Przepis na kobiece mieszkanie architektki wnętrz Marty Chrapki – styl francuski, vintage i design pod jednym dachem
Stylowe i przytulneMarta ma słabość do przedwojennej architektury i przedmiotów z historią. Perfekcyjnie łączy je z designem, sztuką i kolorem. Zawsze z umiarem – bo dom musi być miejscem do odpoczywania.
Mieszkanie w klimacie przedwojennej kamienicy – styl francuski, sztuka, meble vintage i ikony designu
Chociaż zdarza się jej projektować nowoczesne wnętrza, zawsze marzyła, że dla siebie wymyśli mieszkanie w klimacie przedwojennych kamienic, ale wzbogacone smaczkami zapożyczonymi z innych stylów. Przeglądając jej portfolio, od razu widać, że taki miks lubi najbardziej. Dużo sztuki, meble vintage, bibeloty z różnych epok i ikony designu – pożenienie tego pod jednym dachem to dla wielu projektantów akrobatyczne zadanie, ale nie dla Marty. Zgrabnie połączone nowoczesne rzeczy z dawnymi, w jej projektach zawsze tworzą spójną całość. Może dlatego nigdy długo nie cieszyła się własnym domem. Gdy tylko jakiś urządziła, zaraz znajdował się ktoś, kto koniecznie chciał go mieć dla siebie.
– Lubię zmieniać mieszkania i zaczynać wszystko na nowo, to zawsze jest ekscytujące. Ale po kilku przeprowadzkach chciałam wreszcie znaleźć takie swoje, przytulne miejsce – mówi Marta Chrapka, architektka wnętrz i właścicielka studia projektowego Colombe. Na Saskiej Kępie się wychowała, tu dorastała, wynajmowała pierwsze mieszkania. Potem chciała sprawdzić, jak żyje się w innych częściach Warszawy – poznała chyba każdą dzielnicę, a ostatnio na dłużej zatrzymała się na Powiślu. Teraz, po ośmiu latach, znów jest u siebie. Wróciła na Kępę i – jak zapewnia – takie powroty do znanego i oswojonego miejsca to bardzo przyjemne uczucie.
Najpierw miała problem ze znalezieniem czegoś sensownego, bo mieszkania na prawym brzegu Wisły znikają z dnia na dzień. Dodatkowo czas nie był najlepszy – pandemia i szał mieszkaniowych zakupów spowodował, że poszukiwania mocno się przeciągały.
Marta się jednak uparła i znalazła wymarzone miejsce. W dodatku na jednej z najlepszych ulic – wśród modernistycznych willi otoczonych zielenią. – Samo wnętrze nie zachęcało, by je kupić. Niskie, nieustawne, wykończone słabej jakości materiałami… Spory metraż, ale zaprojektowany bez rozmachu. Z wąskiego i ciemnego korytarza prowadziły wejścia do małych pokojów. Kiepski układ zdawał się nie do naprawienia. Plus był tylko jeden: trudne mieszkanie trafiło w dobre ręce – architektki, która zawsze potrafi przekuć wady w zalety. – Kiedy odbieraliśmy klucze, był ponury listopadowy dzień. Z drzew opadły wszystkie liście, zrobiło się szaro, zimno i nieprzyjemnie. Rozglądaliśmy się wokół z Krzysztofem, moim partnerem, jakbyśmy szukali jakiegoś potwierdzenia, że podjęliśmy dobrą decyzję.
Zobacz też: Doskonałe połączenie: francuski szyk i polskie rzemiosło w apartamencie w Wilanowie
Pomysł na wnętrza, które pięknie się starzeją
I znaleźli – przepiękną oranżerię i ogród, który za kilka miesięcy będzie zielony, a o zieleń przecież im chodziło. Potrzebny był tylko dobry pomysł na ten dom. Na szczęście już od dawna chodził Marcie po głowie i bardzo szybko dopisała nową, barwniejszą historię tego miejsca.
– Chciałam stworzyć wnętrze ponadczasowe, które będzie się pięknie starzało, nabierając szlachetnej patyny. Musiałam otworzyć przestrzeń, żeby ciasne pomieszczenia nabrały oddechu. Wybicie przejścia pomiędzy salonem a sąsiadującym pokojem wpuściło powietrze i mnóstwo światła od ogrodu. To samo chciałam zrobić z drugiej strony, ale okazało się, że ze względu na przylegające kominy jest to niemożliwe. Wymyśliłam więc wizualny trik – podkułam mur i wstawiłam framugę, oprawiając w nią lustro. W ten sposób uzyskałam efekt dodatkowego przejścia. Każdy, kto odwiedza nas pierwszy raz, nabiera się na to i staje jak wryty, widząc zamiast kolejnego pomieszczenia swoje odbicie – śmieje się Marta. Spatynowane lustro pełni znacznie ważniejszą rolę – nie tylko zaskakuje gości, ale pięknie odbija światło z okna i jeszcze bardziej rozjaśnia przestrzeń, a przy okazji optycznie powiększa salon.
Niestety, większość dawnych elementów architektonicznych nie nadawała się do tego, by je ratować. W dobrym stanie zachowały się tylko drzwi do sypialni i łazienki, udało się też odrestaurować niektóre okna i odczyścić mosiężne klameczki. Pozostałe trzeba było dorobić na wzór oryginalnych. Projektantce zależało na tym, żeby kupować możliwie jak najmniej nowych rzeczy, a wykorzystywać te z poprzednich mieszkań.
Zobacz też: Porzucone piękności – jak mieszkają mistrzowie artystycznego recyklingu?
– Stół do gabinetu kilka lat temu zaprojektowałam dla mojego klienta. To ręczna robota stolarza, kamieniarza i ślusarza. Kiedy wreszcie był gotowy, pomyślałam, że ładniejszego stołu nigdy nie widziałam. Klient cieszył się nim kilka lat, a miesiąc przed moją wyprowadzką zadzwonił z pytaniem, czy nie mam kupca na niego, bo potrzebuje mieć większy. Dla nas okazał się idealny. Takich smaczków jest więcej. Marta ma naturę zbieracza. Sama się dziwi, ile udało jej się zgromadzić przez lata: resztki płytek, lampy, uchwyty do mebli, mnóstwo staroci do renowacji… W garażu znaleźli nawet stylową umywalkę. Większość z tego wykorzystali w mieszkaniu na Saskiej Kępie.
Nie byli pewni z Krzysztofem, czy remont się uda i czy tu zostaną. Ale los ich zaskoczył – ekipa uporała się z całością w trzy miesiące. Wprowadzili się na wiosnę, akurat wtedy, gdy ogród wyglądał najpiękniej i poczuli, że mają to, czego szukali. Ale kto wie, czy znów nie znajdzie się ktoś, komu i ten dom przypadnie tak mocno do gustu, że Marta i Krzysztof postanowią spakować walizki…
Projekt wnętrza: Marta Chrapka, Studio Colombe, marta@colombe.pl
Zobacz więcej zdjęć tego pięknego, kobiecego mieszkania w galerii
Tekst: Joanna Kornecka
Zdjęcia: Yassen Hristov, Pion Studio
Stylizacja: Eliza Mrozińska