„Anka mieszka na chmurze” – mówią przyjaciele o jej białym apartamencie. Jest tu tak cicho i magicznie, że nic, tylko usiąść i marzyć.
Anna to niespokojna, artystyczna dusza, obdarzona talentami. Projektuje ubrania, urządza mieszkania, robi lustra, maluje, doskonale gotuje. Znajomi żartują, że przyjęcie dla dwudziestu osób zrobi w czterdzieści minut. Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od... swetra.
Jako młodziutka dziewczyna przyjechała do Paryża. Z miłości. – Długo oswajałam się z nowym miejscem i tęskniłam za Warszawą. Jednak Paryż, okrutny swą urodą i tym wszystkim, co ofiarowuje spragnionym świata emigrantom, zachęca do stawiania wyzwań – wspomina. Uczyła się innego życia, zaczęła studia na Akademii Sztuk Plastycznych. Pewnego wieczora, oglądając telewizję, wydziergała fantazyjny sweter. Następnego dnia koleżanka z uczelni nie mogła się nadziwić nowej kreacji. Posypały się zlecenia, a Anna już wiedziała, co chce w życiu robić.
Mieszkanie przy rue Lafayette zachwyciło ją rozmachem. Stylowa kamienica powstała w XIX wieku, kiedy Paryż ze średniowiecznego miasta zmieniał się w nowoczesną metropolię. Wnętrza są wysokie, mają bogate sztukaterie i wielkie kominki. Ale to chyba duże okna o dyskretnych gzymsach, przesłonięte cieniutkimi zasłonami z jedwabnej tafty przywiezionej z Indii dają złudzenie, jakby mieszkanie wisiało między obłokami. Kiedy świeci słońce, świat wydaje się nierzeczywisty.
Anna postawiła na ręcznie robione, autorskie meble i przedmioty oraz biel. W tym kolorze jest kanapa Le Corbusiera, delikatne fotele zrobione na zamówienie ze strusiej skóry, pufy. Białe są prawie wszystkie drobiazgi, nawet świece i świeże kwiaty – ulubione lilie i nenufary. Do tego proste szklane wazony i kryształowe świeczniki z Polski. Biała jest również zabawna lampa, model Chrysler State Bulding, z kartonu. To praca syna Ralpha, który studiuje w Nowym Jorku prawo, ale talenty manualne odziedziczył po mamie i dziadku architekcie.
Z kolei stół w jadalni to projekt gospodyni. – Przy każdej przeprowadzce panowie klną na czym świat stoi, kiedy mają go wynieść, bo jest dosyć ciężki – śmieje się Anna. – Ma blat z carraryjskiego marmuru i nogi z antycznych kamiennych kolumn. Znalazłam je w antykwariacie. Sama wymyślila także lustra. – To nad kanapą zrobiłam ze starannie pociętych lusterek, które przykleiłam na ścianie, pozostałym podorabiałam ramy – dodaje.
Anna owszem śledzi światowe trendy, ale żeby się nimi ślepo kierować, to nie dla niej. Jest zwolenniczką nie tylko mieszania stylów, ale i drobnych ekstrawagancji. Obok klasyków dizajnu spokojnie będzie stał złocony budda, a panterka na podłodze w niczym nie przeszkadza haftowanym poduchom czy narzutom z Indii. Zresztą te indyjskie akcenty to nie przypadek.
Do tego kraju trafiła wiele lat temu, szukając tkanin do nowej kolekcji ubrań. Potem wracała tam wielokrotnie nie tylko w sprawach zawodowych. Poznała buddyzm, nauczyła się medytować, zachwyciła się ludźmi. Zawsze też zatrzymuje się w tym samym apartamencie w luksusowym hotelu Trident Hilton. Ma najpiękniejszy basen na świecie, atmosferę świątyni i oczywiście jest biały.
Tekst: Ewa Cieplińska
Stylizacje i fotografie: Sara Niedźwiedzka
reklama