Gdyby urodzili się wcześniej, za sąsiada mieliby Witkacego. Ale i tak nie mogą narzekać – mieszkają w stuletniej willi pełnej tajemnic – z ukrytymi przejściami i... duchem.

Już od progu czuję zapach smażonych powideł, to znaczy, że Magda ma dziś pracowity dzień. Szybko zaglądam w rondle tej czarodziejki. A tam sos z czerwonych mirabelek (kto raz spróbuje, uzależni się na zawsze!) i w drugim garnku – chwileczkę, smakuję – wytrawna konfitura pomarańczowa. Niebo w gębie!

Teraz sezon na cytrusy, więc wystarczy kupić kilogram pomarańczy, potem pokroić miąższ (bez białej skórki) w drobną kostkę, do tego dorzucić laskę wanilii (przekrojoną wzdłuż), pół laski cynamonu, sok z cytryny, sześć goździków, dwie szklanki brązowego cukru i pięć-siedem ziaren czerwonego pieprzu. Wszystko podgrzewać na małym ogniu półtorej godziny, ciągle mieszając, a następnie gorące przełożyć do wyparzonych słoików, odwrócić do góry i czekać, aż wystygną. Pychota!

Odkąd Magda z Rafałem przenieśli się do nowego, 200-metrowego mieszkania – stąd moja wizyta u nich – mają kuchnię godną swoich umiejętności. Z okazałą spiżarnią (bo tylko taka pomieści przysmaki przygotowane przez Magdę i nalewki męża) i równie wielkim stuletnim bufetem, który zastępuje tradycyjne dolne szafki. Jest tak wysoki, że dla drobnej gospodyni potrzebny był specjalny przenośny podest, ułatwiający jej tworzenie kuchennych poezji. Podczas gotowania stoi na nim niczym dyrygent przed orkiestrą i wyczarowuje kulinarne cuda.

Magda, moja serdeczna przyjaciółka, porzuciła Warszawę dawno temu dla dwóch miłości – Rafała i Torunia. Już raz gościliśmy w ich domu („Weranda”, maj 2008 r.), wtedy mieszkali w ponadstuletniej włoskiej willi. Teraz przenieśli się do równie starej, z 1895 r., ryglowej, w szwajcarskim stylu.

Niezmiennie za to w najpiękniejszej toruńskiej dzielnicy: na Bydgoskim Przedmieściu. Kiedyś upodobała ją sobie artystyczna bohema – Przybyszewski, Witkacy, Osterwa zatrzymywali się przejazdem bądź na dłużej w pensjonacie „Zofijówka”, a znani architekci z Europy stawiali tu domy bogatym niemieckim przedsiębiorcom.

Gdy Magda z Rafałem przyszli obejrzeć nowe mieszkanie, wyglądało przygnębiająco. Odstraszał trudny do ogarnięcia rozkład pokoi i ponura boazeria na ścianach. Ale nawet to nie przysłoniło świetnie zachowanej przedwojennej architektury: sztukaterii, ogromnych okien z zewnętrznymi, niespotykanymi już dziś drewnianymi roletami i przebogatych drzwi wejściowych.

Zresztą szybko okazało się, że w domu z taką przeszłością czeka na nich jeszcze niejedna niespodzianka. W czasie przebudowy ekipa remontowa w jednym z pokoi odkryła tajemne zejścia do piwnicy. – Nigdy nie pochwalili się, co tam znaleźli. Może skarb – śmieje się Magda. Ale właściciel firmy oprawił i podarował im znaleziony na dole fragment niemieckiej gazety „Thorner Zeitug” z 1890 r. Jeszcze ciekawszą rzecz zobaczył Tymon (kot rasy Devon Rex).

Magda zauważyła kiedyś, że często siedzi na łóżku i wpatruje się w drzwi na korytarz. Pewnego razu postanowiła sprawdzić, co go tak intryguje. Okazało się, że po holu przechadza się... duch. Sama zaprzyjaźniła się z cichym lokatorem i czasami nasłuchuje, czy skrzypi. – Jak sobie skrzypi, to wiadomo, że wszystko jest w porządku. Zdarza się, że duch zajrzy do kuchni i poprzestawia krzesła, ale do gotowania nigdy mi się nie wtrąca – śmieje się Magda. A kto by miał śmiałość poprawiać mistrza.


Tekst i stylizacja: Ewa Orłoś
Fotografie: Joanna Siedlar

reklama