Ich dom jest jak owoc romansu między nowojorskim loftem a francuską kamienicą. Ta ostatnia dominuje, ale trudno się dziwić – w końcu Rita i Rudolf poznali się w Paryżu.

Dwa silne charaktery i dwa z pozoru odległe światy: mody i biznesu

Rita i Rudolf przez długie lata byli w rozjazdach, ale los rzucił ich w pewnym momencie do stolicy Francji i kazał spotkać się w kuluarach jednego z pokazów mody. Wybuchło uczucie, niedługo potem pobrali się, a kiedy na świat przyszła ich córeczka, postanowili zamieszkać w domu za miastem. Wyobrażenia o nim mieli podobne. Choć są młodzi, dynamiczni, zjeździli pół świata i z niejednego talerza ostrygi jedli, wiedzieli od początku, że dom o nowoczesnej, awangardowej bryle nie jest ich bajką. Ten musi być tradycyjny i, jak to mówią, „prawdziwy”, ze spadzistym dachem. Ciepły, przytulny, nie do chwalenia się, tylko bezstresowego mieszkania.

O wyborze architektki, która urządzi im wnętrza tego szytego na miarę domu, zdecydował szczęśliwy traf – wizyta w salonie op- tycznym w Sopocie. Na widok wnętrza OOG eyewear concept store wpadli w zachwyt: ściany ze sklejki i ażurowej cegły, przemysłowe lampy w „kagańcach”, kable idące po ścianach, a do tego wszystkiego akcenty klasyczne - wielkie lustro w rzeźbionej ramie i stylowy stół na toczonych nogach. Co za wysmakowane połączenie! Miks loftu i czegoś francuskiego, coś jak spotkanie Rity i Rudolfa.

BRATNIA DUSZA

Ktoś, kto wymyślił takie wnętrze, nadawał na tych samych falach, tak więc Marta Napiórkowska-Łosin z pracowni Mana Design dostała wkrótce zlecenie na projekt wnętrza. Słowem drogowskazem, którego miała się trzymać architektka, była lekkość. – Tylko żadnych meblościanek – upewniała się para. Tak nazywają te wszystkie rozbudowane meblowe „ołtarze” wokół telewizora, których szczerze nie znoszą, choćby wywodziły się z najlepszych włoskich firm. Żadnej pompy, onieśmielających kompletów meblowych…

Marta musiała pogodzić w swoim projekcie dwie dusze. Męską, stawiającą na nowoczesność i zakochaną w nowojorskich loftach, oraz kobiecą, skłaniającą się ku klimatowi starych, wysmakowanych paryskich kamienic. Każda z dusz wiedziała, czego chce. Archi- tektka wspomina czas intensywnej korespondencji za pomocą MMS-ów. Małżonkowie wysyłali jej z podróży rozmaite zdjęcia, tak dla inspiracji: a to jakiś mebel, a to fragment wnętrza restauracji czy sklepu. – Nie dostałam wolnej ręki, jak to się czasem zdarza moim kolegom. Ale za to pracowałam z ludźmi bardzo świadomymi i znającymi się na rzeczy. To inny rodzaj przyjemności - wspomina Marta.

DWIE RÓŻNE KĄPIELE

Dwa style, do których skłaniali się Rita i Rudolf, udało się całkiem dobrze pożenić. Na przykład w salonie fragment nieotynkowanej ceglanej ściany, okna ze szprosami i piękna w swej surowości dębowa podłoga z bardzo szerokich desek dobrze grają z sofami w stylu oksfordzkim i francuskim kominkiem. Mały kryzys pojawił się dopiero przy obmyślaniu łazienki. Tu loft zupełnie nie chciał zgrać się z paryskim pokojem kąpielowym. Nikt nie chciał odpuścić, więc projektantka przecięła węzeł gordyjski jednym ruchem: zróbmy dwie łazienki! I tak zrobili. W damskiej jest biało, wisi kuty żyrandol, obok wanny na stylowych nóżkach zobaczymy specjalnie sprowadzoną wolno stojącą baterię, fotel do odpoczynku, a nawet zupełnie klasyczną muszlę w.c. W tej drugiej – umywalkę z kamienia, meble z surowego dębu i proste jak w wiejskiej zagrodzie, na podłodze wielkie szare płyty, a do siedzenia – prawdziwy pieniek. Rita nie mogła zrozumieć, jak można chcieć takiego smętnego wnętrza. Ale kiedy zobaczyła realizację, była zachwycona: – Wygląda ślicznie. Chyba jednak będę tam czasami brać prysznic.

Kompromis niemożliwy do osiągnięcia w łazience udało się stworzyć w toalecie dla gości. Może dlatego, że grunt neutralny… W każdym razie postindustrial idzie w parze z akcentami niemal pałacowymi. Umywalka przypomina zrecyklingowaną przemysłową beczkę, a bateria – wygiętą rurkę hydrauliczną, za to sufit olśniewa sztukaterią, a ściana - zjawiskową mozaiką Bisazza. Mówiąc krótko, duch salonu optycznego w Sopocie wiecznie żywy!

DOMOWE ŚCIEŻKI

Największym wyzwaniem okazała się garderoba dla prawdziwej kolekcjonerki butów – Rita swoje rarytasy chciała wyeksponować w podświetlonych gablotach. Trzy razy przestawiana była ścianka – zasoby ubrań, butów i dodatków wciąż okazywały się zbyt duże. Co więcej, one wciąż rosną i domagają się swojego miejsca. Na razie ani Rita, ani Rudolf nie zaprzątają sobie tym głowy. Dla nich najważniejsze w domu są luz i swoboda. Żeby goście nie musieli siedzieć sztywno i chylić czoła przed meblami. Żeby mogli, jeśli zechcą, zarzucić nogi na stolik kawowy i wydeptywać własne ścieżki do zawsze pełnego specjałów barku.

Projektantka:
Marta Napiórkowska-Łosin
Przez wiele lat jej największą pasją była fotografia. W czasie studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu odkryła architekturę wnętrz i ukończyła ją jako drugi kierunek. Teraz projektowaniem zajmuje się zawodowo. Stworzyła i prowadzi pracownię Mana Design. Nie lubi przeładowanych wnętrz. Ceni ład i umiar, jednak daleka jest od chłodnego minimalizmu.

Tekst: Beata Majchrowska

ZDJĘCIA: LEO ZAPPERT
STYLIZACJA: MIKA ROTH

reklama