Małgosia jest czarodziejką. Kanapy, fotele, szafki, nawet te ze śmietnika, przerabia na prawdziwe cacka. I tylko Karol czasami pyta: Czy my nie możemy mieć mebli jak normalni ludzie? Takich ze sklepu?
Mieli pięćdziesiąt osiem pieczołowicie urządzonych metrów kwadratowych na warszawskiej Woli. Mieli się już nie przeprowadzać. Mieli już małego Mikołaja i dwa lata mieszkaniowej stabilizacji. Ale nie. Nie Małgosia i Karol. „Niepowtarzalne na Mokotowie”, tak to chyba było napisane. Małgosia z zawodowej ciekawości poszła zobaczyć.
Zadzwoniła po Karola. Klatka schodowa z odpadającym tynkiem i plątaniną zielonych rur. A mieszkanie? Klasyczny polski post gotyk a` la serial „Dynastia” plus nieco inwencji poprzednich właścicieli. Pokój groszkowy, pokój fioletowy, zielone marmury, szczerozłote klamki z plastiku. „Zobacz te drzewa za oknem”. „Widziałaś deski na podłodze, na górze?”. „A kominek?”. „Trzy poziomy. Z poddaszem!”. „Ale skąd wziąć pieniądze?”. „Sprzedamy mieszkanie na Woli”. „Nie starczy”. „Tata zlikwiduje lokatę”. „A remont?”. „Damy radę, mamy swoją ekipę”. „Jesteś pewna, Małgosiu? Przecież to prawie dom!”.
Małgorzata Łukasiewicz-Tyczyńska od lat urządza, projektuje i stylizuje. Początkowo głównie znajomym, potem także nieznajomym, dla których ważne jest, jak mieszkają. Jeszcze później przyszło stylizowanie dla „Elle Decoration” i program telewizyjny „Domowa rewolucja”. Z wykształcenia grafik, z powołania mama siedmioletniego Mikołaja i rocznego Marcela.
Karol projektuje gazety. Pracował dla „Dziennika” i „Rzeczpospolitej”, która zdobyła, obok „The Guardian”, tytuł najpiękniejszej gazety świata w roku 2005. Dziś zatrudnia go kilka wydawnictw naraz. Lekko nie ma.
Sto trzydzieści metrów kwadratowych na trzech poziomach w ciągu miesiąca zmieniło się w ich marzenie o domu w kamienicy. Eleganckim, w angielskim stylu, z oknami malowanymi olejną farbą, deskami na podłogach, minimalistyczną kuchnią z widokiem na drzewa. Oliwka z bielą, błękit z bielą, malina z bielą – kolor dają detale. Hasło Małgosi: śmierć dla bałaganu i plazmy na ścianie!
Urządzenie tego wnętrza musiało kosztować fortunę! Ale gdzie tam. Kanapa z IKEA z obiciem według własnego projektu. Stół w kuchni szlifował Karol. Lakierowała Małgosia. Fotele są ze śmietnika, po przeróbkach. Małgosia upolowała je podczas weekendowego wyjazdu nad morze. Niewiele się zastanawiając, ku zażenowaniu przyjaciół, wcisnęli rozpadające się graty do i tak zapakowanego po sufit auta. Głowa małego Mikołaja ledwo wystawała z tylnej kanapy. Oddali do znajomego tapicera i ustawili w salonie. Obsesją Małgosi są też kanapy.
Przed tygodniem kolejny raz trafili na blokujący przydomowy śmietnik „rarytas”. Art déco. Przy pomocy życzliwego stróża, pana Kazia, udało się odtransportować cudo do renowacji. To będzie czwarta. Gdzie ją postawią? Małgosi błyszczą oczy.
Ludzie kolekcjonują różne rzeczy. Znaczki, bibeloty, złamane serca. Małgosia zbiera drzwi. Stare, do domowej renowacji. Jak nie pasują do mieszkania – lądują w piwnicy. Na razie trzy pary. Piwnica już się ledwo domyka. W mieszkaniu mają dużo obrazów. Kolekcję zapoczątkował tata Małgosi. – Przyjaźnił się z grupą malarzy – opowiada. – Była to przyjaźń męska, trwała i często zakrapiana. Kiedy tata wracał do domu z przedłużonego spotkania z kolegami malarzami – przynosił mamie obraz na przeprosiny.
Raz się zdarzyło, że następnego dnia rano jeden z kolegów przyszedł swój podarowany z wyższej konieczności obraz odebrać. Ale mama nie oddała – śmieje się Małgosia. Poza tymi „prezentami” rodzice kupowali też mnóstwo innych prac. W jej domu rodzinnym na ścianach nie ma już wolnego miejsca. Część z tych obrazów Małgosia zabrała ze sobą w tak zwane dorosłe życie. Razem z Karolem kupują kolejne. Kolekcja rośnie. Najcenniejsze są dwie. – Nie ze względu na nazwiska, są od taty – mówi.
Czy myślą o kolejnej przeprowadzce? Niedawno oglądali piękną ruinę domu w podwarszawskim Zalesiu. Na oko od razu do wyburzenia. „Widziałaś ten ogród?”. „Popatrz: taras. Oryginalne kafle”. „A okna? Widziałeś okna?”.
Tekst: Ryszard Kunce
Stylizacja: Małgorzata Łukasiewicz-Tryczyńska
Fotografie: Joanna Siedlar
reklama