Afrykańskie rzeźby, kapelusze Zulusów, komódka z lat trzydziestych – dzięki nim powstało wnętrze pełne kontrastów i niespodzianek.
Marcel ma dwie pasje – nauczanie i sztukę. Dosyć nieoczekiwanie przekonał się, że może je ze sobą połączyć. Na co dzień uczy w szkole w Brukseli niepełnosprawne dzieci. Gdy dostał propozycję wyjazdu do Afryki w ramach akcji humanitarnej, nie wahał się ani chwili. W 1994 roku pojechał do ogarniętej wojną Rwandy, żeby uczyć i opiekować się sierotami. – Uznałem, że to dla mnie wyzwanie. Nie było łatwo, ale wytrwałem – wspomina.
Marcel tak się zaangażował w pomoc małym mieszkańcom Afryki, że wyjechał potem jeszcze do Kongo, Czadu i Kamerunu. W wolnym czasie poznawał sztukę Czarnego Lądu. – Dzięki temu przetrwałem różne trudne momenty. Odwiedzałem ludowych twórców, bazary, małe sklepiki i zawsze udawało mi się kupić jakieś niezwykłe drobiazgi. Mniej lub bardziej wartościowe – opowiada.
I tak Marcel został ekspertem od afrykańskiego rękodzieła. Ale nie tylko. Zna się też na sztuce azjatyckiej i współczesnej europejskiej. – Nie mam talentu i sam nie próbowałem nigdy tworzyć, ale zostałem badaczem historii sztuki. Byłem w setkach galerii. Zaprzyjaźniłem się z wieloma artystami. Zacząłem nawet kolekcjonować ich prace, głównie obrazy – mówi.
Jest fanatykiem wyrafinowanego stylu dekoratorskiego, można go nazwać nowoczesnym etno. W jego brukselskim apartamencie każda rzecz ma ściśle określone miejsce. Niczego nie można przestawić, nawet o centymetr, żeby nie zniszczyć przemyślanej kompozycji. Gruntownie przebudował mieszkanie, żeby stworzyć odpowiednią przestrzeń dla swojej kolekcji. Z trzech pokoi i korytarza zrobił przestronny salon z jadalnią.
Pomieszczenie w suterenie, które zajmował kiedyś dozorca, przerobił na sypialnię. Zachował oryginalną cementową podłogę. W podziemiu urządził też dwie eleganckie łazienki. Wszędzie można znaleźć pamiątki z afrykańskich podróży. W salonie stoją rzeźby nagrobne, które służyły do rytuałów religijnych. Na ścianie wiszą kapelusze Zulusów przypominające ozdobne talerze.
Marcel lubi ostre, kontrastowe połączenia kolorystyczne: pasiaste hiszpańskie krzesła z lat sześćdziesiątych, zebra na podłodze, czerwono–czarna kuchnia. Czasem jeden, nawet niewielki, przedmiot odgrywa we wnętrzu ogromną rolę. W kuchni uwagę zwraca czerwone krzesło Thoneta, a w salonie niezwykła czarna dentystyczna komódka z lat trzydziestych.
Marcel uporządkował nie tylko wnętrza apartamentu. Także w ogrodzie po jego „interwencji” wszystko ma swoje miejsce. Specjalnie dobrane japońskie rośliny o delikatnych liściach uzupełniają zimozielone krzewy. Są też niemal wszystkie ważne dla kucharza zioła, a rozmaryn i szałwia osiągnęły imponujące rozmiary. Przydają się, bo pan domu jest wytrawnym kucharzem.
Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Joanna Siedlar
reklama