Piękno jest trudne – twierdził Platon – i coś w tym jest, bo kiedy mama Oli po raz pierwszy zobaczyła jej mieszkanie, zaczęła płakać.
Tomek Przybyła, mąż Oli, kłopoty przeczuwał od początku. Oczyma wyobraźni, a raczej architekta, szybko zobaczył ich nowe gniazdko w mieszkaniu, które dotąd zajmowali Cyganie. Olę przekonał dość łatwo, gorzej było z rodziną. Teściowa rozpaczała i nie chciała wierzyć, że jej córka ma przenieść się do „ciemnej nory z powybijanymi szybami”.
Dotychczas Przybyłowie mieszkali pod Poznaniem, ale po cichu marzyli o domu w centrum, skąd mogliby wieczorem na piechotę wybrać się do znajomych czy kawiarni na Starym Mieście. I zupełnie niespodziewanie zwolniło się mieszkanie w kamienicy na poznańskiej Wildzie – sto metrów plus czterdzieści w ogródku przy kuchni. Takiej okazji nie mogli przegapić. Nawet jeśli czekał ich katorżniczy remont z burzeniem ścian, wstawianiem okien i montowaniem nowego ogrzewania.
Duże zasługi w urządzeniu mieszkania, pomijając oczywiście pomysły gospodarzy, miały... wino i kompromis. To drugie bez pierwszego mogło skończyć się fiaskiem. Tomek lubi wnętrza nowoczesne, proste, Ola, stylistka firmy VOX – cieplejsze, eklektyczne. Najtrudniej było im się porozumieć przy urządzaniu kuchni. Projektowali ją więc wieczorami przy butelce wina.
Ola kocha gotować. Kaczka z pyzami i czerwoną kapustą czy schab z jabłkami i ziołami w jej wydaniu – palce lizać! Kuchnia to jej królestwo i chciała mieć tam pełno szuflad. Gdy Tomek godził się na kolejne, jej wciąż było mało – narzekała, że nie pomieści przyborów i naczyń. Ale jak kompromis, to kompromis. Spełniły się za to jej marzenia o jadalni z dużym stołem. Na razie stanął taki dla dwunastu gości, prezent od mamy Tomka. Mebel pamięta czasy, gdy była niemowlakiem. Jednak gospodyni chętnie widziałaby dwa razy większy.
Podczas kameralnej imprezy powstała ceglana ściana w pokoju dziennym. Po wybornej kolacji, przy muzyce i w przerwach między tańcami Przybyłowie skuli tynk wspólnie z kuzynem Tomka i siostrą Oli. Taka sama ściana jest ozdobą ogródka wydzielonego z części podwórza. To ulubione miejsce Bryłki, szorstkowłosego jamnika, miniaturki.
Część ogrodu zakryli dużymi sosnowymi dechami i teraz przypomina taras. Wychodzi się tu wprost z kuchni – to sąsiedztwo idealne, bo oprócz cisów, lawendy, hortensji rośnie także klon, a jesienią jego liście pachną jak świeżo upieczony chleb.
Mieszkanie w starej kamienicy, choć koszmarnie zdewastowane, kryło jeszcze inne skarby – kaflowe piece. Zostały rozebrane, złożone w bezpieczne miejsce i poczekają, aż gospodarze zdecydują się na budowę kominka. Teraz dzielnie zastępuje go koza, prezent urodzinowy Oli. Gdy dostała go w sierpniu, nie doceniła uroków, dopiero zimą odkryła, co to znaczy żywy ogień w salonie.
Przeprowadzka ucieszyła nie tylko Olę i Tomka, ale i pozostałych lokatorów kamienicy, bo Przybyłowie zaopiekowali się też wspólnym podwórkiem – posadzili iglaki, pomalowali mur, ustawili ławki i z pomocą mamy Tomka wyremontowali bramę. Dobrze mieć za sąsiadów architekta i stylistkę. Zwłaszcza że nie wiadomo, co jeszcze wymyślą, bo lada moment na świat mają przyjść im bliźniaki...
Tekst i stylizacja: Agata Drogowska
Fotografie: Norbert Banaszyk / Dada
reklama