Kiedyś Agnieszka myślała o przeprowadzce nad Sekwanę. Wybrała jednak prostsze rozwiązanie. Francuski dom zbudowała nad Wisłą.
Styl francuski: kwintesencja elegancji
– Dlaczego lubię wszystko, co francuskie – zastanawia się Agnieszka Muller. – Bo to mój styl, doskonale się w nim czuję – i opowiada, jak to się zaczęło. Wiele lat temu w Paryżu, na szkolnej wycieczce. Zachwyciły ją kawiarnie na każdym rogu, katedra Notre Dame skąpana w jesiennym słońcu i klasyczna elegancja pań. Pamięta też kuszące bajkowymi witrynami sklepy z rzeczami do domu w dzielnicy Le Marais, bo dizajn interesował ją od zawsze. – Postanowiłam więc, że jeśli kiedyś wybuduję dom, będzie francuski – śmieje się. Zresztą uważa, że to styl, który doskonale pasuje do nadwiślańskich krajobrazów. – Nie hiszpański czy włoski, bo Południe ma inne kolory i inny temperament – wyjaśnia.
Francuski dom nad Wisłą
Swoją Francję urządziła w Michałowicach pod Warszawą. Na pięknie zalesionej działce stanął rozsądnej wielkości dom – 400 metrów dla czteroosobowej rodziny. Wymyśliła go sama, a zaczęła nietypowo – od rozstawienia mebli. Na kartce narysowała kanapy, stolik i kominek, potem zastanowiła się, ile miejsca potrzeba, aby swobodnie się poruszać i obrysowała całość ścianami. W ten sposób powstawał pokój po pokoju. Ważne były okna, dużo okien, i to, na którą stronę wychodzą. Chciała na przykład, aby słońce wpadało do kuchni od samego rana, kiedy rodzina je śniadanie, a do salonu po południu. Zaplanowała też mocno przeszklone drzwi wejściowe, aby widny był hol.
Najmodniejsze kolory: turkus, szarość, czerwień
Budowała i urządzała przez cztery lata. – Człowiek dojrzewa do pewnych rzeczy, a na to potrzeba czasu. Dzięki temu zrobiliśmy na przykład większy taras i lepiej rozplanowaliśmy pokoje na piętrze – wyjaśnia. Do domu wprowadzili się z meblami z poprzedniego mieszkania i bez pośpiechu kompletowali nowe. Agnieszka może godzinami wędrować po internetowych sklepach z antykami, wynajdując rozmaite perełki. Tak było chociażby z fotelami, które stoją przy kominku. Znalazła je w Belgii, a unikatową bawełnę do ich obicia, z nieregularnym, jakby rozmytym wzorem, wyszperała w amerykańskiej firmie Kravet. – Jestem fanką tkanin i mogłabym je zmieniać nawet co tydzień – wyznaje. Właśnie ubrała dom w błękity i szarości, dorzuciła trochę czerwieni. To podobno w tym sezonie najmodniejsze zestawienia nad Sekwaną.
Polski kamień, dębowe mozaiki
Francuskich akcentów doszukamy się też gdzie indziej. Wystarczy spojrzeć na sam dom z mansardowym dachem i oknami zdobnymi w gzymsy i finezyjne ślimaki. Na parterze z kolei każde pomieszczenie ma drzwi do ogrodu. Ale najlepsze są kolory – ciepłe écru na elewacji zestawione z zimnymi grafitowymi okiennicami, dzięki temu budynek nabrał wyrazu. Ponieważ we Francji popularny jest piaskowiec, Agnieszka zrobiła z niego schody i tarasy, wykorzystała jednak polski kamień. Tylko wapienna podłoga do holu, kuchni i jadalni przyjechała z Normandii. Na wzór francuski zostały zrobione też mozaiki ze szczotkowanego dębu; są po prostu zaolejowane. Najbardziej dumna jest z podpatrzonego w magazynie „Côté Ouest” ogromnego kominka. Ma aż 2,5 metra długości. Dobrała do niego wielkie białe kanapy. Francuzi lubują się w takim przeskalowaniu.
Ogród i marzenia o oranżerii
W rodzinie Agnieszki jest jasny podział. Od urządzania domu jest ona, ogrodem zajmuje się on. – Stefan czasami próbuje mi doradzać, ale zawsze go przekonam do swoich pomysłów. Nieraz daję mężowi parę dni, by oswoił się z myślą. Innym razem po prostu informuję: „robię zasłony” – mówi i puszcza oko. Oczywiście większe zakupy konsultują. Teraz obydwoje marzą na przykład o oranżerii. Agnieszka dzięki niej powiększy jadalnię. Znajdzie też miejsce na witrynę, by pochwalić się kolekcją współczesnej polskiej porcelany, w której się ostatnio zakochała. Stefan również będzie mógł się wykazać – zapewne wybierze figowce, bluszcze i cytrusy w dużych donicach.
Tekst: Beata Woźniak
Stylizacja: Anna Olga Chmielewska/ www.holartstudio.pl
Zdjęcia: Aneta Tryczyńska
Kontakt do projektantki: www.napieknej2834.pl