Dom zbudowany jest metodą kanadyjską. Jest pełen przestrzeni i światła. Rządzi tu głównie styl skandynawski przyprawiony gdzieniegdzie odrobiną Prowansji i rustykalnymi drobiazgami. Kobiecą rękę czuje się tu od progu: „gołębie” okiennice, plecione wianki na ścianach, doniczki z ziołami, siatka na motyle.
Dom kobiet: praktyczny i romantyczny
To dom trzech kobiet i jednego mężczyzny. One malują, szyją, majsterkują, grają na pianinie i gotują. On codziennie rano do śniadania zapala im świece.
Ania, architekt wnętrz, minuty nie usiedzi w miejscu. Dwie córy: Kaja - natura romantyczna, i Klara - przebojowa. Lula, suczka rasy łajka, niepokorna dusza. I Muna – kotka syberyjska. W przyszłości ma się pojawić jeszcze… koza, bo za kozim mlekiem przepadają tu wszyscy. Mężczyźni w rodzinie są w mniejszości. Bartek, prawnik, i Oleczek, syn kotki, największy pieszczoch świata.
Kobiecą rękę widać od razu. „Gołębie” okiennice, na ścianach zawieszone plecione wianki, doniczki z ziołami, siatka na motyle. Wiklinowe fotele, wełniane poduchy. Żaden facet nie miałby tyle serca, a przede wszystkim cierpliwości, by wszystko dopieścić i dopasować. W środku jasno i przytulnie. – Uwielbiamy skandynawskie klimaty – mówi Anna. – Przestrzeń i światło – to dla nas najważniejsze.
Stary kanadyjczyk w białym wydaniu
Gdy tylko kupili „kanadyjczyka”, Ania przejęła stery i ustawiła ekipę remontową: wszędzie malujemy na biało – zarządziła. Chciała ukryć sosnowe drewno, za którym nie przepada. Pod pędzel poszły drzwi, parapety, schody, okna, listwy przypodłogowe. – Efekt był taki, że jak panowie wnosili do domu jakiś sosnowy słup czy deskę, już z daleka krzyczeli: Tak, tak, wiemy, pomalujemy na biało!
Z wykończeniem uporali się błyskawicznie – trzy miesiące. A potem zaczęło się urządzanie. I trwa już… ponad dziesięć lat. – Ja chyba nigdy nie powiem: stop. W końcu moja praca to projektowanie wnętrz. Zawsze przecież można coś poprawić. Na szczęście! – cieszy się Anna i zmienia wystrój co najmniej tak często, jak zmieniają się pory roku.
Zrób to sama(a): dodatki w stylu skandynawskim
Swoją pasją zaraziła córki. Razem szyją obrusy, plotą wianki na drzwi – z kwiatów, liści, gałganków. Bywa, że biorą się i za większe zmiany. Na przykład malowanie mebli – ostatnio wybieliły komodę w salonie i meble na tarasie.Wszystkie trzy najczęściej siadają w pracowni Anny, przeglądają składzik z różnościami do ręcznych robótek i do dzieła! Mają tu prawdziwą skarbnicę: tkaniny, stare abażury, guziki, muszle, kamienie, kawałki drewna.
– Ostatnio przywiozłyśmy z wakacji trochę drewna wyrzuconego przez morze. Zakochałyśmy się w jego wypłowiałym, wypranym przez fale kolorze. Jeszcze nie wiemy, co z tego będzie – może ramki na fotografie? Albo nakleimy je na obrączki do serwetek? W zeszłym roku na Halloween szyły i haftowały dynie. Jedyny minus dyni domowej roboty jest taki, że nie będzie z niej zupy. Poza tym same zalety – przetrwa do następnych świąt, a w międzyczasie może służyć za poduszkę.
Warsztaty z urządzania: by świat stał się ładniejszy
– Jasne, wszystko odbywa się w atmosferze zabawy, ale w głowie mam cel całkiem poważny. Chcę pokazać dzieciom, nie tylko zresztą moim, bo urządzam też warsztaty dla zaprzyjaźnionych maluchów, jak sprawić, by świat wokół nas stawał się ładniejszy – mówi Anna.
I choć pracownia to przede wszystkim miejsce, gdzie projektuje wnętrza „na poważnie”, często właśnie podczas dziecięcych warsztatów wpada na pomysły, które potem wykorzystuje w mieszkaniach klientów. W „dorosłe” projekty rozwinęły się na przykład koronkowe lampy, wianki z ażurowych papierowych serwetek czy abażury ze starych koronek.
Gdy dziewczyny nie są zajęte robótkami, można je spotkać w salonie przy pianinie. Co prawda dziś Kaja porzuciła muzykę dla malarstwa, ale Klara gra nadal. Zawsze po powrocie z wakacji najpierw biegnie przywitać się z instrumentem.
Dom wśród jabłoni pachnie szarlotką
Trzy kobiety lubią też wspólne gotowanie. Ponieważ dom stoi w sadzie pełnym jabłoni, teraz przeważnie pachnie szarlotką z cynamonem. Zaraz zacznie się pora na kolejne ulubione danie – zupę dyniową z imbirem. W kuchni też przydają się talenty plastyczne. Ich kruche ciasteczka – na przykład halloweenowe lukrowane duchy, czarne koty czy nietoperze – to minidzieła sztuki.
Niestety, pozostałe panie już tak twórcze nie są. Gdy Ania, Klara i Kaja pichcą, Lula i Muna przeważnie szukają wygodnego miejsca do drzemki.
A jak w tym kobiecym wnętrzu czuje się mężczyzna? Świetnie. Często zresztą dokłada swoje pomysły – jak ten o „dobrym początku dnia”. Bartek wymyślił, że rano cała rodzina, choćby się waliło i paliło, zjada śniadanie przy świecach.
Tekst: Joanna Derda
Stylizacja: Anna Olga Chmielewska, Aneta Tryczyńska
Zdjęcia: Aneta Tryczyńska
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepom: Savoya Home, Decolor, Fabryka Wnętrz, Nap, House&More