Kiedyś Małgosia odwiedzała w tym domu ciocię i marzyła, żeby w nim zamieszkać. Teraz to ciocia wpada do niej z wizytą i nie może się nachwalić, jak go zmieniła.

Dom – typową smutną kostkę – zbudowała matka chrzestna Małgosi Bacik w latach sześćdziesiątych: pokoje-klitki, tak samo zresztą jak kuchnia oraz łazienka i jeszcze ta ciasna klatka schodowa. Wniesienie na górę mebla większego niż krzesło graniczyło z cudem. – Ale był za to rzadki wówczas luksus, ogród, zupełnie jak zaczarowany – wspomina Małgosia. Można śmiało powiedzieć, że w tym domu się wychowała.

Kilkanaście lat później ciotka sprzedała go sąsiadom, a dorosła już Małgorzata trzymała tylko w garażu swój samochód. – Zawsze z mężem tęsknie spoglądaliśmy na posesję, aż któregoś dnia Andrzej powiedział to, o czym oboje od dawna nieśmiało myśleliśmy: jak fajnie byłoby dom odkupić – opowiada. Pomysł był dobry, zwłaszcza że Bacikowie zajmowali mieszkanie po dziadku w kamienicy, którą ktoś kupił i natychmiast podniósł czynsz. Próbowali się ratować, szukali innych mieszkań w okolicy, ale żadne ich nie urzekło.

Niestety dawny dom ciotki wydawał się wtedy nieosiągalny, aż do czasu, gdy zdarzyło się coś niespodziewanego. Sąsiedzi kupili go dla syna, a ten poprosił Bacików o pomoc w przebudowie. – Gdy podjęliśmy się zadania, nagle znalazł pod Tarnowem pół bliźniaka i uznał, że lokalizacja poza miastem bardziej mu odpowiada. Fartem odkupiliśmy dom cioci. Z wielką radością zrobiliśmy projekt i dla siebie, i dla syna sąsiadów – śmieje się Małgosia.

Wtedy nic już nie wydawało im się straszne, nawet to, że „klocek” wymagał gruntownego remontu. Dziś jest ich wizytówką, bo Małgosia i Andrzej prowadzą tu pracownię architektoniczną. Projektują przedszkola, szkoły, szpitale, centra handlowe i prywatne domy. – Każdy kto chce, żebyśmy urządzili mu mieszkanie, może przyjrzeć się, co jest dla nas ważne i jaki mamy styl – tłumaczy Małgosia.

Lubią wnętrza, które szybko się nie opatrzą, choćby i za dziesięć lat. Dlatego wybierają spokojne kolory i materiały trwałe, zawsze na czasie, jak drewno czy kamień. Sami mają w domu trzy rodzaje drewna – na podłodze egzotyczne irocco, szafki w kuchni z teku oraz dębowe schody i drzwi. Z trawertynu zrobili kominek, a marmurem wyłożyli łazienkę.

Zdaniem projektantki podłogi, schody, łazienkowe i kuchenne sprzęty muszą być najwyższej jakości, bo w przeciwieństwie do mebli i dodatków, nie tak łatwo je wymienić, kiedy się znudzą. Lubię spokojną nowoczesność, połączenia starego z nowym i proste formy. No i wszystko musi być przydatne, na swoim miejscu – opowiada Małgosia.

W swoim domu proste, ale przez to bardzo gustowne meble w stylu art déco – stół i fotele, idealnie zestawiła z krzesłami-klasykami Thoneta. Bez problemu wytrzymują sąsiedztwo designerskiego Ghosta Philippe’a Starcka. I do tego zwyczajna kanapa, kupiona na wyprzedaży, której stolarz zamienił nogi z metalowych na drewniane. Cztery różne style, a jednak pełna harmonia.


Tekst: Tomasz Łuczak
Fotografie: Joanna Siedlar

reklama