Z Konstancina jest tak samo daleko do Skandynawii, jak i nad Morze Śródziemne. Ania znalazła jednak sposób, by te wszystkie miejsca do siebie zbliżyć. Pod własnym dachem.
Przedwojenne wille wśród starych drzew
Historia jakich wiele: Ania i Grzegorz Strzałkowscy trafili do Konstancina dzięki wycieczkom rowerowym. Jako młode małżeństwo zamieszkali na Ursynowie, a stamtąd urządzali niedzielne wypady właśnie na południe od Warszawy – do Powsina, Konstancina, Zalesia Dolnego i Górnego. Nie byli oryginalni, urzekły ich te miejsca, a szczególnie Konstancin ze swoimi małymi uliczkami, pięknymi przedwojennymi willami i starymi drzewami.
Pomarzyć o mieszkaniu w takim miejscu każdy może, ale co tu dużo mówić, gdyby Grzegorzowi nie trafił się deal życia, pewnie do dziś mieszkaliby w bloku. Kiedy dopisuje szczęście, trzeba umieć szybko to wykorzystać. Ania i Grzegorz właśnie tak zrobili i kupili działkę z pięcioletnim domem przy głównej ulicy w ich wymarzonym Konstancinie (pokazywaliśmy go w Werandzie 1/2006). Po krótkim czasie zrozumieli jednak, że tak naprawdę szukają miejsca bardziej zacisznego. I znaleźli taki zakątek, oczywiście także w ukochanym Konstancinie. Działka ładna, ale zastawiona wielkimi szklarniami i paskudny dom z epoki gierkowskiej, kryty eternitem. – Do dziś nie umiem powiedzieć, jakim cudem dostrzegłam w tym miejscu właściwy klimat. Oczyma wyobraźni zobaczyłam tu mój nowy dom – wspomina Ania.
Dom od podstaw: prosty z prowansalskimi okiennicami
Najpierw trzeba było wszystko zrównać z ziemią, a potem na starych fundamentach postawić nowy budynek. Zupełnie prosty, ale z prowansalskimi okiennicami, przeszklonym gankiem i wielkim drewnianym, białym tarasem. Techniczną stroną zajął się oczywiście Grzegorz, a wystrojem Ania, która jest projektantką wnętrz.
Wiele rzeczy robili sami: on mocował barierki i kładł kafelki, ona malowała – od rana do wieczora biegali umorusani i zmordowani, ale szczęśliwi.
Styl prowansalski: słoneczne okna i jasne meble
Na początek dali dużo bieli, wielkie słoneczne okna i jasne meble, jak na południu Francji albo w Skandynawii. To ulubione klimaty Ani. – Nie podążam ślepo za modą, dla mnie najważniejszy jest nastrój. Chłodni Skandynawowie, u których jest mało słońca, robią wszystko, by złapać i zatrzymać we wnętrzu każdy promień światła, lubią prostotę i biel. Są w tym mistrzami. Tymczasem Francuzi cieszą się swoją rajską przyrodą i chętnie wpuszczają ją do domów. Choć czasem chronią się przed gorącem (okiennice, kamienne, zimne podłogi), w ich wnętrzach jest zawsze jasno i kolorowo.
Dekoracje w stylu prowansalskim: tkaniny i wzorzyste dodatki
Podobnie jest dziś w Konstancinie i to nie tylko za sprawą wzorzystych tkanin czy drobiazgów jak z najprawdziwszej francuskiej prowincji (Ania ma szczęście: jej przyjaciółka Kasia prowadzi sklep Coqlila z francuskimi meblami, porcelaną, szkłem i dekoracjami, więc ma do nich dostęp nieograniczony), ale też dzięki ogrodowi.
Gdy budowali dom i porządkowali działkę, szczególnie ostrożnie obchodzili się ze starymi krzewami róży, kaliny i bzu. Teraz rośliny się im odwdzięczają: kwitną bujnie i to w różnym czasie, więc u Ani zawsze jest kolorowo i kwieciście. Jak we Francji.
Tekst: Kasia Mitkiewicz
Stylizacja: Kasia Mitkiewicz, Anna Strzałkowska
Fotografie: Michał Skorupski
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepom Coqlila i Fabryka Wnętrz.