A co powiecie na trzy tarasy, każdy do czego innego? Górny kawowo-obiadowy, środkowy do leżakowania, a dolny do piknikowania i tańców wśród kwiatów?
Dziesięć lat temu: działka na sprzedaż
Grażyna i Zbyszek dowiadują się pocztą pantoflową, bo tak rozchodzą się wieści w niewielkim, mazowieckim miasteczku, gdzie wszyscy są albo znajomymi, albo rodziną, że można kupić kawałek ziemi. Na działce rosną wtedy chwasty, bzy i dzikie mirabelki. Ma jednak pewne zalety: okolica jest kameralna, a cena wyjątkowo korzystna.
– Kupiliśmy tę ziemię trochę na wyrost, a raczej na przyszłość. Mieszkaliśmy w centrum, mieliśmy blisko do pracy, szkoły, na zajęcia z córkami – opowiada Grażyna. – Uporządkowaliśmy więc tylko teren i posadziliśmy drzewa, które rosły spokojnie przez siedem lat.
Cztery lata temu: rusza budowa
Projekt domu kupili gotowy, a do urządzania postanowili zaprosić fachowca. Znaleźli go przypadkiem. Pewnego razu odwiedzili dawno niewidzianych, starych znajomych z lat szkolnych, którzy, jak się okazało, mieszkają vis-a-vis ich działki. – Mieli bardzo ładny dom. Uporządkowany, wygodny, wszystko było pod ręką. Nie chcieliśmy niczego kopiować, ale stworzyć podobny klimat – mówi Grażyna. A znajomi bardzo chwalili architekta Jarka Jończyka z pracowni Nowa Forma. Że słuchał, co do niego mówią, przejmował się ich sugestiami i był sumienny.
– Przez dwa lata budowy poznaliśmy się dobrze i zaprzyjaźniliśmy – komentuje Zbyszek. – Co prawda do kilku jego pomysłów nie byliśmy początkowo przekonani, ale daliśmy się namówić i jesteśmy teraz zadowoleni.
Jarek przekonał właścicieli, żeby do domu dobudować wejście z garażu. – To zbyteczne – pomyśleliśmy, ale dziś, szczególnie gdy pada deszcz, błogosławimy go za ten pomysł. Wjeżdżamy autem prawie do salonu, przechodzimy zawsze suchą stopą, a ubrania zostawiamy w przedsionku – opowiada Grażyna. – Korzystamy z tego bocznego wejścia cały czas, a głównym, bardziej oficjalnym, wchodzą goście i ksiądz – żartuje.
Sypialnia z łazienką: ciekawe rozwiązanie
Kolejne rozwiązanie, do którego oboje podchodzili jak do jeża, było bardziej szalone – połączenie sypialni z łazienką. I nie tyle chodziło o wannę naprzeciwko łóżka. Bali się, że ściany i tapicerkę zaatakuje wilgoć. Jarek twierdził jednak, że dobra wentylacja się z tym upora. Oczywiście miał rację. – Siedzę w tej wannie codziennie – opowiada Grażyna – często oglądam tu telewizję. Para, nawet ta z sauny, nigdy nie była problemem.
Meble: elegancko, a nie tylko modnie
Choć Jarek Jończyk woli wnętrza surowe i nowoczesne, podejmuje się wszelkich wyzwań. Grażyna i Zbyszek nie chcieli niepotrzebnej ekstrawagancji i kopiowania chwilowych mód. Miało być elegancko, przytulnie i to od pierwszego wrażenia, zaraz po przekroczeniu progu. Już w holu mamy zapowiedź tego, co czeka nas dalej. Pikowana skórzana ławeczka, srebrna rama lustra i szklane drzwi z ornamentem.
– Salon nie jest może zbyt okazały, ale za radą architekta powiększyliśmy okna i nabrał oddechu, dobrze mu też zrobiły jasne kolory – opowiada Grażyna. – Meble wypoczynkowe mamy takie, jakie sobie wymarzyliśmy.
Ogród: idealny trawnik, trzy tarasy
Zbyszek jest specem od traw i muraw. Nic dziwnego, że trawnik musiał być idealny. – Moja firma komponuje różne mieszanki, głównie wiechlin, życic i kostrzew – tłumaczy. – Na boiska, do parków. Mogę śmiało powiedzieć, że trawę przed domem znam od nasionka.
Właśnie w ogrodzie Jarek Jończyk musiał zrezygnować ze swoich pomysłów. – Chciał na dole stworzyć kwietną, naturalną łąkę. Taką dziką, z wielkimi trawami. Nie przewidział, że dla mojego męża wysokie, nierówne źdźbła są nie do zaakceptowania – śmieje się Grażyna – więc na razie Zbyszek regularnie jeździ kosiarką i strzyże łąkę na równiutki trawnik.
Jarek przekonał natomiast gospodarzy, żeby nie równali skarpy, lecz urządzili na niej kaskadowy ogród z tarasami wspartymi na polnych kamieniach. Na nich urządzono kameralne, domowe zakątki przypominające pokoje. Wychodząc prosto z salonu, możemy zanurzyć stopy w miękkim, zielonym kobiercu czy przysiąść na ciastko przy ogrodowej jadalni, za którą znajdziemy enklawę z kilkoma akcentami japońskimi.
Niżej są rattanowe leżaki i pokój wypoczynkowy – stąd Grażyna i Zbyszek mają najpiękniejszy widok na ogród. Nic dziwnego, że każdą wolną chwilę spędzają na trzech tarasach.
– Poranną kawę pijemy koło domu, wśród róż, rododendronów, azalii i lawendy, tu też urządzamy obiady i przyjmujemy gości – mówi Grażyna. – Na niższym tarasie leżakujemy. Garden party, pikniki i tańce przenoszą się na trzeci poziom – łąkę. Drzewa, które zasadziliśmy 10 lat temu, ładnie urosły i osłaniają nas, jakby były parawanami.
A gdzie jest jej ulubione miejsce? – Pod lipą. Szczególnie gdy kwitnie, a w koronach słychać szum pszczół zbierających nektar. Mogłabym nie schodzić wtedy z leżaka.
Tekst, stylizacja, zdjęcia: Monika Filipiuk-Obałek
Kontakt do architekta: Jarosław Jończyk, www.nowa-forma.com.pl