Podobno, gdy wprowadzamy się do nowego domu, ważna jest pierwsza rzecz, którą wniesiemy. Marzena z mężem Kubą zaczęli od drewnianego aniołka.
Drewniany aniołek trafił do salonu, by strzec i opiekować się domem. Marzena i Kuba lubią takie amulety (chronią przed nieszczęściem) i talizmany (przyciągają powodzenie). W sypialni wisi pozłacana figurka amorka, żeby nigdy nie zabrakło miłości, i obraz Matki Boskiej Karmiącej, który ma zapewnić domowi dostatek.
Z meblami nie było kłopotu. W salonie stanął ukochany komplet art déco, który przechodził z pokolenia na pokolenie. Zdobił mieszkanie babci Kuby, potem jego mamy i ich własne na Kabatach. Wieczory przyjemnie rozświetlają kremowe lampy Marii Król-Kowalskej, projektantki znalezionej z pomocą „Werandy”.
Przestrzeni parteru nie dzielą ściany. Przejście do kuchni przesłania jednak witryna, żeby z salonu nie było widać na przykład pietruszki. Obok spiżarnia, bez której trudno Marzenie wyobrazić sobie prawdziwy dom. Półki z wiklinowymi koszami zaaranżował zaprzyjaźniony stolarz Wojciech Pawłowski.
Na piętro prowadzą marmurowe schody z ręcznie kutą poręczą. To udana replika, oryginał zdobi piękny pałac w Anglii. Na górze jest sypialnia z łazienką. – Gdzie macie telewizor – pytają goście Marzeny i Kuby. Płaski odbiornik wisi nad drzwiami i nikomu nie przeszkadza. Leżąc w łóżku na dowolnie wybranym boku można skontrolować, jak Marzena wypadła w programie.
Szczególne znaczenie ma pokój wspomnień, z przepastną komodą wypełnioną albumami. Pani domu pieczołowicie przechowuje tu zdjęcia swoich gości z telewizyjnych programów, fotografie ludzi kultury oraz sławnych aktorów.
Najcenniejsze są zdjęcia Hanki Bielickiej, z którą Marzena Manteska występowała w teatrze, a potem zrobiła jeden z ostatnich wywiadów, tuż przed śmiercią artystki. Są też zdjęcia Ireny Kwiatkowskiej i Wojciecha Pszoniaka oraz młodszych kolegów. Większość w towarzystwie pani domu – wtedy jeszcze studentki, potem aktorki i dziennikarki prowadzącej magazyn kulturalny „W wielkim świecie” w TVP3.
– Po pracowitym dniu w miejskim molochu miło się wraca do ogrodu, który pachnie sosną, i do spokojnego, cichego domu. Wszystkim polecam – śmieje się pani Marzena.
Przepastne sofy w salonie zwrócone są właśnie w stronę zieleni, gdzie królują sięgające nieba sosny. Szmaragdowe tuje okalają działkę gęstym szpalerem, pośrodku jest zadbany trawnik. Ogród i te piękne, strzeliste sosny były głównym powodem przeprowadzki z Warszawy. – Kiedy szumią, czuję się jak nad morzem, w swoim rodzinnym domu – wspomina Marzena.
Ogromne okno jest w salonie jak telewizor z czterema kanałami – wiosna, lato, jesień, zima. I nikomu nie przeszkadza, że wybór nieduży. Zresztą, zawsze można iść do sypialni na „kino nocne”. Wygwieżdżone niebo, które widać przez okna w dachu, to najbardziej kojący widok przed snem.
Tekst i stylizacja: Grażyna Bieganik
Fotografie: Andrzej Pisarski
reklama