To historia jak z filmu, ale zdarzyła się naprawdę. Dawno temu pewien polski marszand zaprzyjaźnił się z wielkim meksykańskim rzeźbiarzem. Dzięki tej znajomości powstała artystyczna posiadłość i ogród pełen najznakomitszych dzieł sztuki.

Na skraju Podkowy Leśnej, podwarszawskiego miasta-ogrodu, we wsi Owczarnia stoi dwór zwany Kazimierówką. Tu pod kilkusetletnimi lipami stoją – wysokie na kilka metrów – posągi z brązu, głównie ptaki. Piękne i łagodne, niczym z jakiejś dobrej bajki. To rzeźby Juana Soriano.

Jeszcze do niedawna Kazimierówkę znali głównie okoliczni mieszkańcy. Mocno zniszczona przez pierwszą wojnę – zachował się tylko dom zarządcy, budynki gospodarcze, piwniczka z lamusem – popadała w ruinę. Nadal jednak była czarująca, bo otoczona starym, siedmiohektarowym parkiem pełnym rybnych stawów.

Latem o Kazimierówce usłyszała cała Polska i Meksyk. Marszand oraz miłośnik sztuki, Marek Keller, otworzył tu ogród rzeźb i galerię (w dawnej stodole) z pracami swojego nieżyjącego już przyjaciela. Jak lepiej mógł oddać mu hołd? Sztukę Soriano, artysty wszechstronnego – rzeźbił, malował, projektował stroje – pokazywały największe muzea świata od Ameryki po Azję (także warszawska Zachęta).

Miałam okazję poznać go osobiście i pamiętam, że ten artysta drobnej postury, esteta, patrzył na świat z niebywałą wrażliwością. Ślady jego fascynacji widać jednak nie tylko w ogrodzie, ale i w samym domu gospodarza (dawna siedziba zarządcy), gdzie sztuka meksykańska miesza się z polską, a nowoczesność połączona jest z tradycją. O to wszystko zadbała Małgorzata Markiewicz, która projektowała już poprzednie mieszkanie pana Marka.

Motywem przewodnim w Kazimierówce są ptaki wzorowane na rzeźbach Soriano – namalowane wokół okien i drzwi (autorstwa Katarzyny Urbańczyk) oraz wykute na osłonach do kaloryferów (przez kowala Mirosława Jakubiaka). Nie ma tu pomieszczeń przesadnie zastawionych, za to w każdym znajdziemy jakieś dzieło sztuki.

Marszand nie kupuje niczego, co wyprodukowała fabryka, wszystko zamawia u rzemieślników-artystów. Meble – na przykład stół w sypialni, wezgłowia łóżek w obu sypialniach czy drzwi do kredensu – zrobił ze starego drewna znakomity meksykański artysta-stolarz Esteban Chapital. Nawet podłogi i schody ułożone zostały z przedwojennej sosny.

Pan Marek jest uzależniony od targów staroci. Gdy coś wypatrzy, od razu myśli, jak to przerobić. Kiedy wyszperał stare drewniane kolumny, zaniósł Chapitalowi, by ten zrobił z nich lampy. Innym razem z wysłużonych kolejowych podkładów Esteban zbudował stół (stoi w jadalni). Gospodarz potrafi najzwyklejsze przedmioty zamienić w dzieła sztuki. Kamienne części żaren (zdobią parapet w salonie), którymi kiedyś rozcierano ziarna kukurydzy, dziś, na stojakach, wyglądają jak kolekcja cennych kamieni.

W domu jest jeszcze jedna pamiątka szczególnie bliska panu Markowi, ołtarzyk – wspomnienie z dzieciństwa. Keller urodził się na wsi i do dziś pamięta, jak babcia klęcząc przed świętymi obrazami, czesała włosy. Kilka lat temu znalazł niemal identyczne obrazy – Maryję i Jezusa, pod nimi ustawił świece ze świętymi obrazkami i malowanego drewnianego konika. Gdy mu źle, przychodzi tu podumać.

Marek Keller, choć dawno temu wyjechał z Polski – najpierw do Francji, potem do Meksyku – nie zapomniał, skąd pochodzi. Gdy widział, jak na zagranicznych aukcjach w obce ręce trafiają dobra polskiej kultury – na przykład autografy Chopina – zaczął skupować pamiątki po kompozytorze. Wszystkie przekazał Towarzystwu Chopinowskiemu. Za zasługi dla kultury otrzymał odznaczenie. A teraz jeszcze otworzył ogród rzeźb Juana Soriano. Znam go i myślę, że zawdzięczać będziemy mu jeszcze znacznie, znacznie więcej.


Tekst: Kinga Baumann
Fotografie: Aleksander Rutkowski

reklama