Kto zgadnie, gdzie jest to mieszkanie? W Paryżu, a może w Rzymie? Nic z tego – nad Wisłą, w Warszawie. Ale o takim domu z pewnością marzy niejeden Francuz i Włoch.
Mokotowska – niewielka, ale za to jedna z bardziej urokliwych warszawskich ulic, zwana czasem secesyjną, bo sporo tu kamieniczek w takim stylu. Kilka modnych restauracji, luksusowych butików, galerii, a zaraz obok w piwnicach małe, stare zakłady rzemieślnicze i sklepiki. Można się tu poczuć trochę jak w słynnej paryskiej dzielnicy Le Marais. Pod numerem 71 pani Ewa otworzyła sklep z ekskluzywnymi meblami.
Jej przygoda z urządzaniem wnętrz rozpoczęła się od własnego mieszkania. Państwo Ewa i Michał Komarowie kupili je jeszcze w latach siedemdziesiątych. Dwupoziomowe, kompletnie zrujnowane, w kamienicy z dziurami po kulach. Pan Michał Komar, znany pisarz i publicysta, znalazł tu idealne miejsce na pracownię, do której dostępu broni jak lew (tylko rodzina może tam czasem zajrzeć). Gdy osiem lat temu wyprowadziły się dorosłe już dzieci, gospodarze postanowili gruntownie przebudować mieszkanie.
Z pomocą pani Ewie przyszła para znanych architektów: szwagier Jan Boguszewski i Wiesław Olko. Wszystko powstawało tu zgodnie z zasadą: prostota i elegancja, zawsze na najwyższym poziomie. Mieszkanie w starej kamienicy zobowiązuje, więc okna, choć nowoczesne, są identyczne jak te przedwojenne, a podłoga w kuchni została ułożona na wzór oryginalnych płytek, które zachowały się na klatce schodowej.
W łazience – we włoskim stylu – połączono marmur ze stiukiem, bo sam kamień byłby zbyt zimny, a Wiesław Olko zaprojektował kaloryfer i komodę pod umywalkę. To miejsce pani domu lubi najbardziej. – Kiedy w ponury dzień wchodzę tu rano, czuję się jak na rozświetlonym słońcem Południu – mówi.
Gdy przyszła kolej na meble, pani Ewa jeździła po nie na targi do Paryża i Mediolanu, ale dla równowagi zachowała kilka rodzinnych antyków. Ekskluzywne są też inne dodatki. Wszystkie tkaniny – gładkie, absolutnie nie jaskrawe – od Dominique Kieffer. Lampy zaprojektowała francuska artystka Julie Prisca, którą pani domu wyjątkowo ceni. Kilka lat temu nawet się poznały.
– Każda jej lampa jest inna, ale zawsze pasuje do kolejnej, bo to ta sama ręka, ten sam styl – opowiada właścicielka. Nie trzeba chyba dodawać, że lampy Julie Prisci znajdziemy w butiku pani Ewy. Zresztą, wszystko, co sprzedaje, pochodzi od najlepszych projektantów, bo uważa, że jeśli mamy bardzo dobre rzeczy, to nie jest trudno zaaranżować mieszkanie.
To jest tak jak z modą. Nawet osoba niezbyt zgrabna będzie dobrze wyglądała w elegancko skrojonej sukience i markowych butach. Pewne jest jeszcze jedno. Luksusowe mieszkanie państwa Komarów i galeria wnętrzarska w niczym nie ustępują tym znad Sekwany czy Tamizy.
Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Michał Przeździk
reklama