Popołudniowa herbatka w pełnym słońcu albo relaks z ulubioną książką pod gwiazdami 
– kto by nie chciał mieć nad sobą nieba. Nawet w niepogodę. Nawet w środku miasta.

Jednak najważniejsza w tym domu jest jadalnia. Po południu wspólny obiad, pogaduchy, odrabianie lekcji, a wieczorem gra w otello lub burago. Tutaj odbywają się też ważne rodzinne narady – gdzie na weekend, gdzie na wakacje. Wspólny obiad z synami to dla Oliwii najważniejszy i najmilszy punkt dnia, niechętnie z niego rezygnuje. – To czas tylko dla rodziny i staram się pilnować, żeby nikt nam wtedy nie przeszkadzał – mówi pani domu.

Choć mieszkają w dwupoziomowym apartamencie i każdy ma tu swoje „królestwo”, najchętniej przesiadują w jadalni. Dzięki połączeniu z kuchnią są razem nawet podczas przygotowywania posiłków. Młodszy syn lubi odrabiać tu lekcje, bo kiedy ma problem, mama zawsze pomoże, a poza tym jej obecność mobilizuje do pracy. Starszy też chętnie przychodzi, żeby porozmawiać i zwierzyć się z miłosnych rozterek. No i godzinami mogą w jadalni podglądać podwodne życie krabów, krewetek, ukwiałów i koralowców. Imponujących rozmiarów – 700-litrowe – akwarium to oczko w głowie całej rodziny. Przypomina o wakacyjnych podróżach do egzotycznych krajów i od lat towarzyszy im w kolejnych mieszkaniach.

Kiedy się już sobą nacieszą, każdy ma chwilę dla siebie. Oliwię można wtedy znaleźć w ogrodzie zimowym, bo uwielbia czytać, oglądać telewizję albo poplotkować z przyjaciółkami przy kawie, kiedy ma nad sobą niebo. Jej mąż, zagorzały kibic piłkarski i meloman, ze szklaneczką whisky i cygarem relaksuje się w salonie. Urządzanie kolejnych mieszkań, a mają już za sobą trzy przeprowadzki, to od zawsze zadanie pani domu, która może godzinami planować, wybierać kafle, podłogi, kolory ścian, oświetlenie. Synowie chcą mieć tylko ostatnie słowo w kwestii wystroju swoich pokoi, a mąż – kanapy, która obowiązkowo musi być superwygodna, bo jak inaczej z uwagą śledzić zmagania piłkarzy.

Nowy dom zawsze trochę przypomina poprzedni – z właścicielami wędrują kolekcje obrazów, rodzinnych fotografii czy wazonów. Oliwia zbiera je dla kwiatów. Całymi naręczami przynosi do domu róże, tulipany, astry. Najchętniej kupuje wazony z wizerunkami kobiet lub motywami kwiatowymi. Chlubą pani domu są też lampy, żyrandole i kinkiety wyszukane lub dorabiane do pojedynczych zdobyczy. Kilka lat temu znalazła małą pracownię starych lamp i zaprzyjaźniła się z właścicielami. Właśnie tam kupiła większość oświetlenia, a brakujące elementy dorobił lub dopasował właściciel firmy, dla którego podobno nie ma rzeczy niemożliwych.

Męska część rodziny pasjonuje się czymś zupełnie innym – motoryzacją. Jeżdżą na quadach, a zimą także na skuterach śnieżnych i nartach – zwykle w ekstremalnym wydaniu. Po tych wypadach chętnie dzielą się wrażeniami, oczywiście w jadalni.


Tekst: Tomasz Łuczak
Fotografie: Joanna Siedlar

reklama