Ręczna robota – kobiecy dom na Warmii
Stylowe i przytulneWeronika tak projektowała kobiecy dom na Warmii, żeby można było go modelować jak glinę. Nic dziwnego, jest wprawdzie architektem, ale po ceramice.
Aranżacja kobiecych wnętrz w domu na Warmii
Podobno szewc bez butów chodzi. W przypadku Weroniki ta maksyma kompletnie się nie sprawdza. Jest architektką, która z takim samym zaangażowaniem projektuje domy klientów, jak i swój własny. Uważa, że raz a dziesięć lat każdemu przyda się solidny remont.
– Zmieniają się mody, potrzeby domowników, pojawiają się nowe rozwiązania. Odświeżenie wnętrza to zatem nie tylko sprawa estetyki, ale też funkcjonalności – wyjaśnia.
– Do mojego rodzinnego domu w Morągu wróciliśmy z mężem ponad dziesięć lat temu, bo nie wyobrażaliśmy sobie życia z dala od Warmii i naszego ukochanego jeziora Narie. Wówczas skupiliśmy się na przebudowie budynku i podniesieniu poddasza, tak by swobodnie mogły mieszkać tutaj dwie rodziny. Wygospodarowaliśmy osobne wejście, dobudowaliśmy ganek. Później przyszła pora na lifting wnętrz – dodaje.
> Zobacz także: Styl prowansalski we wnętrzach domu na Mazurach <
Do zmian przygotowywała się skrupulatnie. Rozrysowała nowy układ pomieszczeń, wydzielając osobne pokoje dla dzieci – 14-letniej Helenki i 4-letniego Rysia. Naszkicowała nową kuchnię i przeniosła jadalnię, by wpadało do niej jak najwięcej światła. Konieczne okazało się przesunięcie kilku ścian, co z kolei spowodowało ubytki w podłodze. Stare sosnowe deski musiały zniknąć.
– O dziwo, pożegnałam je bez żalu – mówi ze śmiechem. – Przez całe dzieciństwo towarzyszył mi dźwięk skrzypiącej podłogi, po którym można było bezbłędnie rozpoznać, w którym miejscu znajdują się domownicy – wyjaśnia. Stare deski kryły pod sobą kilkunastocentymetrową warstwę żużlu. – Gdyby ją usunąć, można by było zrobić nową wylewkę i wyrównać poziomy w całym domu – pomyślała Weronika. Nie zastanawiała się ani chwili. Przedłużyło to co prawda remont z planowanych dwóch miesięcy do czterech, ale przecież kolejny będzie dopiero za dziesięć lat.
Rustykalny klimat, kobiece dekoracje i industrialne dodatki
Zanim dom na dobre zamienił się w plac budowy, Weronika miała już skompletowaną część mebli. Wszystko dzięki częstym podróżom po Warmii i Mazurach, gdzie powstawały domy jej klientów. Jeżdżąc z jednej budowy na drugą, stworzyła sobie mapę ulubionych sklepów i komisów, do których zawsze warto zajrzeć w poszukiwaniu mebli i dodatków.
Drewniane drzwi do łazienki przywiozła do Morąga już kilka lat temu. – Wypatrzyłam je w sklepie z antykami, gdy rozglądałam się za stołem dla klienta, ale nie kupiłam od razu. Rozsądek podpowiadał, że to za wcześnie. Jednak gdy po jakimś czasie ponownie się na nie natknęłam, uznałam, że najwyraźniej są mi pisane – opowiada. Drzwi okazały się za krótkie, trzeba więc było jakoś ratować sytuację. Zaprzyjaźniony stolarz przedłużył je, zamawiając u kowala dodatkową górną ramę, a przy okazji również mechanizm do przesuwania.
– Cała konstrukcja nabrała nagle industrialnego sznytu. Wyglądało to tak ciekawie, że postanowiłam dodać kolejne elementy rodem ze starej fabryczki lub warsztatu rzemieślniczego – wyjaśnia. – Wyszukałam metalowe lampy, półki kuchenne, a nawet ramę łóżka. Wszystkie te elementy przełamują rustykalny i bardzo kobiecy klimat domu, co szczególnie cieszy męża i syna.
> Zobacz także: Styl prowansalski: dom urządzony z wyczuciem i miłością <
Jak szybko zmienić wystrój wnętrza?
Weronice zależało na tym, by wymyślić miejsce, które łatwo będzie można zmieniać. – Mówiąc dokładniej, miało być plastyczne niczym glina – dodaje. Porównanie to pojawia się nieprzypadkowo: architektka skończyła liceum plastyczne w klasie ceramiki. I choć dziś brakuje jej czasu na lepienie czy toczenie, nadal lubi tworzyć.
– Koło garncarskie i dłuto zamieniłam na pędzel i szlifierkę – wyjaśnia. Rzeczywiście, gdzie tylko spojrzeć, widać jej prace. Sklepowe meble w tym domu policzysz na palcach jednej ręki – prosto z salonu przyjechały jedynie sofa i łóżko. Zabudowa kuchenna została zrobiona według jej projektu, stół w jadalni to znalezisko z targu staroci, odnowione pod jej czujnym okiem przez stolarza. Szafkę pod telewizor przywiozła z komisu meblowego; kilka wieczorów zajęło jej zeszlifowanie brzydkiego mahoniowego koloru oraz zdjęcie nieatrakcyjnych uchwytów.
Ikonę polskiego designu, czyli fotel projektu Chierowskiego (stary mebel całe lata spędził w ogrodowej altanie teściów), oddała w ręce profesjonalnego renowatora. A stolik kawowy wymyśliła wspólnie z mężem Marcinem. – Nie mogłabym się tym wszystkim tak bawić, gdybym cały dom zaprojektowała od A do Z i zamówiła pod wymiar wszystkie meble – mówi.
Zobacz całą sesję kobiecego domu na Warmii w galerii zdjęć.
Kontakt do architektki: Weronika Steffen-Lotarska
vprojekt-weronika.com
TEKST I STYLIZACJA: AGNIESZKA WRODARCZYK/ HAPPY PLACE
ZDJĘCIA: MICHAŁ SKORUPSKI