Jola chciała klasycystycznej kamienicy, wysokich pokoi, mnóstwa światła i nastroju jak z filmu „Z biegiem lat, z biegiem dni”. Okazało się, że nawet w Krakowie trudno taką znaleźć.
O tym, jak powinno wyglądać idealne wnętrze, Jola Malawska przekonała się aż za dobrze, gdy latami wynajmowała mieszkania w pięknych kamienicach w sercu Krakowa – przy Floriańskiej, Szpitalnej, na placu Szczepańskim. Metraż miały nieprzyzwoicie wielki, a pokoje jak w pałacu. Takie domy, w których czas stanął w miejscu, są w sam raz dla wiecznie zagonionej właścicielki interaktywnej agencji reklamowej, którą najczęściej można zobaczyć pochyloną nad laptopem albo z telefonem w ręku.
Gdy Jola mieszkania wynajmowała, ofert nie brakowało, ale już znalezienie wymarzonego na własność okazało się zadaniem trudnym. W końcu nieco zdesperowana zdecydowała się na... kompletną ruinę. Lata świetności mieszkanie miało już dawno za sobą, a mimo to wielbicielka stylu retro doceniła architekturę kamienicy z 1898 roku, oryginalne skrzynkowe okna i wysokie dwuskrzydłowe drzwi. Pod wieloma warstwami farby odkryła stiuki na suficie, a pod grubym osadem sadzy kaflowe piece niezwykłej urody.
Przywracanie do życia domu kosztowało ją sporo czasu, pieniędzy i kilka nerwowych załamań. – Ambitnie założyłam, że ze wszystkim sama sobie poradzę – wspomina dziś Jola. – Robiłam setki rysunków, dzielnie walczyłam z murarzami, ale poddałam się przy łazience, której praktycznie w tym mieszkaniu nie było, i musiałam ją wydzielić z kuchni – opowiada.
W końcu zadzwoniła do przyjaciela, Tomka Figlarskiego, architekta – specjalisty od przywracania ducha starym kamienicom, który szybko znalazł sposób i na łazienkę, i na inne bolączki Joli. Wystarczyło kilka rozmów i kompromisów. Właścicielka musiała zrezygnować z wanny na lwich nóżkach na rzecz niskiej, we wnęce, za to Tomek zgodził się na oczyszczenie okien i drzwi do surowego drewna. Z urządzeniem problemu nie miała, bo jako stała bywalczyni targów staroci od Bytomia po Lizbonę wyszperała tam wszystkie meble, lampy i gadżety.
Nikt nie może uwierzyć, że tak stylowe wnętrze Jola stworzyła praktycznie od zera. – Kiedyś mój znajomy projektant stwierdził, że to mieszkanie wygląda, jakbym właśnie odziedziczyła je w spadku po babci. To był dla mnie największy komplement – wspomina z dumą. Ale to nie wszystko, co zachwyca znajomych.
Jola ma jeszcze coś, o czym właściciele nawet najbardziej luksusowych apartamentów mogą tylko pomarzyć – krużganek. Wiosną, gdy tonie w kwiatach, to właśnie tam można ją najczęściej zastać – na porannej kawie albo nocnym brydżu z przyjaciółmi.
Tekst: Małgorzata Czyńska
Stylizacja: Katarzyna Mitkiewicz
Fotografie: Michał Przeździk
reklama