W tym domu to, co najważniejsze rozgrywa się na ścianach.
Trzy metry od podłogi po sufit, a na nich prawdziwa galeria.
Wejście do tego apartamentu z klatki schodowej, nawet wyłożonej marmurem, jest ogromnym zaskoczeniem. Rokokowe putta z porcelany, najlepsi monachijczycy, ikony, ale przede wszystkim kolory. A jakie światło! Takie odnajdziemy już tylko na płótnach najlepszych muzeów świata.
Kto by pomyślał, że właściciele tego domu zajmowali się biznesem i medycyną, a nie sztuką. Ale to pierwsze zrobili dla tego drugiego. – O mały włos nie spędziłabym życia w bibliotekach z nosem utkwionym w książkach. Bo tuż po doktoracie chciałam zająć się pracą naukową. Jako naukowiec mogłabym tylko wzdychać, oglądając katalogi, a jako businesswoman mogę kupować to, co w nich jest – opowiada rozbawiona Grażyna.
Swoje antyki razem z mężem Zenonem zbierała przez trzydzieści lat. Czas wolny spędzali, przemierzając tylko im znane szlaki ze starociami. Nauczyli się walczyć o perełki, na które polują pasjonaci z całego świata. Gdy w Szwecji na jednej z aukcji znaleźli XVIII-wieczne rosyjskie łóżko z Carskiego Sioła, negocjowali pół roku i mimo wielu chętnych, to oni zostali jego właścicielami. Teraz wspólnie z mężem mogliby otworzyć galerię i doradzać przy zakupach dzieł sztuki.
Według Grażyny szczególny dreszczyk gwarantuje rokoko. Taki styl to wyzwanie, wymaga niesamowitej wiedzy. – Trzeba wybierać uważnie, żeby nie przekroczyć cienkiej granicy dzielącej rokoko od kiczu. Przedmioty muszą być tylko autorstwa najlepszych artystów, a o takie w Europie trudno, bo zwykle są bardzo stare i już mają swoich właścicieli. To prawdziwe polowanie – opowiada z pasją pani domu.
Intuicja podpowiedziała jej, że rokoko najlepiej komponuje się z marmurami i kryształami. Dlatego na podłodze leży Golden Spider, rzadki marmur grecki o delikatnym herbacianym rysunku, a na sufitach mienią się kryształowe żyrandole. Efekt jest oszałamiający, bo złocistociepłe światło po mistrzowsku wydobywa wszystkie odcienie z obrazów i gobelinów.
– Najtrudniejsze było trafienie z tonacją ścian w salonie – wspominają właściciele. By uzyskać idealny odcień herbacianej róży, Grażyna postanowiła więc kilka razy je pomalować. Sztukaterie zaprojektowała sama. Malarka przez tydzień miejsce przy miejscu pokrywała pędzelkiem ze złotą farbką. Wyszły idealnie.
Podczas urządzania domu spotkała ich niespodzianka. Podarowany przez przyjaciół zwyczajny piec kaflowy okazał się oryginalnym miśnieńskim zabytkiem. – Poprzedni właściciele zamalowali go i nie mieli pojęcia, jakim skarbem ogrzewają dom. Szlachetną pieczęć na odwrocie kafla znalazł konserwator w czasie renowacji.
Przyjaciele gospodarzy nie mają problemów z prezentami – wiedzą, że najbardziej ucieszy ich jakiś antyk. Najczęściej kupują ikony. Nazbierało się już ponad sześćdziesiąt. Wszystkie trafiły do sypialni. W takim otoczeniu można spać spokojnie.
Tekst: Sylwia Urbańska
Stylizacja: Marianna Baumann
Fotografie: Radosław Wojnar
reklama