Jestem z Ursynowa i przyzwyczaiłam się do południa Warszawy – Kasia wyjaśnia wybór miejsca. Gdy razem z mężem zaczęli szukać domu, trafili na położone w tych okolicach osiedle. – Przeszłam się na spacer z koleżanką i strasznie mi się spodobało, bo było jakoś inaczej. Dziś mówi, że może ta „inność” wynikała z koloru domów: pomalowane na biało-niebiesko przywodziły na myśl francuskie miasteczka.

Jak we francuskim miasteczku

Skojarzenie jak najbardziej słuszne, bo domy postawił francuski deweloper. Ale ci, co się tam przeprowadzili, twierdzą, że czują się trochę jak na wakacjach. – Gdy rano się budzę i patrzę przez okno, z trudem przypominam sobie, że trzeba wstać i iść do pracy – śmieje się właścicielka.

Zanim trafili na przedmieścia, mieszkali w nowoczesnym apartamencie. Był jednak trochę nie do życia, wystarczył drobny bałagan i już wszystko wyglądało źle. Po pięciu latach wśród dizajnerskich mebli postanowili się przeprowadzić. Kasia była akurat w ciąży, firmy, które prowadzili, rozwijały się dobrze. Idealny czas na zmiany.

Morskie inspiracje

Nowy dom, bardziej swojski, utrzymany jest w klimacie marynistyczno-szwedzkim. Nawiązania do morza są nieprzypadkowe, bo Michał pochodzi ze Szczecina, na dodatek z kapitańskiej rodziny. Właścicielka żartuje, że w głębi lądu nie czuje się dobrze, więc specjalnie dla niego w domu znalazły się małe akcenty żeglarskie. Na przykład drzwi do łazienek mają bulaje, a koło schodów wisi drewniany rekin wycięty z drewna starego kutra rybackiego. Kasia przyznaje, że chętnie powiesiłaby też na ścianie należącą do teściów kolekcję starych, korkowych odbijaczy z łódek. – Nie bardzo zależało nam na dizajnie czy konkretnym projekcie wnętrza – opowiada.

Dom zapełniał się stopniowo. Na samym początku pojawiła się koza Jøtul, limitowana edycja w granatowym kolorze. Nadaje wnętrzu rustykalny klimat, ale jest też szalenie praktyczna: spala o wiele mniej drewna niż kominek, a na dodatek szybko ogrzewa dom. Ze starego, nowoczesnego mieszkania zabrali kilka mebli, między innymi kanapę oraz żyrandole. Jest i niewielka szafka ustawiona przy wejściu – dizajnerska robota, lecz niezbyt tu pasuje, więc pewnie w którymś momencie zniknie. Na razie przypomina o tym, że można wydać duże pieniądze na coś, co zupełnie się nie sprawdza.

Nostalgiczny styl vintage

Kasi podoba się vintage i nie lubi nadętych wnętrz, stąd stara lada z targu rybnego kupiona w NAP-ie, odziedziczona po babci maszyna do szycia Singer (która swoją drogą fajnie zagrała z modną lampą Bourgie od Kartella) i trochę dodatków z francuskiej Riviéra Maison. Ściany zdobią fotografie z rodzinnych wypadów na wyspę Ios czy do Amsterdamu. Nie zabrakło również zdjęcia przedstawiającego marynarzy. – Nie urządzamy domu, po prostu jak coś nam wpadnie w oko, kupujemy – opowiada właścicielka.

Tekst: Stanisław Gieżyński
Stylizacja: Dorota Karpińska
Zdjęcia: Aleksander Rutkowski

reklama