Są momenty, gdy wspomina się czasy dzieciństwa, przyjaciół ze szkoły i pierwsze randki. Po jednym z takich nostalgicznych wieczorów Monika zapragnęła choć na chwilę wrócić do rodzinnego Sieradza.
Przejeżdżając przez centrum Sieradza mijamy niewielki ryneczek z fontanną, odrestaurowane kamieniczki i zadbane chodniki. - Stąd wyjechałam – uśmiecha się projektantka wnętrz Monika Kwapińska-Wieluń – i tu ciągle wracam. Jednopiętrowy dom zbudowała dla taty, ale i swoich synów, bo kiedy tylko mogą całą rodziną wpadają tu na weekendy. Budynek przypomina odrestaurowaną starą posiadłość. Tak naprawdę jest prosty, ale przyciąga uwagę ciekawą elewacją i tarasami z kutymi balustradami.
W środku praktycznie we wszystkich pomieszczeniach zobaczymy kremowe ściany, czekoladowe meble i jedwabne zasłony. Monika uważa, że konsekwencja to największy przyjaciel projektanta. Twierdzi też, że wnętrzu uroku dodają przedmioty z historią. A Łódź i okolice to ich istna kopalnia. W ten sposób wypatrzyła na przykład w antykowni skórzaną tackę na krzyżaku, która stoi teraz przy schodach. Sporo mebli zaprojektowała sama, jak chociażby stojącą w salonie sofę i krągłe fotele obite pluszem w kolorze gorzkiej czekolady.
Zdecydowała się też na ciemne stoliki, konsolki i komody z Casa Mia, bo nawiązują do jej ulubionego art deco. Całości dopełniają obrazy. - W większości mam tu prace malowane przez przyjaciół. Są też kopie moich ukochanych artystów: Nowosielskiego czy Witkacego. Wnętrze bez obrazów wydaje mi się niedokończone, bez duszy – tłumaczy. Na piętrze swoje pokoje mają synowie: sześcioletni Antek, o dwa lata starszy Jasio oraz Mieczysław – tata projektantki (przez lata był marynarzem, a teraz dogląda wszystkiego na przyjazd “dzieci”).
Sypialnia małżonków na parterze w ciekawy sposób połączona jest ze sporą łazienką. Wiedzie do niej tajemne przejście przez wielką szafę zajmującą jedną ze ścian. Po zamknięciu drzwi nikt nie domyśliłby się, że znajduje się za nimi jakieś pomieszczenie. Do kuchni wybrała nowoczesne meble. Zestawiła ze sobą błyszczący laminat w kolorze kości słoniowej i szlachetne matowe wenge. - Szczególnie zadowolona jestem z kombajnu do pieczenia ciast i chleba – mówi. - To najczęściej używane urządzenie w domu.
Do pełni szczęścia brakuje jej tylko ogrodu. Choć za oknem widać zadbany trawnik i szpaler z iglaków, Monika kręci nosem, że to jeszcze nie to. Tata już wziął sprawy w swoje ręce. Jesienią posadzi drzewa i zbuduje różaną altanę. Za rok będzie tu jeszcze piękniej.
Tekst i stylizacja: Grażyna Bieganik
Fotografie: Andrzej Pisarski
reklama