Miała wszystko: sławę, pieniądze, miłość tłumów, ale brakowało jej świętego spokoju. Próbowała go odnaleźć właśnie tu, w Le Castellet, kamiennym domu na zboczu nadmorskich Alp.
Brigitte Bardot w latach 60. we Francji miała status bóstwa. Namalował ją Andy Warhol, a Bob Dylan zadedykował jej swoją pierwszą piosenkę. Gdy polubiła senną atmosferę nadmorskiego Saint-Tropez, miasteczko z dnia na dzień najechały tłumy turystów. Gdy odsłoniła trochę ciała (w skąpej mini) i upięła włosy w natapirowany kok, wszystkie dziewczęta zrobiły to samo.
Ucieczka na Lazurowe Wybrzeże
23-letnia Bardotka była u szczytu sławy, kiedy niespodziewanie zapragnęła schować się przed światem. Zamieszkać z dala od adorujących tłumów i śledzących każdy jej krok paparazzi. Właśnie rozwiodła się z Rogerem Vadimem, swoim odkrywcą i reżyserem filmów, które przyniosły jej sławę.
Spakowała manatki i przeprowadziła się do Le Castellet – wakacyjnej willi na Lazurowym Wybrzeżu, 10 minut jazdy samochodem od słynącego z produkcji perfum Grasse. W otoczeniu hektarów winnic Brigitte mogła opalać się na zboczach wzgórza i pływać w basenie. Jedynym jej towarzystwem była służba i… chłopcy z pobliskiej wioski, którzy wspinali się na drzewa, by zobaczyć choćby zarys kąpiącej się piękności.
Dom z antycznym rodowodem
Dziś Le Castellet może mieć każdy, kto ma na koncie 7 milionów euro. Oczywiście nazwisko Bardot znacznie podbiło jego cenę, ale i bez tego willa ma dużą wartość. Jest zabytkiem, i to bardzo starannie odrestaurowanym – kamienny dom zbudowano w XIII wieku na fundamentach rzymskich ruin!
{google_adsense}
Jego nowy właściciel będzie mógł grzać się przy kominku z czasów Ludwika XIV i pod belkami stropowymi z XVIII wieku oraz sypiać w XIX-wiecznej wieżyczce.
Rzecz jasna „zabytkowy” wcale nie oznacza „przestarzały”. Już za czasów Bardotki dom był wygodny, z niewielkim basenem, nowoczesną kuchnią i obszernymi sypialniami, ale dopiero kolejni właściciele (małżeństwo szwedzkich filmowców) przerobili go na imponującą rezydencję. Za ich sprawą skromna willa rozrosła się do ponad 600 m² powierzchni.
Dom ma 14 sypialni (w tym 8 typu suite, każda urządzona w innym stylu), domek gościnny, hammam, dwa baseny (tzw. infinity pools), jacuzzi na 16 osób, zewnętrzną kuchnię… Do tego niemal setka starych drzew oliwnych i rozległa winnica otaczająca posiadłość.
Niestety basen, w którym niegdyś pławiła się francuska bogini, nie spełniał wymagań nowoczesnych miłośników luksusu. Był po prostu za mały, dlatego przerobiono go na malowniczy staw.
Za to nie zmienił się elektryk, członek licznej stałej obsługi Le Castellet. I podobno – jeśli się go ładnie poprosi i zaproponuje szklaneczkę dobrego wina – chętnie opowiada o czasach, kiedy do spółki z wioskowymi chłopcami na pobliskich drzewach podglądał niemal nagą Bardotkę opalającą się w swoim ogrodzie.
tekst: Weronika Kowalkowski
zdjęcia: EAST NEWS, materiały prasowe LAWRIE CORNISH