, a w do­mu roz­nie­sie się za­pach świeże­go cia­sta i na­le­wek. Wte­dy zda­li so­bie spra­wę, że to będzie coś więcej niż let­ni­sko.

Uświa­do­mi­li też so­bie, że cze­ka ich spo­ro pra­cy. Stu­let­nie dre­wno zże­rały kor­ni­ki. Trze­ba było też wy­ko­pać fun­da­men­ty pod piw­ni­cę. Teraz wie­dzie do niej ta­jem­ne wejście. Iwo­na śmie­je się, że za­pro­jek­to­wała je na ży­cze­nie Mi­chała ma­rzące­go o ukry­tej przed po­stron­ny­mi „piw­nicz­ce pełnej wi­na”.

Aby urządzić wnętrze do­mu, mu­sie­li ku­pić jesz­cze trzy sta­re cha­ty. Bo oprócz da­chu, drzwi i okien wszyst­kie ele­men­ty do­mo­stwa ma­ją i po kil­ka­dzie­siąt lat. Na­wet obu­do­wa no­wo­cze­sne­go sprzętu agd. Jed­ną z chat ku­pi­li od sta­rusz­ki, któ­ra do ostat­niej chwi­li sie­działa na ła­wecz­ce, pa­trząc, jak bel­ka po bel­ce roz­bie­ra­ją jej dom. Spo­tka­nie z nią Iwo­na do dziś wspo­mi­na ze wzrusze­niem.

– Urządza­nie wnętrz ru­sty­kal­nych – mó­wi Iwona – wy­da­je się ła­twe, bo tak dużo jest prze­różnych wzo­rów. Jednak jak wszyst­ko wy­ma­ga wi­zji i ta­len­tu. To pra­ca twór­cza, choć in­spi­ro­wa­na kon­kret­nym sty­lem.

Dom jest za­pro­jek­to­wa­ny tak, by do­mow­ni­cy i goście nie wcho­dzili so­bie w dro­gę. Na do­le – sa­lon z otwar­tą kuch­nią i ja­dal­nią, a także sy­pial­nia i ła­zien­ka właści­cie­li. Na górze – trzy sypialnie i duża łazien­ka z za­my­ka­ną szkla­ny­mi drzwia­mi ogrom­ną ka­bi­ną prysz­ni­co­wą, zwaną ro­dzin­ną.

Cha­ta cie­szy się nie­wia­ry­god­nym po­wo­dze­niem wśród przy­ja­ciół. Jest tu uro­czo, a przede wszyst­kim gościn­nie. Sła­wa na­le­wek, które robi Michał do­tarła do sa­mej sto­li­cy.

Recepta nalewki na śliwkach:

Potrzebna jest garść suszonych śliwek kalifornijskich bez pestki i garść polskich – z pestką dla odmiany, skruszona drobno pestka z polskiej śliwki, suszony cynamon, odrobina pieprzu i mocna wódka. Wszystko to wrzucamy do szerokiej butelki, zalewamy alkoholem, zatykamy korkiem i stawiamy w słońcu na oknie. W ciągu dnia kręcimy butelką, nie wstrząsając. Na drugi dzień to samo. Wieczorem pijemy.

reklama