Wspomnienie prowansalskiego święta lawendy od lat nie daje spokoju Małgorzacie. Widać je w każdym domu, który urządzi, w każdym meblu, który opuszcza jej sklep.
Prawdziwe życie francuskiej wsi
To było moje pierwsze spotkanie z prawdziwym życiem francuskiej wsi. Słoneczny lipcowy poranek i rolnicy przygotowujący się właśnie do ścinania lawendy, która w tym czasie kwitnie. I te niesamowite widoki – pola i wzgórza w kolorze lila wlewają się przez okna domu, który wynajmowałam, a wszystko oszałamiająco pachnie – wspomina Małgorzata. To właśnie wtedy doświadczyła czegoś, co trudno jest wytłumaczyć, a co Francuzi nazywają „joie de vivre”, czyli radością życia. – Przez kolejne dni, kiedy mieszkańcy miasteczka wracali z pól, prace kończyły się wspólnym świętowaniem w tawernach, przy regionalnym winie i kozich serach owiniętych w liście dębu. Chłonęłam ten nastrój, te kolory i smaki – opowiada. Potem Małgosia miała okazję poznać wieś angielską i hiszpańską. Za każdym razem uczucie radości życia wracało. Bardzo chciała zatrzymać je na dłużej.
Wiejskie tradycje w aranżacji wnętrz
Był początek lat 90. W Polsce o modzie na naturalny styl życia nikt wtedy nie słyszał. – Pomyślałam, czemu by takich dobrych, wiejskich tradycji nie upowszechniać u nas – opowiada. Tym bardziej że niezapomniane wakacje we Francji sprawiły jeszcze jedno. Małgorzata odkryła, jaką radość może dawać urządzanie. – Mieszkałam tam w prawdziwym prowansalskim domu, gdzie wszystko było zwyczajne i proste, a przez to piękne. Drewno, kamienie, zdrapane farby, zestawione ze sobą w taki niewymuszony sposób. Wyglądało to tak, jakby właściciele przypadkiem urządzili dom, zwożąc meble z jakichś lokalnych targów. Pomyślałam wówczas, że muszę przenieść tę luksusową prostotę i lekkość do nas. Zaproponować coś innego niż ciężkie swarzędze lub ciemne dęby rycerskie – dodaje. I tak powstała Fabryka Wnętrz, z ręcznie robionymi meblami inspirowanymi stylem country i farmerskim.
Podmiejski styl w nowoczesnym apartamencie
Nietrudno zgadnąć, jak mieszka Małgosia. Choć wybrała nowoczesny apartament w centrum Warszawy, stworzyła w nim klimat podmiejskiego domu. Mieszkanie zaprojektowała Agnieszka Królak – architektka z Fabryki Wnętrz, meble Małgorzata. Tak jak wszystkie w Fabryce, robione są według starej rzemieślniczej tradycji. Każdy etap prac, każde wykończenie muśnięte jest ręką innego artysty. Jedna osoba rzeźbi, druga nakłada kremowe farby (tak, by widać było słoje), a trzecia robi przecierki i patynuje. Dlatego nie ma dwóch identycznych egzemplarzy.
Chłodna biel i pomysłowa konstrukcja
– Chciałam też przywrócić świetność bibliotece. Często jest zepchnięta w kąt, a przecież, dyskretnie zabudowana, może być cichym bohaterem salonu – tłumaczy Małgorzata. Udowadnia, że wystarczy chłodna biel i pomysłowa konstrukcja – dolne, niskie szafki, a regał wbudowany w ścianę – i już mebel przestaje być gabinetowy. Takie „lekkie” biblioteki to znak rozpoznawczy Fabryki Wnętrz. Pomysłów, jak ze zwykłych mebli zrobić szlachetne, u Małgosi jest więcej. Choćby łazienkowe szafki ze stuletniego drewna, ozdobionego pomalowaną i nawoskowaną... kurniczą siatką. Bo, jak żartuje właścicielka, przepis na luksus jest prosty – naturalne materiały, szlachetne proporcje, harmonijne kolory, do tego dużo powietrza i przestrzeni dla oddechu, dla marzeń.
POLECAMY TAKŻE: Jesień w odcieniach fioletu
Tekst: Sylwia Urbańska
Stylizacja: Małgorzata Sałyga
Fotografie: Mariusz Purta