Kiedyś Maria Boccuni urządzała domy na bogato, dziś jest bardziej oszczędna. Została jej za to słabość do tkanin. Tym razem na ścianie powiesiła stuletni irański jedwab.

Od opery się zaczęło. Maria Rosaria Boccuni przez wiele lat współpracowała ze scenografami bolońskiej opery i z tego czasu została jej słabość do bogatych teatralnych aranżacji. – Pamiętam scenografię do „Kaprysu” Richarda Straussa, całą lśniącą, w kryształowych lustrach – wspomina. Urządzaniem wnętrz zajęła się dopiero wtedy, gdy z mężem wyjechała do Moskwy. Projektowała rezydencje bogatych Rosjan zakochanych w przepychu i złocie. Wtedy bardzo jej się przydały bolońskie doświadczenia. – Zaczęłam specjalizować się w domach eklektycznych. To trudny styl, bo łatwo popaść w kicz, ale lubię wyzwania – opowiada. Trzy lata temu przyjechała do Warszawy. Z nowym pomysłem na wnętrza. Miały być bardziej oszczędne. – Tuż przed wyjazdem oglądałam „Borysa Godunowa” Musorgskiego i zapadła mi w pamięć nietypowa jak na rosyjską operę scenografia: biało-czarna, surowa, która pozwalała skoncentrować się na postaciach. Uderzyło mnie, jak z niczego można zrobić coś. Ale nie idę w skrajny minimalizm. Wnętrza zawsze trochę ocieplam, bo inaczej byłyby nie do życia: dorzucam kolor, ciekawą tkaninę...

Jesień podpowiedziała pomysł. – Mam fioła na punkcie kolorów, a ciekawych zestawień szukam często w przyrodzie. Był październik, pochmurny dzień. Na drzewach gdzieniegdzie jeszcze migotały zielone liście, ale świat powoli brązowiał – wspomina. Barwy tego pejzażu tak jej się spodobały, że przeniosła je do swojego mieszkania, które akurat urządzała: beże ocieplone zieloną tkaniną na krzesłach i morskim kilimem z angielskiego pchlego targu (haftowany jedwab z Iranu z połowy XIX wieku). Materiały? Też dopasowane do polskiego surowego krajobrazu – lny i futrzana narzuta, dębowy parkiet i chłodny marmur w kuchni.

Włoskie wspomnienia. 80-metrowe mieszkanie wymagało nie tylko oszczędnej formy, ale też sprytnych rozwiązań, które pomogą pomieścić domowe szpargały. Na przykład skórzane kwadraty w salonie, nabijane ćwiekami, wydają się ścienną dekoracją, w rzeczywistości kryją pokaźną szafę. Z kolei w sypialni, która powstała z dwóch mniejszych pokoi, za ścianą z łóżkiem Maria Rosaria zmieściła garderobę, a w szafie wymyśliła półkę na kobaltową porcelanę. Zresztą amfory i wazy porozstawiane są w całym mieszkaniu. – Tylko jak to się ma do jesiennej palety? – pytam nieśmiało. Maria Rosaria uśmiecha się: – To taki mały skok w bok, z tęsknoty za lazurem Italii.

Tekst: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia i stylizacja: Michał Skorupski
Projektantka: Maria Rosaria Boccuni - www.interiordesign-palladio.com.

reklama