Idealne mieszkanie według Iwony? Tylko mieszkanie w kamienicy. Wszędzie spokojne kolory: biel, szarość, mięta, błękity. Podłoga w jodełkę, wyskokie sufity, stare sztukaterie, kilka antyków i... tajska kotka z niebieskimi oczami.

reklama

Pierwsze swoje mieszkanie Iwona urządzała w stolicy – był to 50-metrowy apartament na poddaszu starej kamienicy. Po 10 latach, gdy przeprowadzała się do rodzinnych Gliwic, czuła jedno: stare mury są najlepsze, więc na pewno nie zamieszka w nowoczesnym wieżowcu. – Nie miałam zamiaru iść na żaden kompromis. Uwielbiam klasykę i rzeczy ponadczasowe, a takie są właśnie przedwojenne budynki z cegły w centrum mojego miasta – wspomina. – Problem polegał na tym, że wymarzonego domu mogłam szukać tak naprawdę tylko na dwóch ulicach.

Mieszkanie z wysokimi sufitami

Zanim go znalazła, dobrze wiedziała, jak ma wyglądać. Z wysokimi sufitami, oryginalną stolarką i parkietami oraz z zachowaną jak największą ilością starych elementów. I koniecznie w kamienicy z piękną elewacją. Kiedy przekroczyła po raz pierwszy próg tego mieszkania, intuicja podpowiadała jej, że tu się wprowadzi. I choć dała sobie kolejne dwa miesiące na poszukiwania, wszystkie inne apartamenty wypadały przy nim blado. Tak to bywa z zauroczeniami… Ciężko się od nich uwolnić, ale potrafią też zaślepić.

– Teraz zwróciłabym uwagę na różne szczegóły – opowiada Iwona – jednak wtedy kierowałam się głównie emocjami. Z jednej strony jako projektantka wiedziałam, co z tego wnętrza można zrobić, z drugiej – byłam tak przejęta, że nie zauważyłam niektórych zagrożeń.

Generalny remont: od podłogi po sufit...

Szybko okazało się na przykład, że piękny parkiet jest nie do uratowania. Tymczasem Iwonie bardzo zależało na tym, żeby w całym domu podłoga była jednakowa. Położono więc nową jodełkę, na wzór poprzedniej, ale było z tym więcej zachodu, niż się spodziewała. – Gdy zerwaliśmy deski, okazało się, że pod spodem są spróchniałe belki i masa śmieci wypełniających strop. Wymiana legarów wstrzymała remont na dobre pół roku. Zimą trudno było znaleźć i zamontować drewniane bele. Sporo czasu zajęło też załatwianie pozwoleń, bo kamienicą opiekuje się konserwator zabytków i bez jego zgody nie można było niczego ruszyć.

Iwona zmieniła także układ pomieszczeń: na miejscu ciasnej, zamkniętej kuchni ze spiżarką powstała sypialnia z łazienką. Kuchnia powędrowała do dużej jadalni, z czego cała czteroosobowa rodzina jest bardzo zadowolona. Gdy rozłożą stół, mieści się przy nim nawet 14 osób. Na szczęście sztukaterie ocalały w całkiem niezłym stanie. Podczas renowacji nie naprawiono ubytków, gipsowe ornamenty zostały jedynie wyczyszczone i zabiałkowane. Wszystkie krzywizny dodają im tylko uroku.

Antyki: meble, porcelana, sztuka

W całym wnętrzu zachowało się kilka zabytkowych sprzętów, inne Iwona wyszperała na targach staroci. Odwiedza je regularnie i to w całej Europie. Ulubionym miejscem poszukiwań są bazary w Barcelonie. To tam wypatrzyła większość porcelany, która stoi w kredensie w jadalni. Sofa, fotele i łóżko są dziełem samej Iwony.  Nie tylko je zaprojektowała, ale i zrobiła. Jej pracownia Decolatorium zajmuje się zarówno aranżacją wnętrz, jak i produkcją autorskich, oryginalnych mebli.

W tym mieszkaniu spokój jest jedynie pozorny. – Bardzo lubię dodatki, dlatego tło musi być jednolite i stonowane. Moje nastroje wyrażam kolorami. Zmieniam poduszki, narzutę w sypialni, miejscami zamieniają się czasem też obrazy – opowiada właścicielka. Właśnie stwierdziła, że czas na kolejną drobną zmianę. Sprzedała wszystkie tapicerowane meble, wstawiła nowe, oczywiście wykonane i zaprojektowane własnoręcznie. Powiesiła zasłony w innym odcieniu. Scenografia zmieniona, jak to zwykle na wiosnę. Ciekawe, co wydarzy się latem?

Tekst, stylizacja i zdjęcia: Monika Filipiuk-Obałek